Na przestrzeni lat technika biegu narciarskiego zmieniała się i pewnie będzie się zmieniać nadal. Styl klasyczny przeszedł długą drogę aby wyglądać tak jak dziś, a pewne jego elementy są już dziś zapomniane i nikt ich nie używa. Rewolucją w świecie biegów narciarskich okazało się wprowadzenie stylu łyżwowego, który również na początku wyglądał zupełnie inaczej niż dziś.
Emocjonujemy się dziś dynamiką i siłą narciarzy biegowych oraz podziwiamy ich znakomite przygotowanie techniczne. Dostrzegamy kierunki, w jakich idzie rozwój stylów i technik biegania na nartach – tu trendy wyznaczają zawodnicy z czołówki, do której pragnie równać cała reszta. Jeśli jakieś rozwiązanie się sprawdza i daje wyniki, a jest zgodne z przepisami, to nie ma powodu aby nie próbować naśladownictwa.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Kiedy decydowano się na podział biegów na rozgrywane techniką klasyczną i dowolną, wynikało to z dwóch powodów: trzeba było jakoś zareagować na pojawienie się i ukształtowanie nowego stylu łyżwowego, ale również trzeba było po prostu uratować od zapomnienia wolniejszy styl klasyczny.
Wszyscy, którzy biegali „klasykiem”, a chcieli nadal liczyć się w odnowionej narciarskiej rzeczywistości, musieli nauczyć się biegania „łyżwą”. Dotyczyło to nawet dobrych i uznanych zawodników, a nie wszystkim przyswojenie nowej techniki przyszło łatwo. Byli też i tacy, którym krok łyżwowy pasował bardzo i stali się w nim po prostu specjalistami.
Styl klasyczny
Podobnie rzecz się ma w stylu klasycznym, który przeszedł sporą ewolucję. Nie tylko na przestrzeni ostatnich 100 lat, odkąd w zasadzie możemy mówić o próbach biegu narciarskiego, ale również w ciągu ostatnich trzydziestu – dwudziestu lat.
Dziś wszyscy mają równe szanse – ucząc się biegania na nartach i trenując tę dyscyplinę sportu, poznają tajniki obu technik jednocześnie, nie muszą „przestawiać się” na nowe pomysły. A jeśli pojawiają się nowe trendy, to automatycznie zaczynają je stosować.
Oczywiście technika biegania na nartach zmienia się i pewnie będzie się zmieniać, ale takie zmiany dotyczą niuansów i mają znaczenie niejako wewnątrz każdego ze stylów.
W pierwszej połowie XX wieku narciarstwo łączyło w sobie elementy tzw. techniki rosyjskiej i skandynawskiej (nordyckiej). Różnice w sposobach poruszania się na nartach wynikały między innymi z używanego sprzętu i np. ukształtowania terenu oraz potrzeb, dla których używano nart.
Technika rosyjska uwarunkowana była poruszaniem się na dużych, płaskich przestrzeniach, na bardzo długich nartach. Sylwetka narciarza była wyprostowana i sztywna. W porównaniu z taką techniką, narciarze skandynawscy byli o wiele bardziej wszechstronni, a narty mieli krótsze i bardziej funkcjonalne.
Lekkie przyspieszenie
W technice używanej przez Finów i Norwegów można było wyróżnić poruszanie się na przemian lewą i prawą nogą i tzw. dwukrok (dwa krótkie szybkie kroki i symetryczne odepchnięcie kijami). Stopniowo zwiększał się czas ślizgu narty po każdym kroku i pojawiało się mocniejsze odbicie, choć o optymalne wykorzystanie możliwości, które dawały narty, wciąż było trudno z powodu używania krótkich kijów.
