Stopień narciarskiego rozwoju, świadomości i kultury biegania w Czechach jest o wiele większy. Przysłowiowy Czech lubi piwo i ma chociaż jedną parę biegówek. Dlaczego narciarstwo biegowe ma się lepiej za naszą południową granicą?
Czesi po prostu byli pierwsi. Pierwsi na świecie
W 1903 roku w Jilemnicach Czeski Ski Klub Praga, Czeski Karkonoski Związek Narciarski z Jilemnic i Czeski Ski Klub Vysoke nad Jizerou wspólnie powołały do życia Czeski Związek Narciarski. Była to oczywiście pierwsza tego typu federacja na terenie Cesarstwa Austro – Węgierskiego, ale również, a raczej przede wszystkim, pierwsza narodowa federacja narciarska na świecie. Pierwsze zawody w narciarstwie biegowym odbyły się w Jilemnicach w roku 1893.
Statut związku pojawił się po uchwaleniu go i zatwierdzeniu przez administrację cesarską i czeską w Pradze 15.12.1906 wraz z nową nazwą Związek (Unia) Narciarski w Królestwie Czeskim (Svazu lyžařů v Království Českém). Pierwszym prezesem został Jan Buchar, nauczycial z małej karkonoskiej wioski. Po nim przewodzenie stowarzyszeniu przejął Josef Rössler-Ořovský, który pojawił się z odważną propozycją powołania do życia międzynarodowej organizacji narciarskiej.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
I tak, w 1910 roku na I Narciarskim Kongresie w Oslo, powołano do życia Międzynarodową Komisję Narciarską. Czeski związek miał tam swojego przedstawiciela, a czescy delegaci aktywnie włączyli się w budowanie międzynarodowych struktur nowych organizacji.
Od początku czescy narciarze i turyści upodobali sobie Karkonosze jako główną arenę swych wędrówek i rywalizacji. Podobnie jak po śląskiej stronie – wszystko zaczęło się więc w Karkonoszach. Potem zainteresowanie narciarzy przeniosło się na Szumawę, Jesioniki, Beskidy.
Patrząc zresztą na mapę Czech i ukształtowanie powierzchni tego kraju, łatwo jest zrozumieć, że ten mały kraj posiada znakomite warunki do uprawiania narciarstwa biegowego. Oczywiście podobnie jest na Słowacji i nie zapominajmy, że przez dziesięciolecia za południową granicą mieliśmy Czechosłowację, w której idea i duch powszechnego narciarstwa również były realizowane, niezależnie od zmian organizacyjnych, powstawania i likwidowania nowych organizacji oraz ideologicznych wpływów realnego socjalizmu, które znacznie ingerowały w sport krajów demokracji ludowej.
Czeskie narciarstwo przetrwało wszystkie historyczne trzęsienia ziemi i trwa do dziś. Od początku było powszechne, masowe i, podobnie jak turystyka piesza, wynikało z naturalnych potrzeb poznawczych i krajoznawczych. Otoczenie i ukształtowanie terenu powodowało, że narty szybko się przyjęły jako oczywisty środek do kontynuacji letnich wędrowek. Dzięki nartom można było dotrzeć do miejsc zimą dla piechurów niedostępnych. Pojawiła się więc również w naturalny sposób idea rywalizacji i potrzeba zrzeszania się w grupy i federacje.
Warto zauważyć, że narty w Czechach pojawiły się i przyjęły w naturalny sposób. Nie były one domeną wąskiej grupy, dla której narty były wyznacznikiem elitarności (jak np. w Polsce, czy chociażby po niemieckiej i śląskiej stronie Sudetów). Narty nie przebijały się powoli do świadomości społecznej, nie pokonywały bariery nieufności, podejrzliwości, niechęci, nie mówiąc już o barierze finansowej. Na pewno duże znaczenie miał realtywnie wysoki poziom życia w Czechach i to, że w małym kraju nie było wielkich różnic między poszczególnymi warstwami społecznymi, więc narciarstwo szybko znalazło uznanie wśród mieszczan, urzędników i gospodarzy, a czescy zawodnicy szybko osiągali wysoki poziom sportowy.
Inna sprawa, że ze względu na niewielkie odległości między ośrodkami narciarskim, siedzibami klubów i miejscami rozgrywania zawodów, stosunkowo łatwo było wymieniać doświadczenia i informacje, odwiedzać nowe miejsca, trasy itd.
Gęsta sieć schronisk, gospód, bud, chat i wież widokowych – miejsc, w których można odpocząć, przenocować lub z jakichś (np. krajoznawczych lub historycznych) powodów do nich dojść, zachęcała do zimowych eskapad.
