Chcę dziś pokonać moją ulubioną trasę, do serca Gór Izerskich, śladami historii. Na Przełęczy Szklarskiej świerki uginają się pod ciężarem świeżego śniegu. Pachnie żywicą i przygodą. Jeszcze tylko wesoły odgłos butów wpinanych w narty biegowe i w drogę.
Bardzo duży spadek, z Polany Jakuszyckiej do Doliny Kamiennej, pokonałam hamując. Świst powietrza i szusujących nart po przymrożonym torze, świerki, które wyłaniały się i chowały. Wszystko to mówiło mi, że to będzie wyprawa pełna emocji.
Jak zawsze zatrzymałam się przy mostku, by zrobić fotografie. Uwielbiam górskie potoki, mają w sobie coś co przyciąga mój wzrok, niepowtarzalne piękno i siłę. Kamienna w tym miejscu jest jeszcze małą rzeczką. Jej wartkie wody płyną miedzy nawisłym śniegiem po obu brzegach. Po krótkiej przerwie ruszyłam do przodu.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Trasa wije się łagodnie, na przemian w górę i w dół, wśród wiekowych świerków, by znowu spotkać rzekę. Tu Kamienna, w rozłożystym korycie, płynie wolniej. Piękne słońce, błękitne niebo. Kilkaset metrów dalej tor narciarski przecina się z torem kolejowym. Jest to przykra niespodzianka, ale do pokonania przy odrobinie ostrożności. Tu tory narciarskie rozwidlają się. Ja wybrałam trasę trudną, pod stromą górę.
Po lewej stronie mija się Widły, legendarne skały, nazywane Kamieniem Walońskim. Tylko wtajemniczeni potrafią odnaleźć i odczytać znaki pozostawione na nim przez Walonów, poszukiwaczy złota i drogocennych kamieni. Za każdym razem kiedy byłam w tym miejscu myślałam o tych ludziach, czułam ich obecność.
Poruszałam się ostrożnie, by się za bardzo nie zmęczyć. Po prawej stronie wyłonił się przepiękny widok, jakby ktoś oblał świat srebrem. Ośnieżone szczyty Karkonoszy ponad mgłą połyskiwały wesoło w słońcu. Koło Czerwonych Skałek niektóre odcinki są bardzo strome, te pokonałam idąc jodełką. Spod głębokich zasp momentami wyłaniał się Czerwony Potok. Nazwę swą zawdzięcza skałom, które rzucają czerwoną poświatę na nurt strumienia. Okryty śniegiem brzeg i czerwona woda, jakby lawa wypływała z wnętrza ziemi. Przez chwilę przyglądałam się małej brzózce. Uwięziona lodową powłoką połyskiwała w słońcu jak neonówka. Nad strumieniem modrzewie i ich delikatnie ośnieżone gałązki ledwie muskane przez wiatr. Nieprzeciętne piękno. Niewielki zjazd w dół kończy najtrudniejszy odcinek mojej wyprawy.
Z nie wielką grupką młodzieży pokonałam połowę trasy „Dzielne klapki” po czym skręciłam do Kopalni Stanisław. Piękne jeziorko, którym zachwycałam się latem jest zasypane śniegiem, ani śladu potoków. Meandrują gdzieś pod białym puchem. Uwielbiam zimę w tych momentach, kiedy wyprzedzi innych wędrowców i tylko dla mnie puchate kobierce śniegu rozkłada, a na gałęziach poduszki mięciutkie rozwiesza, tak jak dziś. W zupełnej ciszy pokonywałam nieprzetarty tor, aż dotarłam do Kopalni Stanisław. Miejsce to nazywam Płaczące Kamienie. Dawniej był tu wierzchołek góry Biały Kamień mający wysokość 1088 m n.p.m.. Po tym szczycie został rów o 38 m niższy, a nad nim „ślimak” odpadów i przekaźnik.
Zaczęło się wszystko od poszukiwaczy drogich kamieni, Walonów. To oni odnaleźli tu pierwsze okazy kwarcu mlecznego, różowego i ametysty. Jak wtedy wyglądał ten szczyt. Czy była to formacja skalna pokryta szczotkami kryształów mlecznych, które połyskiwały załamanym w nich światłem. Jak piękny musiałby być taki widok. Eksploatacja złoża kwarcu rozpoczęła się w XIII wieku, kiedy to powstawały na terenie zachodnich Karkonoszy i w Górach Izerskich osady hutnicze. W całej Europie znane i cenione były kryształowe wazony, puchary i kielichy wytwarzane w tutejszych hutach kryształów. Przy dobrej widoczności, z Kopalni Stanisław widać panoramę Kotliny. Dzisiaj spod woalu mgły wyłaniają się Rudawy Janowickie, jak statek zbliżający się do zatoki, a Jelenia Góra gdzieś na dnie.
Po dłuższym odpoczynku ruszyłam dalej. Kiedy minęłam Izerskie Garby zaczęły dobiegać mnie odgłosy szusujących ludzi na torze i ciepłe: hey, cześć, ahoj. Nie biegłam, sunęłam nogę, za nogą, wolno po pięknie przygotowanej trasie. Puszki śniegu co chwilę spadają mi na głowę, zasłaniając widok. Uwielbiam puszysty, pierwszy śnieg. Cały rok o tym marzę, by tak jak dziś jechać, gdzie oczy poniosą, pod świerkami, poczuć śnieg spadający na głowę.
Zawsze widzę w pamięci te dni, kiedy szusowałam po Górach Izerskich i Karkonoszach. Nie było ratraków, sami robiliśmy tory, ubijając je drewnianymi nartami, na górze Ptak, Mały Ciemniak, Młynnik, Sobiesz. Uśmiechałam się do swoich myśli. Spokojnie bez większego wysiłku dotarłam do Równi Pod Cichą. Tu spotkałam grupki odpoczywających biegaczy. Pokrzepiona ciepłą rozmową i łykami gorącej herbaty ruszyłam do Przełęczy Szklarskiej, by zamknąć pętlę. Słońce nadal rozpieszczało. Trasa Radiowej Jedynki, to piękne widoki. Szpalery świerków i modrzewi, panorama Karkonoszy pojawia się i znika.
Jest pięknie, czuję się szczęśliwa.
jak cudnie było dziś
po tak pięknym dniu
inny życie ma smak
kocham ten dzień
wycinane srebrem mgły
niewidzialna życia nić
w słońcu lśni
życie inny ma smak
w taki dzień
a ja
póki ten dzień trwa
kocham żyć
niezły tekst, ale jest tak bardzo poetycki, że obawiam się, iż chętny do jej przemierzenia narciarz pogubi się w wykwintnych (pięknych, to prawda) epitetach i nie dowie się niczego szczególnego.. No, chyba, że jest to gdzieś między ów epitetami pochowane 🙂 Niemniej jednak ciekawy, subiektywny tekścik o przeżyciach. Czy to tekst konkursowy?
… opisana trasa to: Przełęcz Szklarska (Jakuszyce); trasa Biegu Piastów 20; 21; 25; Dzielne Klapki; 27; Kopalnia Stanisław; 22; 28; Trasa Krajowej Jedynki i Samolot. … myślę, że to około 25 km, pozdrawiam Chmielsoft 🙂
Chmielsoft, to nie jest tekst konkursowy. To po prostu cudowny opis wycieczki, przenoszący czytelnika w inny świat. Wielu z nas tak skupia się na treningu, czy ściganiu w zawodach, że nie zauważamy czasem, wśród jak pięknej natury biegamy 🙂
jasne, doceniam jakość i metafizykę tego tekstu 😀 po prostu z ciekawości pytałem, bo myślałem, że na konkurs..