nabiegowkach.pl > Kursy, obozy, szkolenia > Lato 2013 > Ciężka praca i świetna zabawa podczas Nordic Weekend w Dusznikach Zdroju (relacja)

Ciężka praca i świetna zabawa podczas Nordic Weekend w Dusznikach Zdroju (relacja)

Ciężka praca i świetna zabawa podczas Nordic Weekend w Dusznikach Zdroju (relacja)

Ponad 20 osób wzięło udział w organizowanym przez portal nabiegowkach.pl weekendowym obozie nartorolkowym. Z powodzeniem zrealizowaliśmy intensywny program szkolenia, a doświadczenia nabyte przez trzy dni pozwolą nam uzupełnić codzienny trening o nowe, niezwykle wartościowe aktywności.

Nordic Weekend, bo tak nazywało się przedsięwzięcie, to weekendowe zajęcia mające na celu poprawę (lub w wielu przypadkach naukę) umiejętności jazdy na nartorolkach sportowych. Jeden z podstawowych środków treningowych narciarza biegowego to maszyna do okiełznania trudna, jednak zajęcia w Dusznikach Zdroju udowodniły, że pod okiem doświadczonych instruktorów można nauczyć się absolutnie wszystkiego. Od piątku do niedzieli, od świtu do późnego popołudnia wylewaliśmy morza potu, by pakując torby mieć poczucie pełnej satysfakcji i dumy. Znakomita większość z nas – choć bardzo zmęczona – osiągnęła ten cel.

W zgrupowaniu udział wzięły 22 osoby, których wiek i umiejętności rozpościerały się na pełnej skali porównawczej. Wśród uczestników znaleźli się zarówno starzy wyjadacze, jak i ci, którzy przypinając rolki nigdy wcześniej nie stali na nartach! Podobny wachlarz różnic ukształtował się w kategorii wiekowej. Treningi przypadły do gustu i dwudziestolatkom, i tym z nieco większym bagażem doświadczeń. – Narciarstwo biegowe to dyscyplina dla ludzi w każdym wieku, a to właśnie czyni ją wyjątkową. Na norweskim Birkebeinerrennet do mety dobiegł prawie stuletni narciarz! – rzucił na spotkaniu powitalnym instruktor Marek Tokarczyk.

Piątek: powitanie, nocny trening i poszerzenie horyzontów

Do położonego w dusznickim rynku Hotelu Sonata wszyscy goście szkolenia przyjechali ok. godz. 17. Już na samym początku imprezy dał się poznać charakter intensywnego weekendu – niektórzy jeszcze w biegu przygotowywali się do wyjścia na pierwsze zajęcia. Po oficjalnym powitaniu tłumnie ruszyliśmy na miejską promenadę, aby dać szkoleniowcom szansę przypatrzenia się naszym umiejętnościom. Podczas treningu w świetle lamp swoją uwagę skupiliśmy na podstawowych zagadnieniach nartorolkarstwa: ci, dla których piątkowy wieczór był pierwszą okazją do jazdy na nartorolkach uczyli się poprawnego ich zakładania, trzymania kijów, a także podstaw techniki poruszania się. Nieco bardziej zaawansowani czas ten wykorzystywali do zapoznania się z terenem czy rozruszania po długiej podróży, choć czołowy polski biathlonista Radek Szwade bacznie koordynował te śmiałe poczynania. Trwały one około półtorej godziny, po czym każdy indywidualnie zaprezentował swoją technikę – wszystko w celu późniejszego podziału na grupy.

Choć o gustach się nie dyskutuje, moim (i chyba większości) zdaniem hotelowe posiłki były smaczne i obfite. Pierwszy raz o tych cechach przekonałem się podczas kolacji, na którą udaliśmy się bezpośrednio po promenadowych przygodach na rolkach. Choć w pierwotne plany niesfornie wplątywał się mecz naszych kopaczy (z Ukrainą w ramach eliminacji MŚ), finalnie doszedł do skutku wykład Radka Szwade na temat programowania neurolingwistycznego w sporcie (w skrócie NLP). Trwająca około 45 minut prezentacja przybliżyła licznemu audytorium podstawy odpowiedniego nastawienia do treningu i zawodów, które – jak się okazało – jest nieodzownym elementem przygotowań do startów. Obozowe życie (mimo późniejszej integracji) zatrzymało się około północy.

{gallery}651/1.piatek{/gallery}

Sobota: Wizyta u Szopena, wycisk w Zieleńcu i na treningu imitacji

Budzik. W pół do ósmej rano, a on wyje w najlepsze. Choć przerwał mi piękny sen, wiedziałem, że zwiastuje nadejście genialnego z perspektywy początkującego nartorolkarza dnia. Półprzytomny znalazłem jakieś ubrania i wyleciałem z pokoju na zbiórkę przed porannym rozruchem. To, co zafundował nam Marek Tokarczyk dla śpiącego jeszcze uczestnika było istnym szokiem. Kiedy jednak wracaliśmy do pokojów, zdaliśmy sobie sprawę ze świetnych efektów takiej pobudki. Dwa kilometry biegu do Parku Zdrojowego, pełna gama ćwiczeń rozciągających w towarzystwie Fryderyka Szopena (niestety tylko jego pomnika) i pogoda dająca nadzieję na udane przedpołudnie.

Jeśli ktokolwiek myślał, że odeśpi te ranne zrywy, bardzo się pomylił. Ledwo kanapki ułożyły się w brzuchu, ledwo zdążyliśmy przewiązać sznurówki, bus na trasę w Lasówce stał już pod hotelem. Oddalona o około 15 km od Dusznik-Zdroju okolica to prawdziwe eldorado sportów wrotkarskich. Choć z uwagi na nasze zróżnicowanie techniczne ćwiczyliśmy na czterokilometrowym, zamkniętym dla ruchu odcinku, możliwości do jazdy jest w pobliżu naprawdę bez liku. Po dotarciu na miejsce i odbyciu profesjonalnej rozgrzewki podzieliliśmy się na trzy grupy zaawansowania. Początkujący tajniki nartorolkarstwa odkrywali z Markiem Tokarczykiem, średniozaawansowanych nadzorował utytułowany Arkadiusz Ogorzałek, natomiast sportowcy z najdłuższym stażem ćwiczyli pod okiem Radka Szwade.

Świeżo wylana nawierzchnia okazała się bardzo przyjazna dla członków naszego zgrupowania i niewiele było na niej upadków. Niestety miejscami jesienne opady liści i drobne kamienie utrudniały poruszanie się, co niekorzystnie wpływało na psychikę niektórych rolkarzy. Trzygodzinne zajęcia upłynęły pod znakiem ćwiczeń mających na celu albo załapanie podstaw ruchu, albo kształtujących zwykle niezbyt poprawną technikę. Co ciekawe, grupa Radka przejechała w tym czasie prawie 20 kilometrów! Całą wyprawę do Lasówki zwieńczyły nagrania techniki każdego z jeżdżących – prezentowaliśmy łyżwowanie bez kijów, bezkrok, a także jednokrok i dwukrok łyżwowy. 

Zanim wygodnie rozsiedliśmy się w sali konferencyjnej, wybraliśmy się jeszcze na „wycieczkę” do pobliskiego lasu. Niestety to niewinne określenie niekoniecznie pokrywa się z prawdą, ponieważ w istocie było to szkolenie z zakresu treningu imitacji i koordynacji ruchowej. Na leśnych ścieżkach w ruch poszły kije, berety stabilizacyjne, a nawet ławeczka na sprężynach. Wykonywane seriami ćwiczenia z kijami i bez mocno obciążyły nasze nogi. Dowiedzieliśmy się, że wywodzące się z Norwegii metody przynoszą efekty lepsze, niż nawet monotonnie powielana „kilometrażowa” jazda na nartorolkach. Zdaniem instruktorów trening imitacji to dziś niezwykle istotna część przygotowań narciarza.