Mała Norwegia?
Jak silna w Czechach jest tradycja i potrzeba biegania na nartach, świadczy fakt, że od zawsze zimowe szlaki turystyczne wraz z siecią leśnych dróg i duktów, zamieniają się zimą w doskonale przygotowane i utrzymane magistrale do użytku narciarzy biegowych. Poruszanie się zimą po górach jest dla większości Czechów równoznaczne z poruszaniem się na nartach.
Warunki naturalne, chęci i potrzeby to nie wszystko. W Czechach dba się o trasy, o powszechny dostęp do sprzętu narciarskiego, a także o wychowanie fizyczne w szkołach, edukację sportwą i wszechstronny rozwój dzieci, o zajęcia z narciarstwa. Produkuje się sprzęt i odzież. Chodzi na wycieczki, organizuje się rajdy i zawody. Co ciekawe – wszystko to odbywa się w jakiś zwyczajny i naturalny sposób, bez niepotrzebnego zadęcia i egzaltacji.
Ośrodek narciarski w Czechach (skiareal) to nie tylko system wyciągów i kolei linowych dla narciarzy zjazdowych, ale zawsze również przygotowywane i pielęgnowane trasy do biegania.
W artykule W Czechach jest trzy tysiące kilometrów tras biegowych pisaliśmy o infrastukturze i mnogości tras u południowych sąsiadów. Za przykład, jak się program utrzymywania tras realizuje w praktyce, niech posłuży Izerska Magistrala Narciarska i spółka użyteczności publicznej Jizerska, która odpowiada za stan tras w Górach Izerskich, za ich przygotowanie i utrzymanie. Spółka dba również oczywiście o park maszynowy, dzięki któremu da się to wszystko robić. Jej roczny budżet na te cele wynosi ponad 4 miliony koron i jest pozyskiwany nie tylko od sponsorów, okazjonalnych daczyńców i narciarzy, ale również z dotacji pochodzących od Libereckiego Kraju, dużych gmin Bedrichov, Liberec, Jablonec i Janov oraz mniejszych gmin i miejscowości Gór Izerskich. Poza tym każdy może się do tego projektu dorzucić, biorąc udział w kweście publicznej powołanej przez Urząd Kraju Libereckiego i wpłacając dowolną sumę na specjalny rachunek bankowy.
Trasy w Górach Izerskich dla czeskich narciarzy są symboliczne również z innego powodu. Odbywa się tu od 1968 roku Jizerska Padesatka – największy czeski bieg narciarski, ale to również tu, od roku 1984, organizatorzy biegu po raz pierwszy w Czechach (wtedy w Czechosłowacji) zaczęli przygotowywać trasy z użyciem sprzętu mechanicznego, również poza terminem zawodów sportowych.
Magistrala Karkonoska, wiodąca z Zaclerza do Harrachova liczy 71 km i łączy się z trasami mijanych po drodze ośrodków. Trasy w Górach Orlickich i w Masywie Śnieżnika to kolejne setki kilometrów – nie tylko na mapie, ale również w rzeczywistości. Masyw Pradziada i Beskidy to kolejne odsłony czeskiej narciarskiej rzeczywistości.
Aktualne informacje o stanie tras, ich trudności, pokrywie śnieżnej i dostępności można bez trudu znaleźć na wielu stronach i portalach internetowych. Każda stacja narciarska podaje informacje dotyczące własnych tras równie skrupulatnie, co te dotyczące stoków narciarskich i czynnych wyciągów. W wielu miejscach w internecie można uzyskać zbiorcze informacje o aktualnym stanie tras w całym kraju.
W Polsce wciąż, mimo coraz większej ilości tras, trudno o wiarygodne informacje na temat panujących na nich warunków. Polcy biegacze często posługują się właśnie źródłami czeskimi, które również podają informacje na temat tego co dzieje się w polskiej części gór, zwłaszcza dlatego, że trasy polskie i czeskie często się łączą, otwierając przed biegaczami z obu stron granicy zupełnie nowe perspektywy.
Narty w Czechach to coś normalnego
Jeśli możemy zazdrościć Czechom ich historii i tradycji, na którą nie za bardzo mamy wpływ, to już analizując fakty z bliższych nam czasów, można tylko bezradnie rozłożyć ręce. Mamy oczywiście wspaniałe tradycje Biegu Piastów i innych masowych biegów, mamy starsze sukcesy Józefa Łuszczka i nowsze Justyny Kowalczyk, mamy rozpędzającą się w ostatnich latach koniunkturę na rekreacyjne bieganie na nartach i rozwój branży, ale nie mamy tego, co tuż za miedzą było zawsze naturalne – zwykłej chęci i potrzeby korzystania z nart biegowych, chęci, która stała się w zasadzie naturalnym elementem zimowego czeskiego krajobrazu. Jeśli coś może się stereotypowo kojarzyć z Czechami, to oczywiście będzie to piwo, rohliki i knedliki – rzeczy stałe, jednakowo dobre i niezmienne, niezależnie od zawirowań wojennych i historycznych. Ale myślę, że będzie to też hokej i narciarstwo biegowe.
Zresztą sport i szeroko pojęta rekreacja są również w Czechach czymś zwyczajnym i powszechnym. Duże relacje z największych zawodów narciarskich czy kolarskich przeprowadza publiczna telewizja, państwowe firmy angażują się finansowo we wspieranie imprez sportowych, a zwykli Czesi całymi rodzinami wyruszają na narciarskie szklaki. Jest to trwały element czeskiej rzeczywistości, a narty biegowe pojawiają się w reklamach, filmach i codziennej prasie.
Różnice między Czechami a Polską
Bez trudu można sobie przypomnieć czeską reklamę telewizyjną sieci telefonicznej sprzed paru lat: w zimowej scenerii grupa Czechów pod okiem trenera wędruje na biegówkach. Tuż przy granicy spotyka Polaka w kożuchu – oszusta i cwaniaka, ni to handlarza, ni przemytnika, oferującego okazyjnie do sprzedania telefon komórkowy. Dowcipna skądinąd reklama dość szybko przestała być emitowana w Polsce po protestach oburzonych widzów i (!) dyplomatów.
Masowych biegów narciarskich w Czechach było i jest dużo, a głowny kierunek rozwoju czeskich biegów od lat wyznacza cykl SkiTour, w którego skłąd wchodzą: Jizerska 50, Bedrichovsky Night Light Marathon, Kasperska 30, Orlicky Maraton, Karlovska 50 i Jelymen pod Śnieżkiem. Oprócz głównych dystansów zawsze można startować w krótszych biegach, a imprezom tym towaryszą różne inne atrakcje, jak również biegi dla dzieci. Mamy również cykl Stopa pro život: Jilemnicką 50, Ski maraton na Szumawie, Karkonoską 70 i kilka mniejszych biegów. Do tego oczywiście dochodzą zawody mniejsze i lokalne.
Ta ilość i wysoka frekwencja na zawodach nie wynika z potrzeby i ambicji promowania dyscypliny, która przecież jest trwale osadzona w czeskiej świadomości, ale jest po prostu oczywistą odpowiedzią na zapotrzebowanie czeskich amatorów i zawodników. Czesi mają gdzie biegać, gdzie wędrować, gdzie trenować i gdzie się ścigać.
Na czeskich biegach uderza jeszcze coś: wszyscy lub prawie wszyscy potrafią biegać na nartach. Również Ci, którzy przybiegają na końcu. Po Czechach widać, że po prostu się tego uczyli, a decyzja o starcie na długim dystansie nie była wynikiem jakiejś nieprzemyślanej spontanicznej decyzji.
Stopień narciarskiego rozwoju, świadomości i kultury w Czechach jest o wiele większy. O wiele dłużej biega się tam na dobrym sprzęcie, na lepszych trasach, pod okiem większej liczby dobrze przygotowanych trenererów i instruktorów. Większa jest w Czechach dbałość o trasy biegowe oraz o ich dostępność. Jest więcej biegow i okazji do rywalizacji. Ten mały kraj ma sporą elitę biegaczy zaliczanych do czołówki światowej w ostatnich latach, podczas gdy my mamy jedno nazwisko znane i liczące się w tym sporcie.
Jest u naszych południowych sąsiadów coś, czego w Polsce nie ma i nie wiadomo czy będzie: powszechność i masowość. Jest naturalna radość z przebywania zimą na nartach.
Oczywiście w Polsce tras wciąż przybywa, jest więcej imprez i pojawiają się biegowe cykle. Ale trudno pozbyć się wrażenia, że bieganie na nartach wciaż jest mało popularne w stosunku do innych form powszechnej aktywności, choćby biegania na nogach, czy jazdy na rowerze.
O ile wciąż w Polsce traktuje się narciarzy biegowych jako uciążliwy dodatek do popularnego narciarstwa zjazdowego (w którym jakichkolwiek sukcesów brak) i ze zdziwieniem przyjmuje fakt, że do jego uprawiania również potrzebna jest przygotowana trasa, o tyle w Czechach jest zupełnie inaczej. Kto nie wierzy – niech jedzie i przekona się na własne oczy.