W II połowie stulecia łatwych do wskazania różnic było już mało i, jak podaje w swoich publikacjach Grzegorz Sadowski, „większą uwagę zwracano na rytm biegu, na kroki z równoczesną pracą ramion i osiąganie jak największych prędkości na odcinkach zjazdowych (ograniczano stosowanie ewolucji hamujących: skrętów z oporu, hamowania pługiem i półpługiem). Stopniowo rezygnowano również z kroków wolniejszych – mało efektywnych, takich jak trójkrok i czterokrok, na korzyść szybszych, bardziej dynamicznych, z równoczesną pracą ramion: jednokrok i bezkrok.”
Nawet osoba obyta z tajnikami biegu narciarskiego nie zwraca zbyt często uwagi na mnogość kroków i poszczególnych elementów narciarskiej techniki. Nie ma również świadomości, że kiedyś ruch biegacza narciarskiego tak bardzo różnił się od tego co mamy dzisiaj i że zupełnie inaczej biegano jeszcze dwadzieścia lat temu. Dzieje się tak zresztą w wielu dyscyplinach sportu, które idą w różnych kierunki rozwoju, a przypominany sobie jak było kiedyś, wpadając przypadkiem na jakieś archiwalne materiały filmowe. Warto pamiętać, że bieganie na nartach nie jest ani łatwe ani oczywiste, a wiedza wyniesiona z pobieżnej obserwcji zawodów narciarskich w telewizji może sugerować, że wystarczy przypiąć narty, złapać kije i noga za nogą pobiec do przodu. Nic bardziej mylnego, a przekonać się może o tym każdy, kto ma z biegówkami styczność po raz pierwszy w życiu.
Jeden styl, kilka kroków
Do lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych ubiegłego wieku krok klasyczny charakteryzował się eleganckim i dostojnym rytmem, rozwijając się oczywiście stopniowo i modyfikując elementy techniki. Biegacze poruszali się płynnie, a trenerzy zwracali uwagę na odpowiednią długość ślizgu. Bieg odbywał się w zdecydowanie wolniejszym niż dzisiaj rytmie, a sylwetki narciarzy były o wiele bardziej pochylone.
W zasadzie ukształtowały się i upowszechniły następujące kroki: naprzemianstronny (krok z odbicia), rozkroczny (popularna „jodełka” lub „choinka), jednokrok i bezkrok. I w zasadzie każdy z tych kroków dziś wygląda już zupełnie inaczej niż np. 30 lat temu. Komu wtedy przyszło do głowy, że bezkrok będzie można wykonywać na podbiegach albo stosować go przez cały czas trwania biegu?
W każdym razie na coraz lepszych nartach i lepiej przygotowanych trasach wygrywać i dominować zaczęły kroki szybsze – takie, które łączyły bezpośrednio pracę nóg z pracą ramion. Jednokrok i bezkrok zdominowały zawody, a takie elementy jak trójkrok i czterokrok na zawsze pozostały w narciarskich archiwach.
Pojawia się „łyżwa”
Kto był pierwszy? Bill Koch czy Pauli Siitonen? A może ktoś inny? Do końca nie wiadomo, a wciąż pojawiają się odkrywcy nowych sensacyjnych danych na ten temat. Na pewno krok półłyżwowy był stosowany w krajach skandynawskich wcześniej niż w momencie, w którym dostrzegł go FIS. Występował również poza Skandynawią, między innymi w Polsce i był wymieniany wśród kroków narciarskich w różnego rodzaju opracowaniach w latach sześciesiątych i siedemdziesiątych XX wieku.
Był jednak stosowany rzadko i sporadycznie, i nikt za bardzo nie wyobrażał sobie aby nim właśnie rozgrywać odrębne zawody. Tym bardziej, że kroki łyżwowe znane dzisiaj wymają specjalnego przygotowania trasy, czego z naturalnych powodów nikt nie robił, gdy biegano wyłącznie techniką klasyczną. Fakt że Koch stosował „łyżwę” w USA może dowodzić podtrzymywania tradycji skandynawskich leżących u podstaw narciarstwa amerykańskiego. Mógł jednak ów nowy krok pojawić się w USA niezależnie. Łyżwowanie było często stosowane na zjazdach.
