Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Pożegnanie z fluorem, czyli mała rewolucja w poślizgowych smarach narciarskich [ANALIZA]

opublikowano: 10 marca 2020 autor: Łucja Łukaszczyk
Lek na całe zło okazał się nie mniejszym złem. Tak można podsumować ostatnie regulacje Unii Europejskiej i FIS, dotyczące kwasów prefluorooktanowych (PFOA) stosowanych od trzydziestu lat w smarach narciarskich. To właśnie owe związki fluoru z węglowodorem sprawiają, że Twoje narty pędzą jak szalone. Wyjaśniamy, co tak naprawdę oznaczają nowe przepisy i jakich należy spodziewać się zmian na rynku smarów.

Pamiętam pewien dreszczyk podniecenia dobre osiem lat temu, gdy mój domowy serwismen powiedział, że na Jizerską 50 i Bieg Piastów posmarujemy narty tajemniczym HF-em. Nie wiedzieliśmy wtedy, że przy nakładaniu smarów z fluorem trzeba się zabezpieczać. Nie wiedzieliśmy, jak ten HF dokładnie działa – miał ponoć sprawić, że narty będą jechać szybciej. Faktycznie, jechały. Przez kolejne lata kostki drogiego HF-u przeleżały w naszej skrzyneczce na smary, bo wraz z przeprowadzką w Tatry, przerzuciliśmy się na narty backcountry, na których zbyt szybka jazda bywa bardziej przeszkodą niż zaletą.

Gdy my pierwszy raz eksperymentowaliśmy z HF-em (smarem o wysokiej zawartości fluoru), producenci smarów już od dwóch lat wiedzieli, że w ciągu niespełna dekady w krajach Unii Europejskiej nie będzie można produkować ani importować smarów narciarskich, które zawierają PFOA zwane „wiecznymi chemikaliami".

Jego śliskość C8

Chodzi tu zwłaszcza o prefluorowęglowodory C8, czyli takie, które mają osiem w pełni fluorowanych atomów węgla. Taka struktura sprawia, że są one wyjątkowo odporne na działanie wody i bardzo trwałe. Smary z fluorem zabezpieczały zatem ślizg przed wilgocią, która spowalnia jazdę i długo utrzymywały się na narcie. Ta sama substancja wykorzystywana jest m.in. w wodoodpornych materiałach, pudełkach do dań na wynos, nici dentystycznej czy naczyniach z teflonem. Ten ostatni trafił zresztą do „Księgi Rekordów Guinnessa" jako najbardziej śliski materiał na świecie. W świecie sportu wyczynowego, gdzie liczy się każda sekunda i narty pędzące nawet w mokrych warunkach – substancja jak z bajki.

Początkowo unijna dyrektywa miała wejść w życie w 2017 r., ale nie weszła. Ostatecznie zacznie obowiązywać 4 czerwca 2020 r. Być może wszystko przebiegłoby bez większego szumu, gdyby nie FIS, który pod koniec listopada 2019 r. dolał oliwy do ognia. Międzynarodowa Federacja Narciarska ogłosiła bowiem, że ze względu na „negatywny wpływ na środowisko i zdrowie" od sezonu 2020/2021 we wszystkich narciarskich dyscyplinach obowiązywać będzie zakaz stosowania fluorowych smarów z frakcją C8 oraz... C6. Ta druga ma w łańcuchu „tylko" sześć cząstek, więc szybciej się rozkłada i teoretycznie powinna być mniej szkodliwa. Teoretycznie, bo Europejska Agencja Chemikaliów (ECHA) określiła C6 „substancją wzbudzającą szczególnie duże obawy ze względu na swoje bardzo trwałe i bioakumulujące właściwości".

Andrzej Marasek, przedstawiciel polskiej firmy IKA produkującej smary przyznaje, że ten „dobry" fluor też szkodzi: „Fluor jest fluorem. Tylko jeden jest bardziej toksyczny, drugi mniej". Tadeusz Niebudek z Toko wyjaśnia z kolei, że „C6 to jedna stutysięczna objętości poprzedniego składnika fluorowego, czyli C8. Jego zawartość jest na tyle śladowa, że została przez Unię zaakceptowana". Nieoficjalnie mówi się jednak, że w Unii Europejskiej produkcja C6 zostanie zakazana w 2022 r. Widać działania FIS nie biorą się znikąd.

Amatorzy w oparach fluoru

No dobrze, ale co to wszystko zmienia dla nas, amatorów? Na razie niewiele. Unijna dyrektywa zabrania po 4 czerwca produkcji smarów z PFOA, ale biegacze amatorzy wciąż mogą używać smarów fluorowych, a firmy i sklepy wciąż mogą sprzedawać magazynowe zapasy. O tym, że trochę jeszcze ich zostało, można było przekonać się choćby w strefie EXPO na Biegu Piastów, gdzie wciąż dostępna była cała gama produktów z fluorem.

Być może w przyszłym sezonie spadnie nieco cena dość drogich smarów fluorowych. W końcu nie będą mogły być stosowane na zawodach FIS. Z drugiej strony wciąż zostają tysiące biegaczy, którzy startują w biegach długodystansowych, a tych regulacje nie obejmują, za to smar, który da dobrą jazdę na całej długości 50, 70 czy 90 km zawsze jest w cenie. Wyprzedaż zapasów ma już za sobą Toko. „Toko to Szwajcarzy, dla nich ekologia zawsze była bardzo istotna. Firma od 8 lat przygotowywała się do zmiany smarów. Już w zeszłym roku mieliśmy obniżone ceny HF-ów, by wyprzedać zapasy i w nowy rok wejść z całkowicie nową kolekcją. Tak też się stało" – mówi Niebudek.

Tadeusz Niebudek

Elephant Pro Sport - dystrybutor smarów Toko w Polsce

"W kontekście fluorów trzeba rozpatrywać dwie rzeczy: sport i narciarstwo powszechne. W sporcie nie ma kompromisów, liczy się tylko wynik. Wszystkie inne aspekty zawsze były odsuwane na bok, bo liczyło się to, kto wygra. Natomiast świadomość tego, że fluor jest szkodliwy, jest powszechna od czasów, gdy wycofano go z past do zębów czy fluoryzowania wody do picia. Jeśli chodzi o Unię Europejską, nie ma odwrotu, tu wszystko będzie szło w kierunku eko. Pytanie tylko, na ile – jako wspólnota europejska – wychodzimy przed szereg w stosunku do krajów, które w UE nie są. Mam tu na myśli Chiny czy Rosję, gdzie nie ma żadnych dodatkowych ograniczeń, jeśli chodzi o środowisko".

Tych z Was, którzy sami przygotowują sobie narty do startów, ucieszy zapewne wprowadzenie od przyszłego sezonu ekspresowych smarów parafinowych w spreju. Ich aplikacja będzie szybsza, łatwiejsza i ponoć zdrowsza, bo nie wymagają użycia żelazka i cyklinowania. Będą oczywiście zgodne z unijną regulacją (czyli będą zawierać frakcję C6), a niektóre – zupełnie wolne od fluoru. W końcu firmy produkujące smary nie zasypały gruszek w popiele i już opracowały pierwsze alternatywy dla fluoru, które – co ważne – nie dają gorszych efektów. „Według testów laboratoryjnych nowe smary mają tę samą szybkość. Trwałość na ślizgu jest dokładanie taka sama. W Jakuszycach podczas biegów dwóch naszych serwisantów powiedziało nawet, że jechały lepiej niż poprzednie HF-y. Myślę więc, że tutaj nikt na tym nie straci, a zyskamy wszyscy, a przede wszystkim środowisko" – mówi Niebudek. Także IKA wyprodukowała już serię trzech smarów bez fluoru i również one, według słów Maraska, nie powinny być wolniejsze.

Czy zatem, skoro udało się znaleźć zamienniki dla fluoru, cena nowych smarów będzie bardziej przyjazna dla portfela? „Użycie fluoru było proste. Był to związek powszechnie znany, powszechnie dostępny i najszybszy. Natomiast wytworzenie smarów z nowych komponentów jest znacznie droższe niż użycie fluoru, więc ich cena powinna być wyższa. Pozostaje kwestia tego, czy producenci smarów podniosą ceny tego nowego produktu, czy nie. Toko póki co utrzymuje te ceny na poziomie smarów fluorowych" – zdradza Tadeusz Niebudek. Inaczej widzi to Andrzej Marasek z IKA: „Próbujemy w tej chwili z 2-3 innymi składnikami i nie sądzę, by były droższe. Myślę, że cena będzie ta sama albo będą nawet tańsze od fluorów".

Bardzo zły czy tylko zły?

Jakie mogą być skutki częstego kontaktu z wytwarzanym przemysłowo fluorem? Można znaleźć informacje, że powoduje m.in. problemy z tarczycą, płodnością, uszkadza wątrobę, obniża odporność i sprzyja powstawaniu nowotworów. Czyli mniej więcej to samo, co choćby dym z polskich kominów. W przypadku narciarstwa biegowego istotne wydają się dwa aspekty: wpływ na człowieka, który smaruje narty parafinami, proszkami czy mydełkami z fluorem oraz to, jak smary, które podczas biegu zostają na śniegu, wpływają na środowisko.

Skandynawskie badania z 2010 r. wykazały, że serwismeni teamów startujących w pucharach świata mają średnio 45 razy więcej fluorocarbonu we krwi niż osoby, które nie mają nic wspólnego z biegami narciarskimi. I to mimo zabezpieczeń w postaci maski z zaawansowanymi filtrami i specjalnych systemów wentylacji w kabinach serwisowych. Najbardziej szkodliwe jest bowiem oddychanie oparami fluoru, które powstają podczas obróbki termicznej, czyli za pomocą żelazka. A czy okazjonalne smarowanie nart HF-em dwa, trzy razy w sezonie przed startami też jest szkodliwe? „W przypadku używania smarów fluorowych zawsze było zalecenie, by były one nakładane w dobrze wentylowanych pomieszczeniach i by osoba, która je nakłada, miała maskę jako dodatkowe zabezpieczenie. Fluory zawsze były i są szkodliwe i trzeba chronić się przed ich oparami, natomiast jaka jest skala tej szkodliwości w przypadku stosowania ich kilka razy w roku – nie jestem w stanie osądzić" – mówi Tadeusz Niebudek. Wydaje się, że problemem w przypadku amatora może być to, że nawdychanie się fluoru spod znaku C8 podczas smarowania biegówek może dołożyć ziarnko do i tak częstego kontaktu z PFOA w przedmiotach codziennego użytku. Tym bardziej, że smary fluorowe smarom fluorowym nierówne.

Ciekawy eksperyment w tym zakresie przeprowadził niedawno norweski dziennik „Dagbladet". Kupił w sklepach 11 smarów z fluorem, które następnie zostały przebadane w laboratorium chemicznym na uniwersytecie w Sztokholmie. Dziennik chciał sprawdzić, czy i o ile przekroczony jest w nich limit zawartości C8, ustalony przez Europejską Agencję Chemikaliów na 25 nanogramów na 1 gram. Laboratorium stwierdziło, że wartości C8 były średnio 134 razy wyższe niż dopuszcza wchodząca w czerwcu dyrektywa. Jeden ze smarów (ponoć pochodził jeszcze z 2009 r. i nie powinien być w ogóle w sprzedaży), przekraczał dopuszczalne normy aż 1215 razy!

PFOA na Biegu Wazów

Andrzej Marasek

przedstawiciel firmy IKA

"Uważam, że kilka lat temu smary poszły w złym kierunku. Powinno się je uprościć w sensie składników. Podejrzewam jednak, że w sporcie wyczynowym nie pozbędziemy się fluoru tak szybko. Będą sprawdzane narty, ale śmiem wątpić, czy to jest w ogóle do sprawdzenia na większą skalę, zwłaszcza w polskich warunkach. Kierunek jest jednak dobry. Jesteśmy za tym, by pozbyć się fluoru i innych toksycznych związków. Mam nadzieję, że do tego dojdzie i uprościmy sprawę".

Sporym problemem jest zanieczyszczenie fluorem wody w okolicach fabryk, w których wytwarza się związki PFOA. Tak stało się m.in. we włoskiej miejscowości Trissino, gdzie mieściła się fabryka Miteni produkująca m.in. smary zawierające frakcję C8. Według raportu WHO z 2017 r. Miteni zatruł tą substancją wodę pitną dla ponad 12 tys. osób. Powstaje zatem pytanie, jak kwasy prefluorooktanowe wpływają na wody powierzchniowe oraz na glebę na trasach narciarskich maratonów, gdy w krótkim czasie pojawi się na nich kilka tysięcy zawodników, z czego przynajmniej połowa będzie miała na ślizgach HF-y? W 2014 r. sprawdził to Joakim Mesch z uniwersytetu w Uppsali. Po Biegu Wazów pobrał trzy próbki: wodę z jeziora położonego z dala od trasy kultowego biegu, wodę z jeziora w pobliżu trasy oraz śnieg z niewielkiego zagłębienia na trasie. Okazało się, że w obydwu jeziorach stężenie fluoru wynosiło od 0,6 do 2,3 nanograma na litr, zaś w stopionym śniegu z trasy było 21,9 nanograma. Dla porównania wody powierzchniowe w okolicach lotnisk czy baz wojskowych, gdzie często stosowane są pianki przeciwpożarowe zawierają średnio 1000 nanogramów PFOA na litr. Wychodzi na to, że biegówkowe zanieczyszczenia tras to raptem jakaś maleńka cząsteczka. Choć i tu zapewne ziarnko do ziarnka... Być może wpływ jest jednak poważniejszy, skoro Vasaloppet zachęca na swojej stronie internetowej, by podczas wyboru smaru na bieg, myśleć o konsekwencjach dla środowiska.

Zainteresowanym tematem polecam lekturę artykułu Billa Donahue'a w outsideonline.com oraz Erika Mundahla w fasterskier.com

zaktualizowano wtorek, 10 marca 2020 10:47
Oceń artykuł
(3 głosów)
Łucja Łukaszczyk

Łucja Łukaszczyk

Dziennikarka, copywriterka i PR-owiec. Nie wyobraża sobie zimy bez biegówek i wędrówek na nartach backcountry. Od 2013 roku popularyzuje te zimowe aktywności w mediach podróżniczych i sportowych, a na www.biegowkipodtatrami.pl opisuje trasy po polskiej i słowackiej stronie Tatr.

Strona www: www.lucjalukaszczyk.pl
Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas