Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Płynne parafiny – czy to już rewolucja w smarowaniu?

opublikowano: 14 grudnia 2021 autor: Piotr Manowiecki
Dzięki płynnym parafinom, nakładanym na zimno, smarowanie nart ma być proste jak nigdy dotąd. I podobnie skuteczne.

Od kilku lat producenci smarów narciarskich szturmują największe europejskie rynki, przekonując, że płynne parafiny stanowią równorzędne odpowiedniki twardych parafin wsmarowywanych w narty za pomocą żelazka. Produktów tych nie należy mylić z „psikaczami" czyli tubkami z uniwersalnymi płynami sprzedawanymi od wielu lat w niskich cenach. Wystarczały one na bardzo krótko, a ich działanie ograniczało się do ochrony przed zlodzeniem narty, bez wyraźnego polepszania jakości poślizgu.

Inaczej ma być z nowymi płynnymi parafinami. Z jednej strony producentom udało się wynaleźć lepsze sposoby rozcieńczania parafin, z drugiej strony produkowane są coraz twardsze parafiny, które dłużej wytrzymują na nartach.

- Producenci smarów poszukiwali odpowiedzi na coraz częściej spotykane sztuczne naśnieżanie stoków i tras biegowych, ponieważ sztuczny śnieg działa jak papier ścierny. Takie warunki sprawiały, że dawne ekspresy ścierały się po kilku kilometrach. Ale ponieważ zaczęto produkować twardsze i odporniejsze na ścieranie parafiny twarde, to one w wersji płynnej również stały się bardziej odporne na ścieranie – wyjaśnia Tadeusz Niebudek z firmy Elephant, dystrybutora m.in. smarów Toko.

- Zrobiliśmy test na finale pucharu Fischera w Jakuszycach przed kilkoma laty. Posmarowaliśmy 100 par płynnymi parafinami Toko. Poprosiliśmy narciarzy, żeby po biegu podzielili się wrażeniami. Ci, którzy do nas wrócili mówili, że narty jechały dokładnie tak samo na końcu, jak na początku biegu – dodaje Niebudek.

Jest kilka typów tzw. zimnych smarów. Najpopularniejsze z nich są w płynie lub w aerozolu. Ciekłą parafinę należy nanosić w ciepłym pomieszczeniu na suchą nartę (jeżeli nakładamy na mrozie, to nie będzie działać). Niektórzy producenci radzą, by wyrównać ją filcem (przymocowanym do narciarskiego korka). Następnie należy zostawić tak posmarowane narty na przynajmniej kilkanaście minut, a najlepiej na całą noc. Płyn wyparowuje, a w pory wnika parafina. Rano za pomocą miękkiej szczotki nylonowej wystarczy odprowadzić z nart nadmiar osadzonej parafiny. I to właściwie wszystko.

Nie trzeba więc nart cyklinować ani szczotkować za pomocą trzech różnych rodzajów szczotek, brudząc przy tym pomieszczenie. Nie musimy mieć ze sobą żelazka, ani nawet kobyłki do przymocowania nart. Wystarczą dwa krzesła i można samodzielnie przygotować narty na kolejny dzień biegania. Ta łatwość w stosowaniu jest olbrzymim ułatwieniem dla narciarza. Często bowiem podczas wyjazdów narciarskich nie ma jak ze sobą zabrać ciężkiej kobyłki czy żelazka, a nawet jeżeli jest to możliwe, to nie zawsze w miejscu zakwaterowania jest możliwe ich użycie czy rozstawienie.

Czy zimne parafiny zastąpią twarde?

Choć płynne smary są coraz lepsze, to na razie nie można liczyć na to, że zupełnie zastąpią tradycyjne twarde. Adrian Gromyko, były serwismen biathlonistów przekonuje, że wciąż podstawą jest smarowanie na ciepło. Samych parafin w sprayu można używać co najwyżej na treningach, a serwismeni stosują na zawody płynne przyspieszacze, czyli produkty poprawiające prędkość, nakładane na twardą parafinę. Dodaje jednak, że lepiej mieć na narcie taką płynną parafinę niż żadną.

- Smary obrabiane cieplnie zawsze mają większą trwałość. Obróbka cieplna jest pod tym względem niezastąpiona. Natomiast smary ekspresowe mają bardzo drobne cząsteczki, dzięki czemu mogą głęboko wnikać w ślizg, szczególnie kiedy się je wetrze korkiem – mówi Niebudek.

