Większość z nas narty biegowe kojarzy wyłącznie z Justyną Kowalczyk. Nic dziwnego – polskie media na temat męskiej rywalizacji milczą. Szkoda, bo jest o wiele ciekawsza.
Jeśli nie jesteś byłym zawodnikiem, a wiedzę o zawodowych biegówkach czerpiesz tylko z polskich mediów, prawdopodobnie nie wiesz nic o męskim pucharze świata. Podobnie jak większość zwerbowanych przez Justynę Kowalczyk kibiców.
– W publicznej tv w trakcie biegów mężczyzn puszczają reklamy. To taka dyscyplina widmo. Wszyscy wiedzą, że jest, ale nikt nie potrafi powiedzieć o niej nawet zdania – ironizuje Jarek z Głogowa, który brakujące transmisje znajduje przez internet. Jako fan Dario Cologni był jedną z nielicznych przepytanych przeze mnie osób, które potrafiły wymienić podstawowe męskie dystanse. Choćby Northug wbiegł na metę nago, a Magnificat połamał oba kije, niestety – i tak prawie nikogo to nie obejdzie. Popularności konkurencji damskich nie będę podważał. Doskonale wiemy kto i jak nam je wypromował. Kowalczyk zawdzięczamy nowe trasy, wypożyczalnie, a pewnie też i ten tekst. Czy więc kibic polski jest tylko sfokusowanym na sukcesy gadem? A może winne są media, zainteresowane okrągłymi przedmiotami, najlepiej złotego koloru? Postanowiłem wybrać się na trasy biegowe i poznać wiedzę narciarzy o męskich biegach narciarskich.
Łuszczek i długo nic
– Za męskimi biegami nie przepadam, bo damskie są ciekawsze – tę błyskotliwą odpowiedź powinni drukować na encyklopediach sportu. Mój respondent, dla którego lepiej, by zachował anonimowość, przyznał po chwili, że z wyścigami facetów nawet się nie spotkał. Ale do ocen wyrywał się jako pierwszy. Po co?
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Szczerze o znajomości samczej rywalizacji opowiedziały natomiast Jagoda i Magda. W mig wymieniły dziesięć narciarek z czołówki i zgodnie stwierdziły, że słyszały o Bjoernie Daehlim (Jagoda miała na sobie kurtkę sygnowaną jego autografem) i o Petterze Northugu. O tym drugim głównie dlatego, że ma na pieńku z Diesel Dor… Justyną. Ktoś jeszcze? Skoro usłyszałem pytanie, czy Daehlie wystąpi w Tour de Ski – o więcej nie było sensu pytać. Opisane przypadki były chyba najciekawsze. Pozostałe kilka osób albo nie wiedziało nic, albo szczątkowo i na zasadzie gry skojarzeń sypało jednym, góra trzema nazwiskami. A to tyle, co nic.
Wspomniany wcześniej Jarek podsunął mi myśl, że większość społeczeństwa „kibicowskiego” za czołowego reprezentanta męskiej sceny biegowej może uznawać Józefa Łuszczka. Mistrz z Lahti jest cytowany w każdym dzienniku, tygodniku, czasopiśmie i radiu. Wszędzie. Choć od jego sukcesu minęło już wiele lat, wraz z Janem Tomaszewskim i Wojciechem Fortuną lubują się w komentowaniu i ocenianiu dokonań następców. Jaki odsetek zorientowanych obejrzał choć finisz „złotej piętnastki” z 1978? Kojarzymy człowieka poprzez wypowiedzi – nie poprzez dokonania.
Społeczeństwo idzie za sukcesem
Na czele rankingów popularności są u nas skoki narciarskie, których wszelkie tajniki poznaliśmy za sprawą Adama Małysza. Piłka ręczna stała się dyscypliną topową głównie za sprawą Orłów Wenty i ich sensacyjnego sukcesu na MŚ w 2007 roku. U zmierzchu 2013 w blasku reflektorów są też ich koleżanki. Siatkówka niesłabnącą popularnością cieszy się od dekad. Narciarstwo biegowe swoją drugą młodość przeżywa od 2009 roku. Liberec, Justyna, medale – pamiętacie ten szał?
