Niemal każde narty wymagają smarowania na poślizg. Smarować powinni wszyscy użytkownicy, nawet te osoby, którym nie zależy na poprawie prędkości jazdy. Narty, które nie są regularnie smarowane, niszczeją i w niektórych warunkach mogą uniemożliwiać jazdę.
W Polsce wiele osób nie smaruje nart. W niektórych przypadkach wynika to z lenistwa, czasami z niewiedzy, w innych z obawy przed… zbyt dużą prędkością. Tymczasem smarowanie nie tylko zmniejsza tarcie, ale przede wszystkim chroni narty przed szybkim zużyciem i w pewnym okolicznościach umożliwia bezpieczny powrót do domu.
– Kto smaruje, ten jedzie. To jest tak oczywiste, że w zasadzie ciężko mi znaleźć kogoś, kto by nie smarował. To tak, jak w żeglarstwie; jeżeli ktoś nie wie, jak wybrać grota, to nie popłynie – mówi Andrzej Marasek, z zakopiańskiej firmy IKA, produkującej smary narciarskie.
Tymczasem są narciarze, którzy nie zamierzają smarować swoich desek. Ich przekonania o braku takiej konieczności utwierdzali w latach 90tych producenci nart, którzy na swoich nartach umieszczali napisy „no wax”. Jednakże, jak zaznacza Tomasz Kałużny zawodnik i renomowany serwismen, oznaczenie to odnosiło się wyłącznie do braku konieczności stosowania smarów na odbicie, ze względu na istnienie łuski. Ale takie narty tak samo trzeba było smarować na jazdę.
W smarowaniu nie chodzi wyłącznie o prędkość. Jest ono konieczne, by narty pozostawały w dobrym stanie technicznym. Wyjaśnia to Tadeusz Niebudek z firmy Elephant, dystrybutor między innymi smarów firmy TOKO:
– Smarowanie ma dwa zadania. Po pierwsze zwiększa poślizg. Nawet wyheblowana deska będzie szybsza niż nieposmarowana narta. Drugie zadanie, z którego nie wszyscy sobie zdają sprawę, to funkcja konserwująca. Dzięki smarowi, narta utrzymuje swoją elastyczność. Ślizg jest cały czas natłuszczony, nie wysycha, nie utlenia się, narta nie traci swojej charakterystyki. Tak jak cięciwa w łuku, utrzymuje elastyczność i dynamikę. Smarowanie polega na tym, że w mikroskopijne rurki, z których zbudowany jest ślizg, wpychamy smar. Musi być w nich puste miejsce, żeby smar mógł wnikać. Właśnie dlatego się go podgrzewa, żeby głębiej wchodził w struktury i dzięki temu dłużej zostawał w ślizgu. W wyniku pracy narty podczas biegania, smar jest stopniowo wyciskany do samej powierzchni i znika. Im wyższej jakości jest ślizg, tym jest bardziej chłonny dla smarów.
Do czego prowadzi niesmarowanie nart?
– Wystarczy zostawić narty nieposmarowane na kilka tygodni i już się utlenia pierwsza warstwa. Natłuszczony ślizg się nie utlenia, a suchy już tak, co jest widoczne w postaci szarego nalotu. Ślizg staje się nieprzepuszczalny dla smarów. Oczywiście nadal możemy posmarować nartę po wierzchu, ale wystarczy jeden krótki przejazd i smar znika, bo nie wniknął wystarczająco głęboko. Im dłużej nart nie smarujemy, tym głębsze warstwy ślizgu się utleniają. Po dłuższym czasie, jeżeli chcielibyśmy używać takich nart, to trzeba byłoby je oddać do szlifowania na maszynę, która zdjęłaby wszystkie nieżywe już struktury, dokopując się do tych, które byłyby zdolne przyjmować smar. Im lepszy ślizg, tym łatwiej się utlenia, bo jest bardziej delikatny i bardziej elastyczny – tłumaczy Niebudek.
na zdjęciu: wyschnięte i zniszczone ślizgi wskutek braku serwisu
Śmierć przez wychłodzenie
Innym zagrożeniem z niesmarowania nart jest to, że do suchego (i brudnego) ślizgu klei się śnieg. Choć w Jakuszycach czy na trasach na Podhalu jest zawsze blisko do jakiegoś budynku, to klejące się narty mogą być poważnym zagrożeniem na skandynawskich bezkresach czy podczas wędrówek górskich na nartach backcountry. Klejąca się narta w warunkach świeżego, zapadającego się śniegu, silnego wiatru i zamieci może być wręcz zagrożeniem dla samego narciarza. Przyczynia się do ryzyka wychłodzenia i znacznie wydłuża czas powrotu do domu. Dlatego dla narciarzy przełajowych regularne smarowanie nart na poślizg jest kwestią bezpieczeństwa.
Konieczność smarowania nie znika również w przypadku zakupu nart z fokami lub łuską. Od kiedy do swojej łuski w nartach backcountry, a także w biegówkach stosuję specyfiki w sprayu, ani razu nie pojawił się u mnie problem z lepiącym się śniegiem. A w polskich warunkach, kiedy ze względu na ocieplanie się klimatu już nie ma dłuższych okresów stabilnego mrozu, lepiący się śnieg często daje w kość. Nie mniej istotne jest regularne czyszczenie i smarowanie moherowych fok.
– Przy mokrym śniegu foka przemoknie, szybko się zalodzi i straci swoje właściwości. Po prostu złapie wodę, lód się z tego zrobi i nie będzie już biegania czy chodzenia – mówi Andrzej Marasek.
W przypadku smarowania nart ważna jest regularność, czyli smarowanie po każdym dłuższym treningu. Dużym ułatwieniem są płynne parafiny, o których pisałem niedawno w artykule Płynne parafiny – czy to już rewolucja w smarowaniu?. Ważne jest jednak, by co jakiś czas dać narty do posmarowania na gorąco. Regularne smarowanie warto rozpocząć od razu po zakupie nowych nart.
na zdjęciu: techniki smarowania nart można uczyć się m.in. na kursach narciarskich
– Narty na czas transportu i przechowywania w sklepach są smarowane smarem technicznym, który ma zabezpieczać ślizgi. Ale jest to smar techniczny, a nie poślizgowy i nie nadaje się do jazdy. Przykrywa mnóstwo mikroskopijnych opiłków, kawałków plastiku itp. które pojawiają się w trakcie produkcji. Taka narta wymaga czyszczenia. Robi się to dwuetapowo. Najpierw natryskuje się zmywacz, który utlenia smar techniczny i usuwa go. Potem powinno się posmarować narty specjalnym cleanerem, czyli bardzo miękkim smarem, który wnika bardzo głęboko w ślizg. On stygnąc, zaczyna się kurczyć; wychodzi do góry i wyciąga wszystkie zabrudzenia stałe, które są w narcie. Trzeba go wycyklinować póki jest jeszcze ciepły. Niektórzy to robią nawet 2-3 razy, żeby mieć całkowitą pewność, że narta jest czysta. Dopiero po tym rozpoczyna się cykl przygotowujący narty do jazdy – zaleca Tadeusz Niebudek.
– Klienci, którym pomagam dobrać odpowiednie narty, czasami kosztujące niemałe kwoty, zdają się na moją wiedzę i doświadczenie przy wyborze modelu, długości, czy twardości i chętnie słuchają wszelkich porad. Często jednak, gdy zaczynam ich uświadamiać o konieczności dbania o ślizgi i regularnego ich smarowania, patrzą na mnie jak na akwizytora, który próbuje im sprzedać coś całkiem zbędnego. Osobę kupującą narty bez zamiaru ich smarowania można przyrównać do klienta salonu samochodowego kupującego nowoczesne i drogie auto, ale bez zamiaru wymiany, czy dolewania oleju, kiedy on się w końcu skończy. Narty należy smarować, by mogły jak najdłużej utrzymać swoje działanie. Narty posmarowane podstawowymi smarami raczej wiele nie przyspieszą jazdy, za to będą nam mogły długo służyć – mówi Michał Rolski, redaktor naczelny nabiegowkach.pl, prowadzący sklepy biegowkowy.pl oraz nartorolkowy.pl.