Aż 198 osób ukończyło niedzielny bieg na pucharowej trasie w Jakuszycach. Zawodnicy startujący w piątej w tym sezonie odsłonie cyklu Salomon Nordic Sunday pokonali niemalże tą samą trasę, co tydzień wcześniej najlepsi zawodnicy świata.
– Z pucharowej piątki wyłączyliśmy tylko jeden fragment, z najtrudniejszym zjazdem. Wszystko po to, by nie zniechęcić do startu nieco słabszych technicznie zawodników, a przede wszystkim dać każdemu szansę na bezpieczną rywalizację – tłumaczy organizator cyklu SNS – Beata Lepka ze Stacji Jakuszyce.
Taka konfiguracja trasy zachęciła do startu aż 198 osób, które chciały zmierzyć się m.in. z Turbinką, czyli kilkusetmetrowym podbiegiem, na którym tydzień wcześniej Justyna Kowalczyk dokładała swoim rywalkom. Był także Zabijaka, czyli wymagający zjazd z dwoma zakrętami, na którym trzeba było się popisać dobrą techniką.
Nie dość, że trasa była trudna, to jeszcze pogoda chciała zestresować uczestników biegu. Jeszcze w sobotę, po kilku dniach odwilży, trasy w Jakuszycach były zlodzone i niezwykle niebezpieczne. Na szczęście w nocy przed startem spadło sporo śniegu, a pracownicy Stowarzyszenia Bieg Piastów oraz Stacji Jakuszyce stanęli na wysokości zadania i świetnie przygotowali trasę. Padało także na starcie obu biegów (ze względów bezpieczeństwa i komfortu zawodników, rozdzielono start „klasyka” i „łyżwy”). Tylko w przerwie między ściganiem się i podczas dekoracji zwycięzców świeciło słońce.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Nie dość, że zawodnicy Salomon Nordic Sunday mogli zmierzyć się na pucharowej trasie, to jeszcze mieli te same rozterki co uczestnicy Pucharu Świata tydzień temu. – Jak smarujesz? Co dziś trzyma? – te pytania powtarzali prawie wszyscy biegnący stylem klasycznym, jeszcze kilka minut przed startem.
Wielu zadecydowało, że nie będzie ryzykować i wybrało nartę z łuską, która może była wolniejsza na zjazdach, ale gwarantowała, że bieg będzie spokojniejszy, a narta będzie pewnie trzymała przy odbiciu.
Wielu z tych, którzy zaryzykowali, narzekali na mecie, że podczas biegu narta im „lodziła”. Częsty był widok zawodników, którzy zatrzymywali się na trasie i krawędziami zdejmowali śnieg i lód ze ślizgu.
A teraz o samej rywalizacji. Tradycyjnie najwięcej osób stawiło się na trasie biegu Mini (ok. 4,6 km) klasykiem. Tu pod nieobecność etatowego wygrywającego – Piotra Skowrona (biegł tego dnia w mistrzostwach Polski AZS na 15 km stylem dowolnym), najlepszy okazał się Wojciech Smykowski z Sosnówki.
Na dłuższym dystansie stylem klasycznym (ok 9,2 km) najlepszy był Andrzej Honczar z Białegostoku, który w tym sezonie w SNS wygrał już w Biegu Tysiąclecia. Drugi był Jakub Mroziński – aktualny mistrz Polski amatorów na trasie pucharowej, który w niedzielę z Honczarem przegrał ponad 50 sekund.
W biegu Mini stylem dowolnym walczących o pierwsze miejsce w generalce pogodził 20-letni Aleksander Piech z SMS Szklarska Poręba, który o 18 sekund wyprzedził Czecha Tomasa Malika, a o 22 sek. Zbigniewa Galika. Kolejne cztery sekundy dalej był syn Zbigniewa – niespełna 16-letni Mateusz.
Na dłuższym dystansie stylem dowolnym dominacja Czechów, już tradycyjnie była bezdyskusyjna. Tym razem wygrał Martin Janousek. Ten 22-letni zawodnik to czynny biathlonista z Jablonca, który dwa sezony temu rywalizował m.in. w mistrzostwach Europy w biathlonie. Etatowemu zwycięzcy tego biegu w SNS-ie – swojemu rodakowi Petrowi Pavlowi „dołożył” ponad 40 sekund. Pierwszy z Polaków – Bartosz Podkański był szósty.
A teraz najlepsze panie w niedzielnym ściganiu – Mini CT: Eva Sevcova (20 open), Mini FT: Iga Kordasiewicz (13 open), Mega CT: Jolana Benesova (16 open), Mega FT: Dorota Kloza (23 open).
Teraz czas na wielkie ściganie w Biegu Piastów (2-4 marca – Jakuszyce), a kolejna odsłona Salomon Nordic Sunday już 11 marca, także na Polanie Jakuszyckiej. Tegoroczny cykl zakończy się finałem 18 marca. Aby znaleźć się w klasyfikacji generalnej na koniec sezonu trzeba mieć zaliczonych pięć z siedmiu startów. Jeżeli ktoś z biegaczy po niedzielnym ściganiu ma dopiero trzy, musi wystartować w dwóch ostatnich biegach.
Zdaniem autora: Wiem, że to mało odważne z mojej strony, ale po stracie kija i nie ukończeniu Biegu Gwarków, nie mogłem ryzykować. Musiałem dobiec w niedzielę do mety, dlatego po zapoznaniu się z warunkami pogodowymi, zdecydowałem się na nartę z łuską. Już na pierwszym, nie tak stromym podbiegu, przekonałem się, że to dobry wybór. Przede mną rywale wychodzili z toru zaraz na początku, a ja całą prostą zrobiłem w torze. Na Turbince tak dobrze nie było, ale generalnie na całej trasie narta trzymała świetnie. Na szybkich zjazdach też sobie radziła. Gorzej ze mną. Brakuje mi jeszcze techniki zjazdowej. Ale ja ciągle się uczę. 27. miejsce w Mini CT w open uważam za nienajgorsze. Będzie lepiej, ciągle się uczę! I jeszcze podziękowania dla organizatorów i speców od przygotowania tras. Jeszcze kilkanaście godzin przed startem na Polanie był żywy lód. W nocy spadł śnieg i tylko dzięki pracy tych ludzi udało się naprawdę dobrze przygotować trasy.