W sobotę 27 lutego 2016 roku w Białce Tatrzańskiej już po raz trzeci odbyły się przygodowe zawody na nartach biegowych – Red Bull Bieg Zbójników. Dobrze prowadzona promocja imprezy, a także bogate i ciekawe nagrody przyciągnęły czołowych polskich zawodników z kadr w biegach narciarskich i biathlonu. Choć bieg nie cieszył się dużą frekwencją, z pewnością były to najlepiej obsadzone otwarte zawody, jakie odbyły się w Polsce w tym sezonie do momentu publikacji tego tekstu.
Red Bull Bieg Zbójnika już po raz trzeci pojawił się w grafiku imprez zbiegowych. Ta zima jest wyjątkowo bezśnieżna co spowodowało już odwołanie lub przełożenie bardzo wielu zawodów. W Białce Tatrzańskiej, gdzie odbywało się wydarzenie, szanse na śnieg były bardzo duże ze względu na możliwość sztucznego naśnieżania trasy. W końcu lwia część trasy to podbieg na Kotelnicę Białczańską, która jest jednym z największych ośrodków narciarskich w okolicy.
Sama impreza była bardzo dobrze rozreklamowana. Jej zapowiedzi widać było zarówno w mediach społecznościowych jak i w realu – bardzo dużo plakatów w Białce, Bukowinie, Jurgowie. Zawody odbywały się dowolną techniką na dystansie 8 km. Dla wielu taka trasa byłaby zbyt prosta. Dlatego aby ukończyć zawody, w trakcie biegu należy być przygotowanym na utrudnienia. W tym roku były to kłody drewna rzucone w poprzek trasy, które utworzyły swoiste schody, następnie cztery nisko zawieszone linki postawione w odległości około 2 metrów od siebie każda, hopki na przestrzeni parunastu metrów, przejazd przez namiot Red Bulla, który rozstawiono na zakręcie trasy oraz na sam koniec slalom na podbiegu pod samą metą. Każdy zawodnik musiał dwa razy zmierzyć się z każdą z tych przeszkód.
W skrócie trasę można scharakteryzować wymieniając etapy: pierwszy to ekstremalny podbieg na Kotelnicę, następnie rajd po trasie narciarskiej zlokalizowanej między Kotelnicą i Jankulakowskim Wierchem oraz etap trzeci to podbieg z trasy narciarskiej na Jankulakowski Wierch gdzie była meta.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Ponieważ w tym roku termin trzeciej edycji Red Bull Biegu Zbójników pokrywał się z moimi feriami, które spędziałem w okolicy, postanowiłem spróbować swoich sił w tym biegu. Patrząc na trasę, trudno było być optymistą. Większość osób startuje tu krokiem łyżwowym, a podbiegi tym stylem nie są niestety moim największym atutem. Przeważyła jednak ciekawość. Ostatecznie, termin tych zawodów, na tydzień przed Biegiem Piastów, dawał jakiś odnośnik przygotowania do kolejnego startu. Nie bez znaczenia było też to, że nasz portal nabiegowkach.pl jest również patronem medialnym tej, jakże innej niż wszystkie, imprezy.
Wreszcie przyszedł ten wyczekiwany dzień. Pogoda wymarzona – piękne słońce, lekki mróz. Na samym szczycie rozbito miasteczko sponsora biegu RedBull, czyli namioty, flagi, podium. Z namiotów dochodziła głośna muzyka. Pakiety można było odbierać już od 8.00 w biurze zawodów na Jankulakowskim Wierchu. Było w nich parę ulotek, pamiątkowa koszulka startowa z numerem i logo biegu oraz bardzo fajny prezent od firmy Odlo – czapka. Znalazł się też czas, aby pogadać ze znajomymi, już na parkingu spotkałem kolegów z drużyny, którzy przyjechali z Istebnej.
Odprawa odbyła się o 10.50. Omówiono na niej przebieg trasy i przeszkody. Następnie dowiedzieliśmy się, jak dotrzemy na linię startu. Mieliśmy dojść lub dojechać trasą narciarską (według uznania) do górnej części wyciągu krzesełkowego na Kotelnicy i następnie zjechać wyciągiem w dół. Dopiero stąd było widać jak ostry mamy do pokonania podbieg.
Wszyscy zaczęli się rozgrzewać i oddawać rzeczy do depozytu. Następnie ustawianie w torach. Generalnie organizator wymyślił, że powinniśmy ustawiac się zgodnie z kolejnością numerów na koszulkach. Tego wymogu raczej nie udało się spełnić i wydaje mi się, że bez szkody dla imprezy. Przed startem do biegu zagrzewał nas konferansjer w ubraniu góralskim oraz głos zabrał Sebastian Karpiel-Bułecka.
Wreszcie zawodnicy ruszyli do biegu. Nie będę pisał jakie katusze przeżywałem na podbiegu na Kotelnicę. Nie było łatwo. Na samej końcówce wzniesienia (lotna premia) mocny doping publiczności pomagał zawodnikom pokonać ostatnie metry. Teraz zjazd na trasę biegową i tu dopiero trochę odpocząłem. Pokonanie dwóch kółek i przeszkód było czystą przyjemnością w porównaniu z pierwszym etapem. Teraz ostatni etap i wymarzona meta. Tu również nie było łatwo. Ostry podbieg, slalom, ale na szczycie świetny doping górali dmiących w trąby i uderzających w krowie dzwonki spowodował, że wykrzesałem z siebie jeszcze resztkę sił i wbiegłem na metę. Tam czekała na mnie dumna żona.
Z biegu oraz 43. miejsca wśród mężczyzn jestem bardzo zadowolony. Nie walczyłem tu o miejsce w czołówce, a bardziej ze swoimi słabościami. Gratuluję wszystkim 104 zawodnikom, którzy ukończyli bieg. Zwycięzcami czyli Zbójnikami Roku zostali: Andrzej Pradziad z wynikiem 00:25:49 i Martyna Galewicz, która trasę pokonała w czasie 00:28:34. Ich świetne wyniki robią duże wrażenie.
Organizator w mojej ocenie spisał się na medal. Mimo dość zawiłej logistyki wszystko udało się na 100%. Świetna organizacja, znakomita oprawa, bardzo dobre przygotowanie tras. Dużym plusem było też to, że na wyniki i dekorację nie trzeba było długo czekać. Red Bull Bieg Zbójników to impreza, którą warto polecić wszystkim biegaczom. Do zobaczenia za rok.
Najlepsi na mecie III Red Bull Bieg Zbójników
Mężczyźni
- ANDRZEJ PRADZIAD, 00:25:49
- MATEUSZ HARATYK, 00:26:14
- DANIEL IWANOWSKI, 00:26:38
- KACPER ANTOLEC, 00:27:01
- ŁUKASZ KUNC, 00:27:34
- MARCIN BUNDZ, 00:27:55
Kobiety
- MARTYNA GALEWICZ, 00:28:34
- KAROLINA PITOŃ, 00:31:02
- BEATA LASSAK, 00:31:27
- ANNA MĄKA, 00:31:37
- PATRYCJA HOJNISZ, 00:31:48
- JUTYNA PRADZIAD, 00:32:25
Poniżej galeria zdjęć z imprezy przygotowana przez organizatora – Red Bull.