Przejeżdżają nierzadko setki kilometrów, żeby to przeżyć, poczuć tę niezwykłą sportową atmosferę. Nawet, jeśli zajmują dalekie miejsca, w najlepszym razie w środku stawki, czują dumę i radość z samego dobiegnięcia do mety. Liczy się udział – jak w olimpiadzie. Często przyjeżdżają na zawody ze swoimi fanami – z rodziną i znajomymi, którzy choć sami nie biorą udziału w wyścigu, wspierają zawodników, kibicują (zwykle wszystkim) i przeżywają, a przy tym sami przyczyniają się do klimatu imprezy sportowej. A my, biegniemy dla siebie, ale też dla kibiców, bo cóż lepiej pomaga wykrzesać ostatnie siły na finiszu, jak własne imię usłyszane z boku trasy?
Tę sportową atmosferę znakomicie oddała Kate Styła w swoim krótkim dokumencie z Biegu Podhalańskiego, gdzie z mamą Anią i dwuletnim synkiem Hugonkiem pojechała kibicować swojemu tacie Andrzejowi.