Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Jak przejść przez drogę bez zdejmowania nart

opublikowano: 08 marca 2016 autor: Łucja Łukaszczyk
W słoweńskim regionie Kranjska Gora trasy biegowe przecinają drogę w jednym miejscu. Dzięki austriackiemu wynalazkowi nie trzeba odpinać biegówek, by przeprawić się na drugą stronę.

Najpierw jest znak. Nietypowy jak na trasy biegowe. Na jaskrawożółtym tle – by był widoczny we mgle – ostrzegawczy trójkąt. W nim czytelny rysunek, pokazujący, co zaraz będzie się działo. I oczywiście namalowany narciarz, by nie było żadnych wątpliwości, dla kogo jest to coś, co za moment zobaczę. A widzę jakby przedłużenie torów do klasyka, tyle że w asfalcie. Idealnie dopasowane szerokością do nart biegowych. Czerwone rolki sprawiają, że można płynnie, suwając nartę jak na śniegu, przejść na drugą stronę. Pierwszy raz spotykam takie urządzenie, więc nieco nieufnie wchodzę na rolki. Żadnego zgrzytu, żadnego tarcia. Jak zapewniają konstruktorzy, można nawet przebiec, ale tego nie próbowałam.

DSC 0171

Dobrze, że Słoweńcy ustawili znak na trasie biegowej w miejscu, gdzie dochodzi ona do drogi prowadzącej z Kranjskiej Gory do Planicy. Ruch samochodowy niewielki, więc na dobrą sprawę zauważa się ją w ostatniej chwili, szczególnie gdy wokół półmetrowe śnieżne bandy. Przede wszystkim jednak jest to świetna instrukcja dla biegaczy, którzy nie są nawykli do takich udogodnień. Dla porządku dodam, że kilkadziesiąt metrów wcześniej z obydwu stron drogi ustawione są odpowiednie znaki ostrzegawcze dla kierowców: Uwaga! Narciarz biegowy!

Jak dwóch Austriaków miało dość

Thomas Postl i Jürgen Seeböck spędzali w Ramsau am Dachstein biegówkowy urlop tuż po Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym w 2000 r. I mieli serdecznie dosyć zdejmowania co kilkaset metrów nart, by przejść na drugą stronę drogi. Bo można raz, dwa razy, ale co chwila? Tak narodził się pomysł na stworzenie przejścia, które usunie tę niedogodność. W 2004 roku powstał pierwszy Nordic Slider Cross Country dla narciarzy biegowych, a kilka lat później analogiczne udogodnienie dla narciarzy zjazdowych Nordic Slider Alpine. Dziś firma produkuje także przejścia dla snowboardzistów. Najczęściej dwa czerwone paski na asfalcie można spotkać w Szwajcarii, Austrii i Niemczech, choć narciarze biegowi z przejścia mogą skorzystać też w amerykańskim Aspen. Instalacja jest odporna na działanie wysokich i niskich temperatur czy choćby soli drogowej, którą w zimie posypuje się drogi. Zamontowana tuż poniżej poziomu nawierzchni, nie stanowi przeszkody dla samochodów, nie ma też obawy, że zahaczy o nią pług podczas odśnieżania.

Jak powiedział mi Thomas Postl, Nordic Slider jest bezpieczny dla ślizgów nart. A jeśli ktoś ma klistry? – drążyłam temat. Osoby, które używają klistrów, to zaawansowani narciarze – zauważył przytomnie Thomas - Potrafią przejść na tyle delikatnie i bez zbytniego dociskania narty, że klister nie zostanie na rolkach. A jeśli nawet, przyklei się do rolek i nie ubrudzi nart kolejnego biegacza.

DSC 0188

A w praktyce? Słoweńczyk po sześćdziesiątce przed przejściem przez drogę odpiął biegówki. To bardzo dobre narty. Wyczynowe – wskazał na swoje peltoneny. Gdybym miała ze sobą wychuchane, startowe biegówki też wolałabym przenieść je w dłoniach. Tak na wszelki wypadek. A nuż na rolkach byłby jakiś drobny piaseczek? Nordic Slider bez wątpienia jest jednak wielkim udogodnieniem m.in. dla niepełnosprawnych narciarzy biegowych, którzy poruszają się na sankach. Dla nich to jedyny sposób, by przedostać się przez asfaltową przeszkodę i kontynuować trening.

A gdyby tak u nas

W Polsce problem przeprawy przez jezdnię prawie nie występuje. Mało jest miejsc, gdzie trasa biegowa przecina drogę, bo też... mało jest tras. Prędzej wyznacza się pętlę na polanie z jednej strony drogi, a drugą po przeciwnej stronie, jak choćby w Kościelisku czy w Banicy (Beskid Niski). Nordic Slider to też dość droga inwestycja: metr bieżący kosztuje 1250 euro, a do szerokości asfaltu trzeba doliczyć dwa metry. Udogodnienie takie jest zatem dobre tam, gdzie trasy są płatne (choć np. w Słowenii nie pobiera się opłat od narciarzy biegowych). A przede wszystkim tam, gdzie są już armatki, które wyprodukują śnieg na trasę i ratraki, które ją przygotują. Moja największa obawa wiąże się jednak z czymś zupełnie innym. Bezpieczeństwem. Nie wszyscy kierowcy przestrzegają ograniczenia prędkości do 50 km/h w terenie zabudowanym. O niezabudowanym nawet nie wspominając.

DSC 0145

Autor wszystkich zdjęć w tekście: Piotr Manowiecki / Biegówki pod Tatrami

zaktualizowano środa, 09 marca 2016 10:00
Oceń artykuł
(1 głos)
Łucja Łukaszczyk

Łucja Łukaszczyk

Dziennikarka, copywriterka i PR-owiec. Nie wyobraża sobie zimy bez biegówek i wędrówek na nartach backcountry. Od 2013 roku popularyzuje te zimowe aktywności w mediach podróżniczych i sportowych, a na www.biegowkipodtatrami.pl opisuje trasy po polskiej i słowackiej stronie Tatr.

Strona www: www.lucjalukaszczyk.pl
Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas