Sprawa może się wydawać trywialna, ale jadąc z nizin w celu udziału w wybranym biegu w ramach festiwalu teoretycznie każdy bardziej lub mniej zderza się ze zjawiskiem hipoksji hipobarycznej (czyt. niedotlenienia wysokogórskiego). Potrzebny jest czas na aklimatyzację, aby móc startować w pełni formy.
Jakie są Wasze zaobserwowania i sugestie - z jakim minimalnym wyprzedzeniem (ilu dniowym) najlepiej zajechać w góry? A może niektórzy z Was stawiają się przybywają na Polanie Jakuszyckiej bezpośrednio przed biegiem i ten sposób starają się oszukać organizm?
Pozdrawiam z Suwalszczyzny!