Czarodziejem nie jest i obiecać nic nie może. Ale wyzwanie podejmie. Będzie ciężko, pod górę, a choć ich drogi już się kiedyś skrzyżowały, cała zabawa zacznie się od początku.
Aleksander Wierietielny, znany w brukowcach jako Wierietielny (67 l.), pod swoje szkoleniowe skrzydła przygarnął największą polską nadzieję żeńskich biegów na nartach Sylwię Jaśkowiec. Ekhm. Jaśkowiec (28 l.). I choć zawartość tabloidowego nawiasu może wskazywać na zaawansowany (jak na sportowca) wiek, świeżo zapoznana z podium PŚ Polka najlepsze lata może mieć jeszcze przed sobą.
Biegi narciarskie to nie piłka nożna, w której skrzydłowi powyżej trzydziestki ledwo poruszają się po murawie. W sektorze wytrzymałościowym możliwe jest naprawdę wiele, a dobrym, jeśli nie najlepszym na to przykładem jest Andrus Veerpalu. Estończyk nie tylko startował do czterdziestki. On, „prawie emeryt”, potrafił w tych startach wygrywać! W Libercu, w wieku 38 lat, zgarnął tytuł mistrza świata. Idąc tym tropem, Jaśkowiec na sięganie po metalowe krążki ma jeszcze co najmniej dekadę. A wykorzystać można ją wspaniale.
Oczywiście „samo” to się tylko zdrowie psuje. Narty po sukcesy bez narciarza nie pojadą, a źródłem dobrego napędu jest tylko perfekcyjnie przygotowane ciało. W procesie jego kształtowania udział bierze nie tylko sportowiec. Bierze i trener. Były już boss polskiej kadry Ivan Hudac zrobił z Jaśkowiec narciarkę zdolną do walki o, powiedzmy, pierwszą dziesiątkę Pucharu Świata. Wyczyny takie jak ten z Oberhofu cieszą, ale nie będą satysfakcjonujące, gdy zaraz po nich nie następują podobne. Polka uznała, że po odejściu Słowaka jej rozwój stanie pod znakiem zapytania. Po chłodnej analizie sytuacji spytała o współpracę Justynę Kowalczyk, która już wcześniej rozpoczęła treningi z Maciejem Kreczmerem. Duet się sprawdził, to czemu by nie trio? – pomyślała pewnie mistrzyni olimpijska i na przygarnięcie koleżanki się zgodziła. Wierietielny z nowego nabytku też się ucieszył. Jak cytuje go pzn.pl, trener stwierdził, że obie dziewczyny mają potężny potencjał w sprincie drużynowym, który w Falun odbędzie się techniką dowolną. To ta sama konkurencja, w której z marszu prawie zawojowały Soczi. – Obie zawodniczki pokazały się z bardzo dobrej strony, zajmując piąte miejsce. Nigdy wcześniej nie trenowały razem startu w tej konkurencji. Jeśli ze ich zdrowiem będzie dobrze, to mam nadzieję, że w Falun wynik będzie równie dobry, a może nawet lepszy – powiedział Aleksander Wielki (znów powiało tabloidem).
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Jaśkowiec wybrała dobrze. Zaryzykowała i wyszła z tego na tarczy, co może zaowocować już najbliższej zimy. Krytycy podnieśli głos, że Polka zwyczajnie nie wytrzyma tempa i trudów. Z takim fachowcem? To nie junior, by nie wiedzieć, co i dla kogo jest w treningu najlepsze. Kolejną ważną kwestią jest sama możliwość biegania u boku Justyny Kowalczyk. Można ją lubić lub nie, ale chęć dorównania takiej gwieździe (?) motywuje bardziej niż milion dolarów. Po pudle w Oberhofie, świetnym starcie w Szklarskiej Porębie i równych występach na innych śniegowych arenach wypada mieć nadzieję na więcej. A więcej od Krężeloka da jej na pewno poczciwy Wierietielny. Pytanie tylko, czy ten pierwszy się nie obrazi?
„takiej gwieździe (?)” – Drogi Autorze, pytajnik jest zbędny, JK jest niekwestionowaną gwiazdą narciarstwa biegowego i to nie tylko w Polsce, bo to gwiazda światowego formatu. Można lubić lub nie, ale to przyznać trzeba.