Chętnie zapłacę parę złotych za przygotowaną i niezadeptaną trasę. Taka opłata nie zniechęci narciarzy, ale skutecznie odstraszy pieszych spacerowiczów. O ile nie wlezą w innym miejscu. Ale nawet bez sztucznego śnieżenia – rozumiem, że ratrak kosztuje, paliwo kosztuje, kierowcy ratraka też trzeba zapłacić. Są koszty, to powinna być opłata. Często wliczone jest to w opłatę parkingową, ale nie wszyscy przyjeżdżają samochodami, no i w aucie parę osób się mieści.
Oczywiście . Zdążamy w tym kierunku. Ale źle się nie dzieje, gdy w naszym ciągle zatrutym komunizmem społeczeństwie pewne decyzje lub działania władz lub grup społecznych są poprzedzone poszukiwaniem lub sprawdzaniem innych wariantów i dopiero gdy te się nie sprawdzają podejmowane są właściwe. Niekoniecznie zresztą potrzebne są takie decyzje – w Kościelisku widziałbym trasy tworzone przez spółkę cywilną właścicieli gruntów, na których biegną trasy i są usytuowane parkingi i inna infrastruktura .
Mnie przekonuje argument, że w pociągu można się zdrzemnąć, poczytać, odpocząć po zawodach czy intensywnym bieganiu.
Oczywiście zakładając, że mamy wygodne miejsce siedzące, a pociąg jest czysty i punktualny:)
Przy korzystaniu ze zniżek weekendowych czy rodzinnych cena przejazdu może być porównywalna do kosztów jazdy samochodem. Nie zapominaj Alu o płatnych parkingach. :). Środki komunikacji publicznej dają też „wolność” swobodnego wyboru miejsca startu i końca trasy. Dla narciarzy biegowych korzystających z tras przygotowanych nie ma to takiego znaczenia, ale dla tych „terenowych” to juz tak. Nie trzeba kombinować z „pętlami” albo z powrotem po „śladzie” do samochodu. A tak po prawdzie to w tym wszystkim najważniejszy jest …. śnieg. Jak będzie go dużo, to i w parku w mieście da sie poslizgać. 🙂
Taaa, fantastyczny jest powrót samochodem w niedzielne popołudnie z ośrodka narciarskiego do domu. Szczególnie jak lekko pruszy snieg a sznur samochodów jedzie z prędkością żółwia i co chwilę jakiś debil próbuje pokazać, że można szybciej jechać. Zazdroszczę Jakuszycom tej lini kolejowej i pociagów, które tam jeżdżą. Gdyby do Szczyrku jeździł pociąg, w zyciu nie jechałbym tam samochodem.
Cóż… Artykuł ten dowodzi tylko tego, że nie ma nic praktyczniejszegi i przyjemniejszego niż wyjazd na biegówki samochodem. Dorabianie na siłę ideologii do kompletnego nonsensu.
Coraz więcej ludzi zwraca też uwagę na komfort, mniej na oszczędności. Podróż samochodem do domu, np. na koniec weekendu z Jakuszyc do Warszawy, gdy cały dzień biegało się na nartach, może startowało w zawodach, będzie męcząca. Inaczej to wygląda, jeśli można wygodnie jechać pociągiem, zdrzemnąć się, może coś przeczytać. Kilka godzin spędzone za kółkiem to stracony czas. Kilka godzin w pociągu, gdy można poczytać, a nawet popracować, to efektywne wykorzystanie czasu.
Jest jeszcze sprawa infrastruktury na trasach biegowych. Potrzebne są miejsca na pozostawienie bagażu, przebranie się, może nawet wzięcie prysznica jeśli mamy podróżować wśród ludzi.
Racja, sama widzę, że im starsze dzieci, tym mniej bagażu, więc podróżowanie robi się coraz łatwiejsze. Jednak przy czteroosobowej rodzinie liczą się też koszty. A te korzystniej wypadają przy samochodzie (zwłaszcza na gaz). Natomiast samotny podróżnik z pewnością zaoszczędzi wybierając przejazd pociągiem.
Alu – Waga czterech par biegówek i czterech par kijów w pokrowcu tylko nieznacznie przekracza wagę pary nart zjazdowych i zdrowy mężczyzna bez problemu sobie poradzi, a nowoczesne plecaki są lekkie, pojemne i mają dużo możliwośći troczenia oraz kompensowania wielkości więc i bagaż problemem nie jest.;) A ile frajdy córki będą miały z jazdy pociagiem. 🙂
A powaznie mówiac/pisząc – problemem są tylko te czyste, punktualne i szybkie pociągi. Coś powoli się zmienia na plus, ale … za powoli. 🙁
Piotrze, wszystko prawda, tylko w jednym pomyliłeś się odrobinę. Nadawanie bagażu jest tak stare jak kolej. Najwyraźniej koleje szwajcarskie jako jedyne nie zlikwidowały jeszcze tej możliwości.
Chętnie zapłacę parę złotych za przygotowaną i niezadeptaną trasę. Taka opłata nie zniechęci narciarzy, ale skutecznie odstraszy pieszych spacerowiczów. O ile nie wlezą w innym miejscu. Ale nawet bez sztucznego śnieżenia – rozumiem, że ratrak kosztuje, paliwo kosztuje, kierowcy ratraka też trzeba zapłacić. Są koszty, to powinna być opłata. Często wliczone jest to w opłatę parkingową, ale nie wszyscy przyjeżdżają samochodami, no i w aucie parę osób się mieści.
Oczywiście . Zdążamy w tym kierunku. Ale źle się nie dzieje, gdy w naszym ciągle zatrutym komunizmem społeczeństwie pewne decyzje lub działania władz lub grup społecznych są poprzedzone poszukiwaniem lub sprawdzaniem innych wariantów i dopiero gdy te się nie sprawdzają podejmowane są właściwe. Niekoniecznie zresztą potrzebne są takie decyzje – w Kościelisku widziałbym trasy tworzone przez spółkę cywilną właścicieli gruntów, na których biegną trasy i są usytuowane parkingi i inna infrastruktura .
Mnie przekonuje argument, że w pociągu można się zdrzemnąć, poczytać, odpocząć po zawodach czy intensywnym bieganiu.
Oczywiście zakładając, że mamy wygodne miejsce siedzące, a pociąg jest czysty i punktualny:)
Przy korzystaniu ze zniżek weekendowych czy rodzinnych cena przejazdu może być porównywalna do kosztów jazdy samochodem. Nie zapominaj Alu o płatnych parkingach. :). Środki komunikacji publicznej dają też „wolność” swobodnego wyboru miejsca startu i końca trasy. Dla narciarzy biegowych korzystających z tras przygotowanych nie ma to takiego znaczenia, ale dla tych „terenowych” to juz tak. Nie trzeba kombinować z „pętlami” albo z powrotem po „śladzie” do samochodu. A tak po prawdzie to w tym wszystkim najważniejszy jest …. śnieg. Jak będzie go dużo, to i w parku w mieście da sie poslizgać. 🙂
Taaa, fantastyczny jest powrót samochodem w niedzielne popołudnie z ośrodka narciarskiego do domu. Szczególnie jak lekko pruszy snieg a sznur samochodów jedzie z prędkością żółwia i co chwilę jakiś debil próbuje pokazać, że można szybciej jechać. Zazdroszczę Jakuszycom tej lini kolejowej i pociagów, które tam jeżdżą. Gdyby do Szczyrku jeździł pociąg, w zyciu nie jechałbym tam samochodem.
Cóż… Artykuł ten dowodzi tylko tego, że nie ma nic praktyczniejszegi i przyjemniejszego niż wyjazd na biegówki samochodem. Dorabianie na siłę ideologii do kompletnego nonsensu.
Coraz więcej ludzi zwraca też uwagę na komfort, mniej na oszczędności. Podróż samochodem do domu, np. na koniec weekendu z Jakuszyc do Warszawy, gdy cały dzień biegało się na nartach, może startowało w zawodach, będzie męcząca. Inaczej to wygląda, jeśli można wygodnie jechać pociągiem, zdrzemnąć się, może coś przeczytać. Kilka godzin spędzone za kółkiem to stracony czas. Kilka godzin w pociągu, gdy można poczytać, a nawet popracować, to efektywne wykorzystanie czasu.
Jest jeszcze sprawa infrastruktury na trasach biegowych. Potrzebne są miejsca na pozostawienie bagażu, przebranie się, może nawet wzięcie prysznica jeśli mamy podróżować wśród ludzi.
Racja, sama widzę, że im starsze dzieci, tym mniej bagażu, więc podróżowanie robi się coraz łatwiejsze. Jednak przy czteroosobowej rodzinie liczą się też koszty. A te korzystniej wypadają przy samochodzie (zwłaszcza na gaz). Natomiast samotny podróżnik z pewnością zaoszczędzi wybierając przejazd pociągiem.
Alu – Waga czterech par biegówek i czterech par kijów w pokrowcu tylko nieznacznie przekracza wagę pary nart zjazdowych i zdrowy mężczyzna bez problemu sobie poradzi, a nowoczesne plecaki są lekkie, pojemne i mają dużo możliwośći troczenia oraz kompensowania wielkości więc i bagaż problemem nie jest.;) A ile frajdy córki będą miały z jazdy pociagiem. 🙂
A powaznie mówiac/pisząc – problemem są tylko te czyste, punktualne i szybkie pociągi. Coś powoli się zmienia na plus, ale … za powoli. 🙁
Piotrze, wszystko prawda, tylko w jednym pomyliłeś się odrobinę. Nadawanie bagażu jest tak stare jak kolej. Najwyraźniej koleje szwajcarskie jako jedyne nie zlikwidowały jeszcze tej możliwości.