W każdym razie Koch i Siitonen stosowali tę techinikę i przyczynili się do jej popularyzacji choć, na początku lat osiemdziesiątych, nazywano ten styl „krokiem Siitonena”.
Zamieszanie na trasach biegowych – stosowanie dwóch różnych technik – trzeba było jakoś usystematyzować i uporządkować. Tym bardziej, że „łyżwa” ewidentnie poszła swoją drogą i wyszła z torów przygotowanych do „klasyka” (dosłownie i w przenośni). Pamiętajmy też, że „półłyżwa” była na początku dla starego stylu łaskawa – jedna narta pozostawała w torze, a druga łyżwowała. W każdym razie okazała się rewolucyjna – biegi narciarskie przyspieszyły. Na trasach, w produkcji sprzętu i w rozwoju techniki. „Łyżwa” mogła już oficjalnie wyjść z torów.
Mamy dwa style. Czy aby na pewno?
W połowie lat osiemdziesiętych rozdzielono oba style i zdecydowano się na rozgrywanie zawodów stylem klasycznym i – osobno – gdzie nie ograniczano techniki. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych FIS postanowił, że na zawodach rangi mistrzowskiej połowa biegów będzie się odbywała starą techniką. Miało to znaczenie nie tyle dla dynamicznego rozwoju nowej techniki, ale uratowało z pewnością od zapomnienia styl klasyczny, zmuszając zawodników do biegania i trenowania techniką wolniejszą.
W systematyce kroku łyżwowego również wyodrębniono kilka elementów: jednokrok łyżwowy, krok łyżwowy naprzemianstronny, dwukrok łyżwowy i łyżwowanie (praca nartami, bez aktywnej pracy ramion). Zaczęto również stosować jeszcze dłuższe kije niż do stylu klasycznego. Oczywisty dziś sposób przygotowywania i smarowania nart również przeszedł rewolucję – nagle najbardziej optymalne okazało się smarowanie całej narty „na jazdę” bez konieczności dbania o strefę odbicia i smarowania „na trzymanie”. Nowy styl wygenerował potrzebę zmian w sprzęcie – dziś, do każdego ze stylów mamy osobne buty, narty i kije. „Łyżwa” wymogła także nowy sposób i jakość przygotowywanych tras.
Dziś najczęściej stosuje się w technice łyżwowej jednokrok oraz dwukrok w dwóch odmianach: jako krok asynchroniczny (np. na podbiegach) i synchroniczny (jednoczesna, zsynchronizowana praca nóg i ramion – w terenie plaskim lub opadającym).
Bieganie na nartach w obu stylach stało się bardziej dynamiczne i szybsze – również ze względu na stopniowe eliminowanie elementów mających za zadanie spowalniać jazdę i hamować – np. na zakrętach. Zjazdy stały się również bardziej dynamiczne i szybsze. Dzisiejsi narciarze są wszechstronni – zarówno jeśli chodzi o przygotowanie motoryczne i techniczne do obu stylów, jak i siłę oraz wytrzymałość.
Niezależnie od nowinek technologicznych, wprowadzania na rynek nowych materiałów do budowy nart, nowych smarów i parafin, czynnik ludzki wciąż pozostaje ważny i pewnie niedługo znów dane nam będzie zaobserować coś, co wniesie powiew świeżości i rewolucji w rozwój techniki biegu. Już słychać utyskiwania na powszechnie stosowany bezkrok, nieśmiałe sugestie i pytania, czy oto wyłonił się nam zupełnie nowy krok biegowy, dla którego wypada zorganizować osobne zawody?
Zmieniają się narty, zmieniają się trasy, zmienia się sam bieg na nartach, ale idea i duch narciarstwa biegowego pozostają niezmienne.