Zaletą zimnych parafin jest możliwość codziennego użycia, co w rezultacie prowadzi do podobnych rezultatów, jak smarowanie parafiny twardej na gorąco, raz na kilka dni. Dotyczy to narciarzy rekreacyjnych, którzy podczas kilkudniowego wyjazdu nie zawsze pamiętają o tym, by zanieść narty do serwisu. Wtedy codzienne użycie płynnej parafiny będzie znacznie lepszym rozwiązaniem niż brak jakiejkolwiek parafiny. Aleksander Biezginow z kanału Skate and Classic na Youtube, który testował płynne parafiny przez cały sezon przestrzega, że sprawdzają się one słabo na twardym, suchym i mocno zmrożonym śniegu, na którym wytrzymują do 7 kilometrów. Natomiast im śnieg jest mniej agresywny lub bardziej mokry, tym dłużej wytrzymują. I to jest dobra wiadomość dla polskich narciarzy, ponieważ u nas niezmiernie rzadko występują aż tak niskie temperatury, jak na północy lub wschodzie Europy. Druga dobra wiadomość jest taka, że fenomenalne rezultaty daje połączenie twardych parafin z tzw. przyspieszaczami w płynie.

Od czego zacząć?

Na początku pewnym wyzwaniem może być rozróżnienie dobrych płynnych parafin od dawnych „psikaczy". Na „psikaczu" znajdziemy najczęściej mało konkretny opis, typu „smar uniwersalny, nadaje się na każde warunki temperaturowe i śniegowe". Dobre płynne parafiny mają natomiast na opakowaniu najczęściej wyszczególnione składniki, które znamy z twardych odpowiedników (np. hydrocarbon, LF, HF, UF itd.) oraz konkretnie określony zakres temperatur.

Jacek Antonik z firmy Remsport, zapytany o wskazanie godnych polecenia producentów, jednym tchem wymienia fińską firmę Vauhti i włoską Maplus, a także japońską Gallium, która opatentowała metodę łączenia galu (kruchy i twardy metal) z fluorem. Taka mieszanka twardnieje wraz ze spadkiem temperatury, co może być rozwiązaniem problemu ścierania w twardych warunkach. My ze swojej strony możemy wymienić jeszcze szwedzką marki Skigo, czy fiński Rex.

duzy-wybor

Niektórzy producenci radzą najpierw nałożyć podkład ze smaru bazowego, a dopiero na niego docelowy, dostosowany do właściwej temperatury. Mogą to być zarówno płynne, jak i twarde smary bazowe.

- Jeżeli zrobimy podkład na ciepło, to podczas tygodniowego wyjazdu narciarskiego możemy doskonale poradzić sobie z ekspresami. W takim wypadku radziłbym zrobić podkład dwuetapowo: najpierw nałożyć cleaner – smar o bardzo małej gęstości, który czyści i impregnuje nartę, głęboko wnikając w ślizg. Na to nałożyć bazowy na ciepło, najlepiej czerwony. Należy to podgrzać, możliwie najdokładniej wycyklinować i wyszczotkować, tak żeby struktura nart została otwarta. I na to nakładać smary ekspresowe. Jeżeli nie trafimy na jakieś bardzo zimne warunki, to taka baza powinna wystarczyć na cały pobyt – radzi Niebudek.

Podczas pierwszego zapoznawania się z ofertą firm, możemy być zdziwieni jej obfitością. Niektóre firmy oferują trzy poziomy płynnych parafin: podstawowe treningowe lub bazowe, średnie, z przeznaczeniem do nieco szybszego biegania oraz najwyższą linię produktów, do zastosowania w zawodach rangi pucharu świata. Oczywiście każdy kolejny poziom jest droższy.

  • Przykłady smarów podstawowych lub bazowych: Maplus BP1 Base Parafiin, Toko Base Performance Liquid Paraffin, Vauhti GW, Skigo Fluor Free Liquid
  • Przykłady smarów ze średniej półki cenowej: Maplus HP3, Toko Express Racing Spray, Vauhti Liquid Glide , Skigo Low Fluor Liquid
  • Przykłady smarów zawodniczych lub przyspieszaczy: Gallium WCR Pro Liquid, Maplus FP4 Liquid Wax, Toko High Performance Liquid Paraffin, Vauhti RC Speed, Skigo High Fluor Liquid, Skigo C110
  • Niektórzy producenci wprowadzili na rynek również ... klistry w sprayu, np. Toko Klister Spray.
zaktualizowano wtorek, 14 grudnia 2021 09:43
Oceń artykuł
(3 głosów)
Piotr Manowiecki

Piotr Manowiecki

Popularyzator narciarstwa backcountry. Po przeprowadzce do Poznania założył grupę Nartorolki Poznań. Wcześniej pracował w Urzędzie Miasta Zakopane. Był koordynatororem inicjatywy społecznej Pociąg-autobus-góry, zabiegającej o budowę linii kolejowej Podłęże-Piekiełko i o odbudowę systemu transportu publicznego na Podhalu. Działał w Podhalańskim Alarmie Smogowym, był też współzałożycielem (zamkniętego) bloga "Biegówki pod Tatrami".

Strona www: www.facebook.com/groups/nartorolki.poznan
Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas