Światowe media obiegła wiadomość o rewolucyjnym przedsięwzięciu norweskiego sztabu szkoleniowego. Z tysięcy wykonanych zdjęć stworzyli interaktywny model olimpijskiego systemu tras biegowych. Co w kierunku sukcesu na Igrzyskach robią Polacy?
Ta informacja wstrząsnęła międzynarodowym gronem narciarzy biegowych. Słynąca z innowacyjnych rozwiązań kadra narodowa Norwegii postanowiła jak najbardziej wesprzeć swoich podopiecznych w przygotowaniach do przyszłorocznej walki o najwyższe laury. Podczas organizacyjnego zgrupowania w Lillehammer, sekcje biegów narciarskich, biathlonu oraz dwuboju zapoznały się ze specjalnie przygotowanym symulatorem tras. Program – jeśli wierzyć zapewnieniom władz tamtejszej federacji – umożliwi sportowcom perfekcyjne zapoznanie z rosyjskimi szlakami.
– Mapa jest dokładnym odwzorowaniem tras olimpijskich z każdym procentem wzniesienia czy pochyłości zakrętu i jest tak realistyczna jakbyśmy byli na miejscu – cytuje trenera biathlonistów, Espena Andersena, Polska Agencja Prasowa.
– Organizatorzy olimpiady pozwolili przetestować trasy olimpijskie tylko raz (…). Wiedząc, że były to jedyne możliwości poznania terenu, nasi zawodnicy mieli zamocowane kamery wideo połączone z systemem GPS. Filmy z kilkunastu kamer i dane nawigacji satelitarnej pozwoliły nam stworzyć komputerową symulację – cytuje PAP kierownika projektu, Felixa Breitschaedela.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Przypomnijmy, że system tras w Krasnej Polanie został wytyczony specjalnie na odbywające sie w przyszłym roku Igrzyska XXII Olimpiady. „Laura”, bo tak właśnie nazywa się obiekt, gościć będzie – oprócz najlepszych zawodników – tysiące żądnych rywalizacji kibiców. Wielu z nich przyjedzie z Kraju Fiordów – nie trudno zatem przewidzieć, że tamtejsi zawodnicy zrobią wszystko, aby na ich oczach przejść do annałów historii.
Mucha wróży z fusów
Kiedy na Stadionie Narodowym podpisywano list intensyjny ws. budowy jakuszyckiego ośrodka Ministra Sportu i Turystyki Joanna Mucha zapowiedziała, że z Soczi reprezentanci Polski mogą przywieźć od pięciu do aż dziewięciu medali. Czy aby nieco nie przesadziła? Czy ten hurraoptymizm nie zostanie zweryfikowany tak, jak było to w 2012 roku na angielskiej ziemi?
Trwa narciarski sezon ogórkowy, czyli najlepszy okres do spekulowania, wygłaszania oczekiwań, a także komentarzy na temat krajowej infrastruktury szkoleniowej. Ta niestety jest bardzo mizerna.
Zapytana przez portal PZN.PL o polskie warunki Justyna Kowalczyk odpowiedziała: Góry Tatry i fajne siłownie w Centralnych Ośrodkach Sportu niestety w biegach narciarskich nie wystarczą. Mamy wprawdzie 1700 metrów ścieżki w Zakopanem i Dusznikach, ale to nie są trasy, na których trenuje się mistrzów świata juniorów, nie mówiąc o mistrzach olimpijskich. To są trasy, na których można wytrenować co najwyżej mistrza Polski. Potrzeba co najmniej pięciokilometrowej trasy, zamkniętej dla ruchu, o odpowiednim profilu.
{youtube}N8sNLrZMu10{/youtube}
Polska dysponuje raptem kilkoma półprofesjonalnymi strzelnicami, na których mozolnie do tarcz celują polscy biathloniści. Kilkanaście lat temu w Anterselvie wybił się Tomasz Sikora, który potwierdzając klasę w Turynie (2006) stał się ikoną polskiego biegania z karabinem. Na początku tego roku w blasku fleszy stanęły Krystyna Pałka i Monika Hojnisz. Obie w Novym Meście wywalczyły historyczne medale Mistrzostw Świata. Druga z zawodniczek do końca sezonu prezentowała znakomitą formę zdobywając jeszcze kilka medali młodzieżowych imprez. Co na to Polski Związek Biathlonowy? Nic. Jasno stwierdził, że nie ma pieniędzy, aby młoda Polka poleciała na próbę przedolimpijską. Gdyby nie sponsorska interwencja stacji Eurosport, Hojnisz najprawdopodobniej Soczi obejrzałaby w telewizji.
Jak mamy odbierać zapewnienia Ministerstwa o wysokich lokatach reprezentantów naszego kraju? W kategoriach rewelacyjnej formy, miłego zaskoczenia, a może po prostu mało udanego żartu? Całkiem niedawno nastąpiła brutalna reorganizacja systemu opłacania związków z budżetu państwa. – Nareszcie skończył się w Polsce sportowy komunizm – grzmiała wówczas Mucha. Mimo, iż całe narciarstwo stało się priorytetową gałęzią rodzimego sportu, to i tak jest on OGROMNIE niedoinwestowany. Brakuje funduszy na wyjazdy, obozy, a – w skrajnych przypadkach – nawet na sprzęt. Czytając informacje o supersymulacji norweskiej ekipy możemy tylko z zazdrością wzruszyć ramionami i zastanowić się nad pytaniem: Jak – mimo biedy i braku warunków – na głębokie wody zimowej rywalizacji wypłynęli Adam Małysz, Justyna Kowalczyk czy Tomasz Sikora? Jeśli nie jest to cud, to na pewno znak, że czas na poważne zmiany.