Inne Spacery po Hardangervidda, cz. 2
Dwa tysiące kilometrów dziesięcioletnim samochodem. Pięć państw. Dwa promy. Dwa i pół dnia w drodze. Wreszcie w niedzielę 4 kwietnia 2010 roku około godziny 15 przypinamy narty do nóg, a pulki do uprzęży.
Dwa tysiące kilometrów dziesięcioletnim samochodem. Pięć państw. Dwa promy. Dwa i pół dnia w drodze. Wreszcie w niedzielę 4 kwietnia 2010 roku około godziny 15 przypinamy narty do nóg, a pulki do uprzęży.
Ileż razy można kręcić się po tych samych ścieżkach w stołecznym Lesie Kabackim? Gdy człowiek posmakuje biegówek, od razu myśli o jakichś wycieczkach dalszych, w tereny niezbadane (przynajmniej przez niego), w jakąś głuszę, gdzie żywą duszę spotkać trudno, a za to o przygodę łatwo.