Tylko od narciarzy zależy czy trasy biegowe, w tym słynne Jakuszyce, staną się w zimie miejscem masowych pieszych wycieczek, czy będzie można tam biegać na nartach. Niestety nie zawsze możemy liczyć na inicjatywę, czy możliwości tych, którzy zajmują się przygotowaniem tras, weźmy sprawy w swoje ręce, by zachować trasy dla biegaczy narciarskich.
Narciarzu, od ciebie zależy, czy będziesz biegać po dobrze przygotowanych, równych i bezpiecznych trasach, czy pełnych dziur po butach, z zadeptanymi torami i pieszymi mogącymi stać na pełnej szerokości trasy za zakrętem. Ogłaszamy akcję „Poproś pieszego, by nie chodził po trasach biegowych”. Naszym zdaniem to jedyna skuteczna metoda, by uchronić polskie trasy biegowe. Oczekujemy, że każdy biegacz narciarski weźmie udział w tej akcji. Zasada jest prosta i łatwa w stosowaniu. Jeśli tylko wszyscy się do niej zastosujemy, wkrótce trasy biegowe powinny znów być bezpieczne i niezniszczone.
W ubiegłym sezonie 2018/19 poświęcaliśmy wiele uwagi problemowi zadeptywania narciarskich tras biegowych przez pieszych i saneczkarzy. Wyjaśnialiśmy złożoność problemu, brak jasnych przepisów, brak woli Lasów Państwowych, samorządów, czy niektórych gospodarzy tras biegowych do wyjaśnienia statusu miejsc, gdzie biega się na nartach i uchronienia tych tras przed niszczeniem.
Skąd się biorą piesi na trasach? W ostatnich latach Polacy masowo czas wolny spędzają na powietrzu, w pozytywnej modzie są wyjazdy w miejsca atrakcyjnie turystyczne, także w góry. Te szczególnie popularne są w zimie. Większość z turystów, którzy stali się aktywni dopiero w ostatnich latach, niewiele wie o bieganiu na nartach, nie słyszeli o tym, że w miejscu ich planowanego wypoczynku od dekad funkcjonują narciarskie trasy biegowe.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Niestety na większości polskich tras brak jest oznakowania, zakazów wchodzenia bez nart, tablic informacyjnych, czy edukacyjnych. Osoba niebiegająca na nartach często nie ma skąd się dowiedzieć, że wchodząc na trasy niszczy czyjąś pracę i odbiera możliwość bezpiecznego biegania na niej tym, dla których trasa została przygotowana. Wielu turystów w poszukiwaniu śniegu wchodzi na trasy dla narciarzy. Czasami po prostu nie wiedzą, że robią źle, a najczęściej uważają, że im wolno, że mają pierwszeństwo, że trasy są ratrakowane dla nich. Myślą też, że idąc częścią przygotowaną do biegania krokami łyżwowymi niczego nie niszczą, albo po prostu są przekonani, że ich potrzeba jest ważniejsza, niż potrzeba narciarzy korzystających z tych tras od lat.
Nie pomaga z pewnością bierna postawa części środowiska i niektórych gospodarzy polskich tras, którzy nie chcą, albo nie wiedzą jak chronić trasy. Nie zawsze też edukacja i zakazy skutkują. Część pieszych i tak nie zamierza się do nich stosować. Dodatkowo lokalne samorządy, których cieszy napływ turystów, niewiele czynią, by chronić trasy biegowe na swoim terenie.
Z początkiem 2020 roku Stowarzyszenie Bieg Piastów zarządzające trasami w Górach Izerskich. pod dużym naciskiem społeczności narciarskiej po dwóch latach braku skutecznych działań, w końcu zapowiedziało kroki zmierzających do ochrony utrzymywanych przez siebie tras przed zadeptywaniem. Trzymamy kciuki, aby to były konkretne działania, które choć częściowo pomogą. Jednak Jakuszyce to nie jedyne miejsce, gdzie w Polsce biega się na nartach. Lokalne działania w stolicy polskich biegówek, nawet jeśli zmienią sytuację w Górach Izerskich, nie wpłyną na turystów depczących trasy w innych częściach Polski.
Po dogłębnej analizie problemu uznaliśmy, że polskie środowisko narciarskie może liczyć tylko na siebie. Nie doczekamy się pomocy od stanowiących prawo, od lokalnych samorządów, a także od części gospodarzy tras, którzy nawet jeśli wprowadzają właściwe oznakowanie, nie mają środków, czy możliwości fizycznie egzekwować przestrzegania porządku na swoich terenach. Obserwujemy, że w każdym roku na trasach przybywa pieszych, saneczkarzy i luźno biegających psów. Jeśli ta tendencja się utrzyma, za kilka lat piesi po prostu wyprą nas z terenów narciarskich, bo będą stanowić większość. Nie dopuśćmy do tego!
Oczekujemy od środowiska przyłączenia się do akcji „poproś pieszego, by nie chodził po trasach”. To proste, jeśli spotkasz pieszego na trasie powiedz tylko „proszę nie chodzić po trasie narciarskiej”. I tyle, pojedź dalej cieszyć się swoją aktywnością. Nie wdawaj się w dyskusje, w ten sposób łatwo stracić cierpliwość, czy powiedzieć coś niemiłego. Bądźmy grzeczni, używajmy słowa „proszę”.
Jeśli każdy narciarz zwróci się tak do napotkanego turysty, jestem pewien, że nie wróci on więcej na trasę biegową. Niezależnie, czy znalazł się tam z ciekawości, niewiedzy, przekory, czy dziwnej przyjemności niszczenia. Konieczność wysłuchania nawet od kilkuset osób prośby o niedeptanie tras, nie będzie miłym przeżyciem nawet dla najbardziej zatwardziałych złośliwców. Kolejnym razem takie osoby długo się będą zastanawiać, czy chcą znów to przeżyć. Takie doświadczenie powinno ich też zmotywować do poszukania informacji, czy mogą chodzić pieszo po trasach narciarskich.
Jeśli pieszy, czy saneczkarz usłyszy wielokrotnie prośbę skierowaną do niego przez dużą liczbę napotkanych narciarzy, zadziała psychologiczna zasada „społecznej słuszności”. Jeśli wiele osób tak uważa, to musi to być słuszne. Czyli jeżeli duża liczba osób zwraca się do mne z prośbą, widać mają rację, nie powinno mnie być w tym miejscu.
Włącz się do akcji! Gdy spotkasz pieszego, powiedz tylko „proszę nie chodzić po trasach narciarskich” i jedź dalej. Wiedz, że kolejna osoba za tobą zrobi to samo. Razem uchronimy trasy przed zadeptaniem, rosnącym napływem spacerowiczów, a w konsekwencji także odebraniem ich narciarzom biegowym.
Zrób to! Od ciebie zależy, czy za kilka lat będziesz mieć gdzie wybrać się na narty.
Więcej o problemie zadeptywania tras przeczytasz w naszych tekstach z poprzednich sezonów: