Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Chmielewski w podróży: Lillehammer

opublikowano: 04 września 2014 autor: Michał Chmielewski

Norwegia zachwyca krajobrazem

Norwegia zachwyca krajobrazem Michał Chmielewski
Podczas wakacyjnych podróży nasz redaktor zawitał do Lillehammer. Przeczytajcie co może zainteresować tam narciarza biegowego oraz kogo można spotkać w ośrodku Birkebeineren.

Po lewej góry. Jadąc autem mijam kolejne, niewysokie wierzchołki, na których zboczach od lat rozwijają się lokalne farmy. Na drewnianych ścianach stodół dominuje ciemna czerwień. Norweskie słońce do najsilniejszych nie należy, ale dziś ten krajobraz oświetla doskonale. Na niebie żadnej chmury, a wiatr próbuje pokazać się tylko na jeziorze Mjøsa. Największym i najgłębszym w krainie fiordów.

Jestem w Lillehammer. Mieście dla norweskiego sportu rolkarz świętym prawie tak mocno, jak święte jest Holmenkollen. W regionie Oppland, jakieś 150 kilometrów na północ od Oslo, narciarstwo klasyczne przeżywa rozkwit. I jeśli wcześniej myślałem, że jest tak w całej Norwegii, to po zobaczeniu miasta-gospodarza igrzysk opinię tę mocno zweryfikowałem. Od 1994 roku, kiedy to najlepsi zimowi atleci globu zjechali tu walczyć o olimpijskie krążki, okolica przypomina wielki sportowy plac zabaw. Mijając kolejne ulice zauważam plac zabaw z mini-skocznią narciarską, dwa stadiony lekkoatletyczne, dwie hale lodowe (w tym mogącą pomieścić aż 11 tys. widzów Håkons Hall), kilka boisk do piłki nożnej, górujące nad miastem obiekty Lysgårdsbakken i – rzecz jasna – tuziny nartorolkarzy. To oni właśnie spowodowali, że w Lillehammer zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Gdzie tam u nas ze trzech takich w jednym miejscu. A co dopiero tylu! Zaskakująca jest nie tylko ich mnogość, ale też relacje na linii trenujący-kierowca. Osławiony na świecie spokojny i bezpieczny styl prowadzenia samochodów Norwegowie wykorzystują także wobec rolkarzy. Chcesz przejechać przez pasy? Zatrzymają się. Chcesz w spokoju dojechać do szczytu wzgórza? Nie wyprzedzą. Żebyś przypadkiem nie stracił rytmu.

Odkąd pojawiłem się w znanej choćby z Birkebeinerrennet miejscowości, głowę zaprzątała mi myśl o centrum biegów narciarskich. Miejsca, w którym trenują, spotykają się i startują najlepsi biegacze w kraju, a także mety słynnego wyścigu z serii Worldloppet. Nie było jej nigdzie w mieście, ani też pod skoczniami, gdzie usytuowane są również obiekty do narciarstwa dowolnego.

- Cały ośrodek biegowy znajduje się powyżej rozbiegu skoczni, na płaskowyżu. Tam znajdziesz i trasy nartorolkowe, i parkingi, strzelnicę biathlonową... Wszystko, co potrzebne do trenowania – powiedział mi poznany na miejscu Kris. On sam biega zimą na nartach i często korzysta z usług ośrodka Birkebeineren. Nie czekając na lepszy moment wsiadłem w samochód i pojechałem pod wskazany adres. Komunikacja w centrum nie należy do najłatwiejszych, a sprawy wcale nie ułatwiają rzadko ustawione znaki. Najlepiej jest skorzystać z systemu GPS, w który wpisujemy dane 61.1340783 N, 10.5040243 E. Właściwa, stroma i kręta droga rozpoczyna się jednej z wyżej położonych dzielnic. Zamiast udawać nawigatora, polecam zerknąć na mapę. Będzie szybciej.

Ja na górę dojechałem całkiem sprawnie, a na moje strzelabiathlonistka auto czekał olbrzymi plac parkingowy. Podczas ważnych zawodów z powodzeniem pomieści on kilkaset pojazdów. Latem świecił pustkami, chociaż w oddali słychać było charakterystyczny dźwięk wbijanych w asfalt kijów. Są więc i nartorolki. Oznakowana trasa kończy się i rozpoczyna na czymś na kształt stadionu, które właściwie wyróżnić można dwa. Jeden to polana z mostkami, tunelami i budynkiem zawodów, drugi zaś – ze strzelnicą - służy biathlonistom. Na prostokątnym pasie utwardzonej nawierzchni swoje talenty rozwijają najmłodsi. Widok stawiającego pierwsze kroki na kołach kilkulatka jest naprawdę uroczy, ale moją uwagę przykuł obklejony sponsorami kolos. Kadrowicz? Kiedy wyjąłem aparat, ten zdążył już zniknąć za zakrętem. Uwierzcie mi na słowo.

Przed wejściem na rolkostradę stoi tablica z regulaminem (żadnych kar i gróźb, raczej dobre rady), a tuż obok schemat i parametry tras. Co ważne, obie informacje dostępne są zarówno po norwesku, jak i angielsku. Mową Szekspira posługuje się w ojczyźnie łososia prawie każdy, co jest dla obcokrajowców sporym ułatwieniem. Po przypięciu nartorolek można, zupełnie za darmo, korzystać z uroków okolicy - od rana do wieczora!

Lillehammer to nie tylko uprawianie sportu, ale i jego kreowanie. Jeżdżąc po okolicznych wsiach natrafiłem na znajomo brzmiącą mieścinkę Madshus. Możecie teraz pójść do piwnicy i sprawdzić czy ten sam napis nie widnieje na waszych biegówkach. Jeśli tak, bądźcie pewni, że pochodzą właśnie stamtąd. Drugi wielki producent swoją siedzibę ma już w samym mieście, o czym dowiedziałem się od... mistrzyni olimpijskiej z Soczi. To Swix. Podczas wypoczynku nad tamą (o ironio, również nazywaną Birkebeineren) dosiadła się w pobliże Maiken Caspersen Falla. Bez wielkiego hałasu i spędu natrętnych fanów. Tak po prostu, po ludzku.

- Lillehammer to moje miejsce. Mieszkam tu, trenuję i falla wracam chętnie w każdej wolnej chwili. Na stadionie biegowym jest wszystko, co potrzeba. Te kilka kilometrów rolkostrady spokojnie zaspokajają nasze potrzeby. Zimą do biegania tych pętli jest całe mnóstwo. Nawet nie wiem czy kiedyś zdołam je wszystkie pokonać – przyznała wyraźnie zadowolona, że rozpoznał ją obcokrajowiec. Na mój żart o tłumach nartorolkarzy odpowiedziała z uśmiechem: - W Polsce biegasz pewnie tylko Ty i „Żustina"? Niewiele się pomyliła, a całe spotkanie skwitowaliśmy wspólnym „selfie". O ile po konferencji prasowej podczas PŚ w Jakuszycach uważałem ją za zarozumiałą, o tyle w wakacyjnej chwili relaksu okazała się być rozmowną i miłą dziewczyną. Ale czy żyjąc w takim miejscu można się w ogóle dołować?

Prochu na nowo nie odkryję pisząc, że Norwegia ma w sobie coś szczególnego. Raj dla miłośników natury, przygody i aktywnego wypoczynku. Wysoki standard życia, kultura i umiłowanie sportu powodują, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc przeze mnie odwiedzonych. Widząc tamtejszą infrastrukturę i nie mam wątpliwości – nieprędko ktokolwiek dorówna im na biegowych trasach. I jeśli my stolicę zimy mamy w Zakopanem, tę norweską wydaje się być właśnie Lillehammer.

zaktualizowano piątek, 05 września 2014 13:59
Oceń artykuł
(3 głosów)
Michał Chmielewski

Michał Chmielewski

Dziennikarz sportowy specjalizujący się w narciarstwie klasycznym. Niestety nie udało mu się być najlepszym na polu sportowym - wiele lat spędzonych przy skoku o tyczce nie przyniosło upragnionego medalu Mistrzostw Polski. Wieloletni narciarz i zjazdowiec nawrócony na biegówki. Współtwórca cyklu "Polska biega na biegówkach" w Gazecie Wyborczej. Ze spikerskim i radiowym doświadczeniem stara się nieść najlepsze informacje i opinie.

Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas