Ciąg dalszy naszej kampanii na rzecz uwolnienia narciarskich tras biegowych od ruchu pieszego, saneczkowego, skuterów, quadów, czy koni. Sprawdzamy, czy do ochrony tras możemy wykorzystać przepisy, zmobilizować administratorów tras i lokalne samorządy. Wygląda jednak na to, że z problemem pozostaniemy sami.
Tego niestety się spodziewaliśmy. Portal nabiegowkach.pl zostaje sam z problemem niszczenia tras biegowych. Gdy zainicjowaliśmy dyskusję tekstem Piesi na trasach biegowych – czy faktycznie chcemy uregulować status polskich tras? na naszym facebookowym profilu zawrzało. Takiej wymiany myśli nie mieliśmy tam już dawno. W polemikę włączyli się też piesi domagający się dostępu do wszystkich miejsc w górach i niestety to głównie ich głosy słychać w komentarzach.
Choć na facebooku mamy blisko 6000 fanów, w dyskusję zaangażował się tylko ułamek narciarzy. Dziękujemy Wam za tę pomoc i wypowiedzi. Nie widzę wśród komentujących niestety tych, którzy poza kulisami często mobilizowali nas „by w końcu coś z tym zrobić”. Niektórzy zasłaniają się brakiem czasu, były też tłumaczenia, że ktoś nie chce podpaść i woli być mile widziany na Polanie Jakuszyckiej. Przez kogo, pieszych? Nie dostaliśmy też opisów konkretnych przypadków poważnych wypadków z udziałem narciarz-pieszy, o które prosiliśmy w tekście. Nadeszły trzy e-maile, głównie opisywano w nich brak komfortu biegania w tłumie i po zniszczonych trasach. Wybaczcie, ale naszym komfortem nikt się nie przejmie.
W skrócie, nie za bardzo możemy liczyć, że zrobimy coś jako środowisko, podzielimy się pracą, pomysłami. Ono chyba czeka, że ktoś wykona za nas tę robotę. Sprawdzamy więc, czy możemy skorzystać z polskiego prawa, czy pomogą nam administratorzy tras lub lokalne samorządy. Poniżej przeczytasz to, co udało nam się ustalić.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Zapytanie o problem niszczenia tras biegowych przez pieszych i pojazdy wysłaliśmy do 10 najbardziej popularnych polskich ośrodków biegowych. Otrzymaliśmy zwrotnie tylko trzy odpowiedzi – z Jakuszyc od Stowarzyszenia Bieg Piastów, z Urzędu Miejskiego Stronie Śląskie przygotowującego trasy biegowe w Górach Bialskich i Masywie Śnieżnika oraz Urzędu Miejskiego Nowy Targ, który odpowiada za trasy na terenie własnej gminy. A co z innymi? Problem tam nie występuje, czy nie mają ochoty się tym zajmować?
Obraz nie wydaje się specjalnie optymistyczny, choć wśród nadesłanych odpowiedzi są też pozytywne „jaskółki” na niebie i ciekawe, godne naśladowania rozwiązania.
Kto będzie winny, jeśli rozpędzony narciarz na trasie biegowej niechcący wjedzie w dziecko na sankach? Czy odpowie rodzić, za to że nieodpowiedzialnie naraził innych i swoje dziecko, czy narciarz, za to że biegał w miejscu teoretycznie do tego przeznaczonym?
Pierwsza przyszła odpowiedź od Stowarzyszenia Bieg Piastów, odnośnie którego wielokrotnie słyszeliśmy w środowisku słowa krytyki za brak oznakowania tras biegowych, brak zakazów wstępu pieszym na trasy, czy choćby brak informacji, że trasy przygotowywane są dla narciarzy.
– Sprawa nie jest prosta do załatwienia, niestety – mówi Leszek Kosiorowski – rzecznik prasowy Stowarzyszenia Bieg Piastów. – Gospodarz tego terenu – Nadleśnictwo Szklarska Poręba – uważa, że nie należy wprowadzać zakazu. W korespondencji na ten temat i wypowiedziach publicznych Nadleśnictwo wyraża pogląd, że można prosić i przekonywać pieszych, by szanowali trud i koszty ponoszone na utrzymanie tras i że najważniejszy jest wzajemny szacunek wszystkich bywających w lesie – tłumaczy Kosiorowski.
Przypomnijmy, że administrator tras w Górach Izerskich dzierżawi trasy od Nadleśnictwa na potrzeby tras biegowych. W wielu innych miejscach trasy biegowe prowadzą po drogach i terenach formalnie zarządzanych przez nadleśnictwa i udostępnianych dla narciarzy na podstawie różnych porozumień. Często bezpłatnie.
– Co do Nadleśnictwa i jego postawy: nie może być inna, skoro ustawa o lasach, wśród możliwych wyłączeń wolnego dostępu do lasu dla każdego, nie wymienia narciarskich tras biegowych ani niczego, pod co można byłoby je podciągnąć – wyjaśnia rzecznik organizacji zarządzającej największą siecią tras biegowych w Polsce.
- Ustawa o lasach (Dz.U.2018.0.2129) – Ustawa z 28 września 1991 r.
- Art. 26. Zakazy wstępu do lasu
- 1. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, są udostępniane dla ludności.
2. Stałym zakazem wstępu objęte są lasy stanowiące:
1) uprawy leśne do 4 m wysokości;
2) powierzchnie doświadczalne i drzewostany nasienne;
3) ostoje zwierząt;
4) źródliska rzek i potoków;
5) obszary zagrożone erozją.
3. Nadleśniczy wprowadza okresowy zakaz wstępu do lasu stanowiącego własność Skarbu Państwa, w razie gdy:
1) wystąpiło zniszczenie albo znaczne uszkodzenie drzewostanów lub degradacja runa leśnego;
2) występuje duże zagrożenie pożarowe;
3) wykonywane są zabiegi gospodarcze związane z hodowlą, ochroną lasu lub pozyskaniem drewna.
Trudno nam autorytarnie interpretować przepisy, ale wydaje nam się, że wydzielenie terenów dla narciarzy nie może być traktowane jako całkowity zakaz wstępu do lasu, turyści mogą dostać się do niego na wiele sposobów, trasy narciarskie zazwyczaj zajmują tylko niewielki ułamek powierzchni lasu, a wyodrębnienie tras narciarskich, dobre ich oznakowanie i wyraźne zakazy wstępu na trasy narciarskie (nie do lasu) tylko wprowadziłoby trochę porządku i bezpieczeństwa różnym grupom korzystającym z przestrzeni leśnej.
Tym bardziej, że polski ustawodawca przewidział zakaz wstępu pieszym na trasy narciarskie. Przeczytaj poniżej.
- Ustawa o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich
(Dz.U.2011.208.1241) – Ustawa z 18 sierpnia 2011 r.
Art. 27. Narciarskie trasy zjazdowe i nartostrady
1. Narciarskie trasy zjazdowe oraz nartostrady są jednokierunkowymi drogami przeznaczonymi wyłącznie dla narciarzy i snowboardzistów, a trasy biegowe wyłącznie dla narciarzy uprawiających narciarstwo biegowe.
2. Zabrania się wjazdu na zorganizowane tereny narciarskie pojazdami silnikowymi.
– Ustawy są ze sobą sprzeczne, nie przystają do tej sytuacji, powodują, że obie strony mogą powoływać się na pasującą im prawo. Gdyby chodziło tylko o problem jurystyczny – pal licho. Ale tu chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo pieszych i biegaczy. Tak czy inaczej, decydujące słowo należy do Nadleśnictwa, bez którego ogromnej życzliwości i wsparcia organizacja i utrzymanie tras w Górach Izerskich nie byłyby możliwe – tłumaczy Leszek Kosiorowski.
Moim zdaniem ustawy nie kolidują ze sobą. To, że pieszemu nie wolno wprost zabronić wstępu do lasu na podstawie Ustawy o lasach nie zmienia faktu, że na podstawie innych przepisów, nie powinien on być obecny na trasie biegowej.
Góry Bialskie – na tej trasie zadeptanej przez pieszych nie będzie już można pobiegać łyżwą, a gdy wyjdziesz z toru podczas zjazdu i zechcesz przyhamować pługiem, możesz nie wytracić prędkości, bo narty będą skakać na dziurach i nierównościach.
A jak wygląda sytuacja w innej części Sudetów – w Górach Bialskich i Masywie Śnieżnika?
– Temat jest niełatwy, bo miejsca dla narciarzy biegowych na naszym terenie nie są zorganizowanymi terenami narciarskimi – gdybyśmy tak zaczęli je traktować, temat by nas przerósł (wynajęcie służb ratowniczych, godziny otwarcia i zamykania tras itp.). To nie Jakuszyce. Nie jesteśmy właścicielami dróg i nie dzierżawimy ich. Wzdłuż niektórych tras biegną górskie szlaki turystyczne PTTK. Nie mamy na dzień dzisiejszy żadnych uzgodnień z zarządem PTTK na szczeblu krajowym, żeby te szlaki były zamykane na zimę, a my sami nie mamy prawa zabronić ludziom na nie wchodzić – tłumaczy Monika Ciesłowska z Urzędu Miejskiego w Stroniu Śląskim.
Mimo to w gminie próbują chronić trasy.
– Póki co są tabliczki z prośba o nie rozdeptywanie i informacje na stronie gminy (zarówno w sekcji o narciarstwie biegowym, jak i w sekcji o szlakach pieszych) z prośbą o nie wędrowanie zimą tymi odcinkami. Takie przypominajki wysyłamy mailowo do naszych gestorów bazy noclegowej, aby szerzyli tą świadomość wśród gości, informacje podajemy w naszych materiałach promocyjnych (zarówno tych zimowych, dotyczących tras, jak i w przewodniku dla wędrowców). W przyszłości na pewno będzie można wprowadzić pewne regulacje na wyższym poziom. Samorząd sam takich nie wprowadzi. Moim zdaniem potrzebne są ustalenia na wyższych szczeblach, jak to ma w naszym kraju funkcjonować, np. poprzez porozumienie zawarte przez wszystkie gminy ratrakujące + zarząd PTTK + Lasy Państwowe. Uważam, że takie porozumienie jest potrzebne i warto pracować nad tym, aby zostało zawarte – dzieli się z nami swoimi przemyśleniami Monika Ciesłowska.
Sam widziałem też apel na stronie facebookowej miasta, gdzie moderator przekonywał dyskutujących, że uszanowanie pracy gminy i ochrona tras, to słuszne rozwiązanie, które przyczyni się do rozwoju turystyki w gminie.
Moim zdaniem samorządy i gospodarze terenów narciarskich, jeśli tylko by zechcieli, znajdą pewne możliwości wpływania na pieszych i kierowania ich na trasy z dala od szlaków narciarskich. Część z tych działań wymieniła Monika Ciesłowska powyżej. O sprawdzonych rozwiązaniach informują nas także z Nowego Targu.
– Problem występuje także u nas. Na trasy wchodzą głównie piesi, ale pojawiają się też skutery i kuligi. Wprowadziliśmy pewne działania – zamontowane są znaki informacyjne. Tam gdzie trasa nie prowadzi po ścieżce rowerowej itp. są znaki zakazu wchodzenia dla pieszych, zakaz wprowadzania psów, zakaz organizacji kuligów oraz zakaz jazdy skuterem. Tam gdzie przez cały rok ludzie spacerują – nie możemy im tego zakazać, tam jest ulokowana tabliczka z prośbą o nie niszczenie trasy biegowej. Staramy się raczej prosić niż zakazywać, bo wtedy ludzie są bardziej skłonni do współpracy – mówi Mateusz Zamojski z Urzędu Miasta Nowy Targ.
Czy wyjściem byłoby przygotowanie (ubicie) alternatywnych ścieżek dla pieszych i kierowanie ich w te miejsca? – Dokładnie tak robimy od samego początku przygotowywania tras. Z jednej strony ścieżki ubijamy pas dla pieszych, a z drugiej zakładamy tory biegowe. W innym miejscu znowu specjalnie ubijamy pas do spacerowania, żeby dać ludziom możliwość chodzenia po ubitym śniegu, a nie wchodzenia na trasę biegową. Tam gdzie jest ruch pieszy, a obok jest trasa biegowa, częściej też trzeba ratrakować trasę, nie ma innego wyjścia – wyjaśnia Mateusz Zamojski i informuje także, że to jedyne podejmowane działania. Urząd Miejski w Nowym Targu nie prowadził też analizy prawnej możliwości zamknięcia tras.
A jakie działania i czynności podejmuje samorząd, na terenie którego znajduje się największy i najpopularniejszy w kraju ośrodek narciarstwa biegowego – Szklarska Poręba? Agnieszka Rozenek – Kierownik Referatu Promocji Miasta Szklarska Poręba poinformowała nas, że reprezentujące miasto osoby odpowiedzialne za promocję oraz sterowanie ruchem turystycznym zdają sobie sprawę z zagadnienia, a problem przybrał na sile w ostatnich latach. W ocenie pani kierownik Szklarska Poręba nieustannie prowadzi działania, by informować przyjeżdżających turystów, gdzie warto udać się w zimie na wycieczki, a gdy w samym mieście nie ma śniegu gdzie można jeździć bezpiecznie na sankach.
Prawdę mówiąc, choć aktywnie biegam w Jakuszycach od wielu lat, bywam też w Szklarskiej Porębie przez wiele zimowych dni w roku, nigdy nie widziałem efektów działań, o których mówi kierownik referatu. Nie spotkałem żadnej informacji na stronie internetowej miasta, w samym mieście, czy też nie dostrzegłem żadnych działań samorządu, które miałyby skierować ruch pieszy w inne miejsca niż narciarskie trasy biegowe. Czy istnieją tylko na papierze, czy podejmowane są faktycznie, ale nie przynoszą efektów?
Jakuszyce: choć przy wejściu na Polanę Jakuszycką jest zakaz wstępu z sankami, całe tłumy niewiele sobie z tego robią. Dzieci rozpędzone zjeżdżają ze stromej górki wprost pod nogi przejeżdżających obok narciarzy. A rodzice? Przyglądają się.
– Zdając sobie sprawę z narastającego społecznego konfliktu, podjęliśmy działania prowadzące do konsensusu i wypracowania zasad, które choć w podstawowym stopniu zagwarantują bezpieczeństwo. Zostały zawarte we wspólnym oświadczeniu Miasta Szklarska Poręba, Biegu Piastów, Towarzystwa Izerskiego oraz Stacji Turystycznej Orle. Jego tekst jest panu znany. Niewykluczone, że zawarte w nim porozumienie będzie jeszcze dyskutowane i pogłębiane, jednak stanowi ono doskonały punkt wyjścia i w podstawowym zakresie godzi interesy większości odwiedzających Góry Izerskie – wyjaśnia Agnieszka Rozenek.
Z informacji, do których dotarliśmy, Miasto Szklarska Poręba zmobilizowało się do działań po naszym zapytaniu prasowym. W efekcie na stronie Szklarskiej Poręby pojawił się tekst o wymownym tytule „Góry Izerskie są dla wszystkich” (ciekawe jaki wniosek wyciągnie z tego turysta pieszy?), który jednak szybko zniknął ze strony głównej, musieliśmy użyć wyszukiwarki, by na niego ponownie trafić. Jego treść można znaleźć pod tym linkiem.
Nie uzyskaliśmy niestety od Szklarskiej Poręby informacji jakie inne akcje zamierza podjąć, by informować przyjeżdżających turystów, gdzie warto udać się w zimie na wycieczki, a gdy w samym mieście nie ma śniegu oraz czy planowane jest podjęcie innych kroków zmierzających do zmniejszenia ruchu pieszych na trasach biegowych. Jak wiemy, dotychczasowe działania, o których bardzo ogólnie wspomniała nam kierowniczka referatu promocji miasta, nie przynoszą efektów, a oświadczenie, o którym mowa powyżej, niczego nie zmieni. Nie ma pomysłów, czy woli?
Góry są dla wszystkich. Czy piesi tak samo licznie spacerowaliby w górach, gdyby tras nie przygotowały ratraki dla narciarzy biegowych?
Te wszystkie fakty powinny nam uświadomić, że nie możemy oczekiwać iż problem rozwiąże się sam lub poradzą sobie z nim sami gospodarze tras. Samorządy nie mają możliwości lub chęci uchronienia tras biegowych przed zadeptywaniem i rozjeżdżaniem. Lasy Państwowe – faktyczni gospodarze większości terenów, po którym biegają narciarze, nie mają specjalnej motywacji, by nam pomóc. Dla tych jednostek liczy się własna odpowiedzialność przed własnymi przepisami. Musimy sobie także zdać sprawę, że problem z punktu widzenia państwa jest zbyt marginalny, by ktokolwiek w obecnej sytuacji zadbał o regulacje prawne na szczeblu krajowym.
Czy sprawa jest przegrana? Naszym zdaniem nie. Wciąż pozostajemy my – środowisko – które wbrew pozorom jest coraz liczniejsze i jako grupa ma duże możliwości. Polscy narciarze jak dotąd czekali, by problem rozwiązał ktoś inny. Otrząśnijmy się, zrobimy to albo sami, albo już zawsze będziemy biegać po trasach pełnych dziur spodziewając się za zakrętem licznej rodziny z dziećmi na sankach.
W kolejnym odcinku przedstawimy pomysły, jak naszym zdaniem możemy sami zadbać o ochronę tras, po których poruszamy się na nartach.