Każdy kraj kocha to, co przynosi medale. Szwajcarzy i Austriacy uwielbiają narciarstwo, Brazylia miłuje piłkę nożną, Czesi hokej, a Litwini koszykówkę. Wokół sukcesu tworzy się środowisko dziennikarskie, które za zawodnikami jeździ i na koniec świata. Informacja przenosi się dalej, do masowego przekazu. Ludzie interesują się, pogłębiają wiedzę, śledzą rezultaty, a nawet życie prywatne. Karuzela się kręci. I nie ma w niej miejsca na bezsukcesową niszę. Ile jest pięknych dyscyplin, które poznajemy przypadkiem – na przykład przeglądając program Igrzysk. Być może ktoś przypadkiem trafił na męskie narciarstwo biegowe?
Różnica klas
Do paryskiego turnieju ATP Masters w 2012 roku Jerzy Janowicz przystępował z pozycji nikomu nieznanego gracza. Odprawił z kwitkiem mistrza olimpijskiego Andy’ego Murraya i bardzo szybko skupił na sobie zainteresowanie mediów. Później było kilka sukcesów, a pamiętny polski ćwierćfinał Wimbledonu oglądało już pół kraju. To pół kraju zobaczyło tenis szybki, pomysłowy i agresywny – idealny do telewizji i do sprzedawania sportowego show. Agnieszka Radwańska – z wirtuoza rakiety – zdegradowana została do uboższej wersji kolegi po fachu. Przykłady można mnożyć: skoczkowie a skoczkinie, siatkarze a siatkarki, piłkarze a piłkarki… Pogódźmy się z tym. Sport kobiecy nigdy nie będzie tak atrakcyjny jak męski. Może nadrabiać względami narodowymi, ale biologicznie zostaje daleko w tyle. Usain Bolt przebiegł setkę w 9,58 s. Flo-Jo w Seulu pokonała ten dystans w 10,47 s. Na nartach biegowych nie da się dokładnie takich rekordów ustalić. Różne są dystanse, śnieg i profile tras. Za porównanie idealnie posłuży finał losowego sprintu w wykonaniu obu płci. Zobaczmy i zadajmy sobie proste pytanie: będąc obywatelem Cypru, które widowisko bardziej przyciągnie naszą uwagę?
Niezależnie od tego, czy w sercu nosimy Polskę, Szwecję czy Arabię Saudyjską, kochamy biegówki, a biegówki to i kobiety i mężczyźni. Maciej Staręga był 9. w sprincie w Asiago. Słyszeliście? Nie sądzę. Tych, którzy w telewizji oglądają narciarstwo biegowe pozwolę sobie podzielić na trzy kategorie: przypadkowych widzów, fanów Kowalczyk i miłośników dyscypliny. Pierwszych zachęcam do obejrzenia czegokolwiek. Drugich gorąco namawiam do rozszerzenia swoich upodobań i zasmakowania istoty rywalizacji na deskach. A trzecim? Szukajcie w innych miejscach. Można zacząć od przełączenia reklam w publicznej telewizji np. na kanały Eurosportu. Tam trwa pogoń za emocjami, a nie za modą i słupkami oglądalności.
Z „różnicą klas” to się nie mogę zgodzić z kolegą z redakcji 🙂 a przynajmniej z tym sformułowaniem, bo oczywiście różnice w wynikach są, wynikają z różnic naturalnych. Sport w wydaniu męskim jest bardziej atrakcyjny? Dla kogo – dla mężczyzn! To oni są głównie kibicami, fanami, potrafią spędzać długie godziny przed tv , zwłaszcza ci, którzy sami sportu nie uprawiają i emocje czerpią z cudzego wysiłku, dlatego wolą oglądać mężczyzn. To może wynikać z kompleksów, bo jak to, taka mała kobietka i biega szybciej/skacze wyżej/rzuca celniej niż ja facet? A innych mężczyzn można bez kompleksów podziwiać, bo w końcu są najlepsi na świecie. A walka na finiszu Justyny i Marit bywa równie ekscytująca, jak Petera i Dario (choć przyznam się, że z braku tv nie oglądam sportu, znam jedynie z krótkich relacji w sieci).