Wieczorem każdy uczestnik zobaczył na ekranie swoją jazdę różnymi krokami łyżwowymi i wysłuchał wskazówek instruktorów, co – przynajmniej w moim przypadku – przyniosło znakomite rezultaty drugiego dnia. – Najważniejsze, to uświadomić sobie własne błędy i poprawić je w głowie – mówił Radek na piątkowym wykładzie. Spotkanie zakończyło się w hotelowym barze wymianą doświadczeń i ciekawych historii z imprez biegowych, narciarskich, czy kolarskich. Najwytrwalsi snuli swoje opowieści do drugiej w nocy!

{gallery}651/2.sobota{/gallery}

Niedziela: w sercu polskiego biathlonu, pożegnanie przy trenażerze

Niedzielny poranek, podobnie jak miało to miejsce dzień wcześniej, rozpoczęła pobudka „pod Szopenem”. Tym razem ucieczka z łóżka była jeszcze trudniejsza, a wszystko za sprawą poimitacyjnych zakwasów. Po śniadaniu zintegrowana sobotniego wieczoru grupa ruszyła na pętle Jamrozowej Polany, czyli do serca polskiego biathlonu. To tutaj regularnie trenują nasi kadrowicze, a w 2010 roku zagościły Letnie Mistrzostwa Świata. Już rozgrzewkowy trucht po trasie ze stromymi podbiegami i zjazdami uświadomił nam trud, jaki w każde okrążenie wkładają profesjonaliści. Słynny zjazd z „mostka” wywołał w naszych oczach przerażenie, które później – za namową instruktorów – niektórym udało się przezwyciężyć. Niedzielnym zadaniem była kontynuacja szkolenia z Lasówki, lecz już z uwzględnieniem omawianych dzień wcześniej niuansów. Być może nie wszystkim, ale na pewno większości ta sztuka się udała, a najlepszym na to dowodem były głośne deklaracje kupna własnego sprzętu.

Trzygodzinne zajęcia uzupełniły też pamiątkowe zdjęcia i kilka niegroźnych upadków. Szczególną satysfakcję miał instruktor Marek – jego początkujący podopieczni w dwa dni poczynili ogromne wręcz postępy.

Po ostatnim obozowym posiłku niemal od razu ruszyliśmy na salę gimnastyczną, by odbyć pożegnalny trening siłowy. Ćwiczący mieli okazję sprawdzić się na Ercolinie, czyli specjalistycznym trenażerze do wzmacniania rąk, na ekspanderach, a także na, przywiezionej przez Mariusza z Jastrzębia-Zdroju, taśmie TRX. Całość uzupełniły ćwiczenia stabilizacji ogólnej. Niewielu z nas było w stanie wykonać poprawnie wszystkie powtórzenia trudnych pozycji, o których efektywności dla narciarza biegowego przekonywał Radek Szwade.

Ostatnim akcentem krótkiej przygody było wręczenie przez organizatorów pamiątkowych certyfikatów uczestnictwa. To one mają przypominać nam nie tylko o świetnie spędzonym weekendzie, ale też o treningu, na którym opierają się późniejsze sukcesy na deskach. Choć w Kotlinie Kłodzkiej spędziliśmy tylko trzy dni, znajomości i wrażenia na pewno zostaną w naszych głowach na długie zimowe miesiące.

{gallery}651/3.niedziela{/gallery}

Michał Chmielewski

Michał Chmielewski

Dziennikarz sportowy specjalizujący się w narciarstwie klasycznym. Niestety nie udało mu się być najlepszym na polu sportowym - wiele lat spędzonych przy skoku o tyczce nie przyniosło upragnionego medalu Mistrzostw Polski. Wieloletni narciarz i zjazdowiec nawrócony na biegówki. Współtwórca cyklu "Polska biega na biegówkach" w Gazecie Wyborczej. Ze spikerskim i radiowym doświadczeniem stara się nieść najlepsze informacje i opinie.

Udostępnij:

Komentarze (3) do “Ciężka praca i świetna zabawa podczas Nordic Weekend w Dusznikach Zdroju (relacja)

  1. Było super! Cały weekend pełen zajęć, rzeczowi instruktorzy. No i rewelacyjna atmosfera. Dzięki!!!

  2. cały weekend był fantastyczny i profesjonalnie zorganizowany, już zapisaliśmy się na obóz zimowy. Wojtek i Magda Katowice

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

nabiegowkach.pl