O znaczeniu równowagi w biegu narciarskim nie powinno się nawet dyskutować. Jej zmysł, odpowiednie wyćwiczenie i późniejsze wykorzystanie mają znaczący wpływ na wynik w zawodach i przyjemność podczas treningu. Form ćwiczenia balansu ciałem jest wiele. My opisujemy jedną z najbardziej ekstremalnych – slackline, czyli chodzenie po taśmie.
Slackline to aktywność polegająca na poruszaniu się po luźnej (ang. slack) nylonowej taśmie rozwieszonej między dwoma oddalonymi od siebie punktami. Mogą być to drzewa (najczęściej wykorzystywane), wytrzymałe słupy, a w górach np. wystające skały. Jedynym ograniczeniem jest odpowiednia wytrzymałość elementów, a także przestrzeń, której będziemy potrzebowali do rozpięcia taśmy. Choć jest to młoda dyscyplina, szybko zyskała sobie sympatię młodzieży. W parkach, na skwerach, a nawet nad wodą zauważyć można zapaleńców z zapałem zmagających się z grawitacją. – Slackline to świetny trening wielu partii mięśni i nauka naszego ciała automatycznych zachowań w celu utrzymania równowagi – wyjaśnia jeden z czołowych polskich slacklinerów Marcin Korzeniewski.
Choć sztuka slackline to rodzina sportów ekstremalnych, spróbować może jej każdy. Na licznych warsztatach swoich sił próbują dzieci, a nawet osoby starsze. W chodzeniu po taśmie nie liczy się bowiem poziom wysportowania, ale chęć, samozaparcie i silna wola walki. Jak przekonuje serwis slackhouse.pl, jest to aktywność doskonale rozwijająca równowagę, koordynację czy orientację przestrzenną. Slackline pomaga też w pracy nad cierpliwością oraz wytrwałością. Czy taki opis może jeszcze budzić wątpliwości? „Slack” ma też cechy zbliżone do biegu narciarskiego. Podobnie jak przy poruszaniu się nartach, tak i w trakcie treningu na taśmie pracują praktycznie wszystkie mięśnie ludzkiego ciała.
Nie tylko metr nad ziemią, nie tylko spacerowanie
Choć forma slackline, o której będzie mowa w kontekście treningu narciarza biegowego, ogranicza się do krótkiej, nisko zawieszonej liny, to rodzina tego dyscypliny jest o wiele bogatsza:
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
a) highline – czyli taśma zawieszona na dużej wysokości. Ta odmiana „slacka” wymaga od śmiałka ogromnej odwagi i umiejętności. Ponadto, aby założyć highline, trzeba wykazać się niemałymi umiejętnościami i wiedzą z zakresu wspinaczki i alpinizmu. Założenie taśmy czy zabezpieczenia (tzw. back-up) to poważna sprawa. Przejście wysoko zawieszonej taśmy jest niebywałym i niepowtarzalnym przeżyciem. – Highline jest kwintesencją tego sportu. Za każdym razem musimy zmierzyć się z ogromną przestrzenią, wysokością i naszym strachem. Musimy też zaufać sobie by pewnie kroczyć po taśmie – twierdzi Korzeniewski, dla którego takie przejścia są prawie codziennością.
b) trickline – to szersza (do 5 cm), krótka i nisko zawieszona taśma. Jak wskazuje nazwa, służy ona do wykonywania przeróżnych akrobacji i ewolucji. Najlepsi tricklinerzy potrafią m.in. wykonać salto, a nawet przejść na rękach.
c) longline – niezbyt wysoka, lecz bardzo długa taśma (zazwyczaj trenuje się na ok. 100 metrowej). Jej pokonanie wymaga imponującej koncentracji i równowagi, ponieważ w środkowej sekcji wychylenia taśmy (a co za tym idzie również i nas) sięgają nawet kilku metrów. Rekord świata na longline to aż 494 metry.
d) waterline – letnie wypady nad jezioro to wśród slacklinerów idealna okazja do rozwieszenia taśmy tuż nad taflą wody. Tutaj długości są bardzo rozbieżne, a najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa wynikające z upadku. Waterline może być bardzo długi, ale i stosunkowo krótki. Idealnie nadaje się do praktykowania trudnych, skomplikowanych ewolucji.
Korzeniewski: – Waterline wydaje się być najprzyjemniejszą odmianą slacka i tak jest faktycznie. Jednak mimo całej zabawy związanej z wpadaniem do wody jest to dosyć trudna odmiana slacklinu. Falująca woda skutecznie zaburza nasz zmysł równowagi, co czyni przejście taśmy o wiele trudniejszym niż nad ziemią.
Po co narciarzowi slackline?
Do zabawy, można powiedzieć. Jasne, ale jeśli za tą zabawą pójść może bardzo zaawansowany trening równowagi, dlaczego by nie spróbować? Możliwości rozwoju tego zmysłu jest sporo. Można ćwiczyć na piłce, utrzymywać się na jednej nodze… można też połączyć przyjemne z pożytecznym. Jak? Chodzić po taśmie!
Poczucie równowagi jest w narciarstwie biegowym absolutną podstawą efektywnego wykorzystania swoich umiejętności. – W kroku łyżwowym, który preferuję jako biathlonista, najistotniejsze jest, by jak najdłużej utrzymać się w ślizgu na jednej narcie. Od tego, obok innych czynników, zależy stopień efektywności naszego biegu – mówił jeden z czołowych polskich biathlonistów Radek Szwade na organizowanym przez nasz portal Nordic Weekendzie w Dusznikach-Zdroju na jesieni 2013 roku. Podczas tego samego szkolenia bardzo wiele uwagi poświęcił właśnie równowadze, do pracy, nad którą zaprezentował mnóstwo rewelacyjnych ćwiczeń. Jak twierdzi, slackline także świetnie wpisuje się w ten kanon. Z tej formy aktywności korzysta wiele kadr narodowych. W tym nasza.
Chcę mieć własny sprzęt
Żeby stać się posiadaczem podstawowego zestawu, wystarczy rozejrzeć się na licznych portalach aukcyjnych. Oprócz tego w kraju pojawia się coraz większa ilość producentów czy dystrybutorów ekwipunku. Jeszcze kilka lat temu dostęp do sprzętu był utrudniony, jednakże stały wzrost popularności dyscypliny niejako „wymusił” rozwój tej gałęzi rynku. Na portalach aukcyjnych ceny zestawów zaczynają się od kilkudziesięciu złotych. Dla przykładu, komplet „Leviset” dostępny na stronie SLACKLINE.PL to koszt rzędu 96 złotych (plus opłata za przesyłkę). Piętnastometrowa taśma, napinacz i pętla stanowiskowa są na tyle proste w montażu, że z zadaniem poradzi sobie absolutnie każdy. Taki komplet to szansa nie tylko na trening, ale i na znakomitą rozrywkę, jaką można stworzyć wokół slackline’u.
WIDEO: ZOBACZ, JAK MOŻNA BAWIĆ SIĘ PRZY SLACKLINE!
Jak założyć taśmę
Zakładanie taśmy to jednocześnie łatwa i trudna kwestia. Z montażem powinna sobie poradzić jedna osoba, jednak dla komfortu i szybkości pracy lepiej poprosić o pomoc kompana. Pierwszym krokiem jest znalezienie dwóch stabilnych drzew. Następnie na jednym z nich zapętlamy stronę taśmy, której koniec zdobi przyszyta pętla. Przeplatamy przez nią koniec slacka, a następnie rozciągamy taśmę do drugiego drzewa. Tutaj potrzebna będzie pętla stanowiskowa i napinacz. Wszystkie elementy łączymy ze sobą, a następnie przeciągamy taśmę przez metalowy bęben napinacza. Ostatnim krokiem jest zabezpieczenie urządzenia i sprawdzenie, czy cała konstrukcja trzyma się stabilnie. Wszystkie zawiłości tłumaczy poniższy film:
– Montaż dłuższych i wyższych taśm jest bardziej skomplikowany. Do ich napięcia potrzebujemy systemu naciągowego zbudowanego z bloczków i liny. Wraz ze wzrostem naszego zaawansowania i możliwości potrzebujemy więcej wytrzymałego i profesjonalnego sprzętu. Wszystkie elementy są testowane w laboratoriach, więc możemy być pewni, że nas nie zawiodą – przekonuje popularny „Cinek”. Jak mówi, pęknięcia zdarzają się bardzo rzadko, ale warto zawsze dodatkowo się zabezpieczyć.
UWAGA:
- Pamiętajmy, by taśma nie była skręcona.
- Warto owinąć drzewo choćby ręcznikiem – kora nie uszkodzi struktury taśmy, a taśma nie uszkodzi kory.
- Nie napinajmy taśmy zbyt mocno.
- Po skończonym treningu zadbajmy o odpowiednie przechowanie sprzętu.
- W czasie demontażu i luzowania taśmy zachować szczególną ostrożność. Trzymajmy dłonie z dala od systemu napinającego.
- Rozwieszajmy taśmy maksymalnie na wysokości ok. jednego metra.
- Przed każdym użyciem należy sprawdzać stan techniczny sprzętu.
- Zabierzmy ze sobą przyjaciół!
Slackliner chętnie pomoże
Z pozoru prosta dyscyplina sportu (przez niektórych nazywana raczej „sztuką”) w gruncie rzeczy wymaga regularnego treningu. Nie od razu przejdziemy przez całą długość „slacka”, nie od razu też sprawi nam to pełnię przyjemności. Ale tak jest wszędzie i ze wszystkim. Ludzie w gruncie rzeczy dzielą się na tych, którzy do swoich umiejętności wolą dojść sami, oraz na tych, dla których pomoc z zewnątrz może okazać się bardzo przydatna. Dla drugiej grupy jest pewna możliwość – przy okazji dobrej pogody i coraz wyższych temperatur, miejskie parki, lasy i polany regularnie odwiedzają doświadczeni slacklinerzy. W znakomitej większości są to ludzie pozytywnie usposobieni, wyluzowani i chętni do pomocy. Na pewno bez problemu zgodzą się na spotkanie, by zarazić swoją pasją kolejnych amatorów.
Najlepszym sposobem znalezienia miłośników slackline są portale społecznościowe. W każdym większym mieście slacklinerzy organizują się na Facebooku, tworząc grupy lub różnorakie fanpage. Tam na bieżąco można śledzić ich poczynania i dołączyć do któregoś z wydarzeń. – Kiedy tylko czas na to pozwala, organizujemy wiele slackowych spotkań w parku oraz wypadów za miasto. Zawsze jesteśmy otwarci na nowe osoby i staramy się, żeby wisiała też taśma do nauki chodzenia. Slackline sprawia nam tyle radości i satysfakcji, że grzechem byłoby nie dzielić się nimi z innymi – mówi Korzeniewski. I trudno mu nie uwierzyć.