Na Podhalu powstała kolejna trasa biegowa. Tym razem na pięknie położonej polanie Zgorzelisko nad miejscowością Małe Ciche, niedaleko Zakopanego. Jak zapewnia trener Józefa Łuszczka – Edward Budny – trasa ma potencjał do organizacji zawodów najwyższej rangi, nawet na mistrzostwa, czy puchary świata.
Na razie przygotowane przez ratrak są 2 km pod łyżwę. Na założenie toru do klasyka wciąż jest zbyt mało śniegu. I choć plany są wielkie, wszystko – jak coraz częściej bywa – może rozbić się o problemy ze śniegiem, a raczej z wodą.
Widoki i wysokość
Jest to w tej chwili druga (po trasie wiodącej na Turbacz w Gorcach) najwyżej położona trasa na Podhalu na wysokości około 1100 m n.p.m. Wytyczona została na otoczonej przez Tatrzański Park Narodowy polanie na szczycie Zgorzeliska. Od kilku lat na Zgorzelisku znajduje się górna część wyciągów Stacji Narciarskiej Małe Ciche, która będzie odpowiadać za przygotowanie trasy; a od lat kilkudziesięciu – niegdyś niedostępny i owiany tajemnicą hotel Tatry z przepięknym widokiem na góry, gdzie w poprzednim ustroju mieścił się rządowy ośrodek wypoczynkowy. Hotel wraz z częścią polany od zeszłego roku należy do miasta Zakopane i jeśli wszystko pójdzie dobrze, już wkrótce będzie można przypiąć biegówki pod samymi drzwiami obiektu.
Mistrzostwa świata, a nawet olimpiada
Edward Budny, słynny trener złotego medalisty mistrzostw świata Józefa Łuszczka i jeden z inicjatorów powstania trasy na Zgorzelisku, opowiada: Chcemy zrobić tu profesjonalne trasy biegowe. Profil trasy to rewelacja. Mocne podbiegi i zjazdy. Można rozgrywać tu mistrzostwa świata, puchary świata, igrzyska olimpijskie. Jest też stadion, tzn. łąka, na której w lecie pasą się owieczki, a w zimie właściciele terenów udostępniają je dla biegaczy. Problemem nie będzie też zaplecze, które mają stanowić garaże we wspomnianym hotelu Tatry. W związku z tym, że było to budowane dla elit PRL-u, jest tam 9 ogrzewanych garaży, które będą służyć jako boksy. Zawodnicy będą mogli tu nasmarować narty, będą mogli się przebrać – snuje plany Edward Budny. A amatorzy? Swoje rzeczy mogą spróbować zostawić w hotelowej restauracji. Albo w samochodzie.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Ale najpierw stoki i woda
Jeśli więc wszystko pójdzie dobrze, jeszcze tej zimy pobiegamy na dość wymagającej trasie o długości 2,5 km. Na trasie są dwa fajne momenty dla osób początkujących: dwie płaskie polany łączone podbiegiem o nachyleniu 20% – opowiada Andrzej Bielawa, prezes Stacji Narciarskiej Małe Ciche, który już dwa lata temu jako jako pierwszy przygotował na Zgorzelisku krótką trasę dla biegaczy. Zrobiliśmy to zupełnie eksperymentalnie. Nie było jakiegoś wielkiego zainteresowania, ale może też nie reklamowaliśmy tej trasy za bardzo. Regularne utrzymanie trasy biegowej wymaga specjalistycznego sprzętu do zakładania torów do klasyka, a my jako stacja nie mamy tego urządzenia – mówi Andrzej Bielawa. Tu z pomocą ma przyjść jednak zakopiański urząd miasta, który będzie pożyczał wyciskarkę. Nie pożyczy jednak wody do naśnieżenia trasy, a ta jest kluczowa. Deklarowaliśmy pomoc przy ewentualnym zaśnieżeniu fragmentu trasy, by udostępnić ją dla biegaczy w okresie wczesnozimowym, czyli na przełomie listopada i grudnia. Niestety pogoda nie sprzyjała śnieżeniu – opowiada Andrzej Bielawa. To ostatnie jest istotne także dlatego, że, jak tłumaczy Edward Budny, trasa jest nieco pochyła i miejscami wymaga dosypania śniegu, by było równo.
Problemem jest dzisiaj woda, a dla stacji narciarskiej priorytetem jest przygotowanie tras zjazdowych, bo z tego stacja żyje. Trasy biegowe to taka wisienka na torcie – przyznaje szczerze Andrzej Bielawa i dodaje: Najgorsze jest to, że pogoda jest nieprzewidywalna i planowanie uruchomienia trasy biegowej w tym samym okresie, gdy ruszamy ze stacją zjazdową jest niemożliwe. Środowiska biegowe mogą się przez to poczuć rozczarowane, ale to złożona problematyka, bo trzeba by zrobić cały system naśnieżenia, zbudować dodatkowy zbiornik na wodę, a to już inwestycje w setkach tysięcy złotych. Pozostaje zatem mieć nadzieję na śnieżną zimę, a później na wystarczającą ilość opadów w lecie i jesieni, by tatrzański potok, z którego Małe Ciche czerpie wodę, był w stanie napełnić zbiorniki do śnieżenia.