Pech nie opuszcza miłośników biegów Worldloppet. Z powodu silnego wiatru w ostatnim momencie odwołano norweski Birkebeinerrennet.
Jeśli po całym sezonie smutków wywołanych ciągłą odwilżą jest jeszcze ktoś, kto nie uważa trwającej jeszcze zimy za pechową, powinien szczególnie zainteresować się tym, co w miniony weekend przytrafiło się kilkunastu tysiącom narciarzy w Norwegii. W pobliżu olimpijskiej miejscowości Lillehammer, gdzie rokrocznie organizowany jest legendarny Birkebeinerrennet, śniegu było pod dostatkiem. Wydawało się nawet, że organizatorzy jednego z największych biegów masowych globu będą mieli problemy z jego nadmiarem, o czym już kilkanaście dni wcześniej kilka źródeł poinformowało na swoich stronach internetowych. Fakt ten był o tyle zaskakujący, że po całym sezonie dodatnich temperatur i istnej plagi odwoływania lub skracania dystansów, popularny „Birkie” miał odbyć się w pierwotnej i niezmienionej formule. Niestety. W piątkowy poranek media społecznościowe obiegła taka oto informacja:
– Już w nocy z czwartku na piątek śledziliśmy uważnie to, co dzieje się w pogodzie. W różnych punktach trasy i w Instytucie Meteorologicznym mieliśmy rozstawionych naszych ludzi, którzy na bieżąco informowali nas o stanie trasy i aktualnych warunkach. Niestety. Wiatr wiał tak mocno, że nie dało się czegokolwiek przeprowadzić – napisali na oficjalnej stronie wydarzenia organizatorzy, którzy ostateczną decyzję o anulowaniu imprezy podjęli o godz. 7:30 rano. Zawiedzeni biegacze sprawnie powrócili do swoich baz noclegowych. Część z nich od razu udała się w drogę powrotną, inni z żalem wyczekiwali na swoje samoloty. Atmosfera – jak donosi Twitter – była bardzo nostalgiczna.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
– Nie było najmniejszej możliwości, by w tak ekstremalnych warunkach wypuścić kogokolwiek w wyższe partie gór. Nie można było tam wysłać nikogo, a tym bardziej ponad 18 tysięcy ludzi – usprawiedliwiali się koordynatorzy zmagań. Nie napisali jednak, dlaczego bieg nie został choćby przełożony o jeden dzień. Najprawdopodobniej również na weekend prognozy zapowiadały silne wichury.
W takich wypadkach jak bumerang wraca pytanie: czy narciarze naprawdę powinni brać odpowiedzialność za niekorzystną aurę? Żaden z zapisanych i przybyłych na miejsce startu sportowców nie otrzyma niestety zwrotu poniesionych kosztów. Nie ma oczywiście mowy o zwracaniu kosztów zakwaterowania, ale sama opłata także nie należy do najniższych. Niestety regulamin nie pozostawia złudzeń – jeśli zawody przerwie pogoda, zwrotu pieniędzy nie ma. Uczestnicy, którzy przyjechali do Reny z najdalszych zakątków świata, mogą czuć podwójną złość. Norwegia to kraj, który nie należy do najtańszych, a przygotowania do rywalizacji w jednym z największych biegów w Skandynawii również mogły wiele kosztować. I wszystko to na nic.
Birkebeinerrennet odwoływany był bardzo rzadko. Jego przeprowadzenie uniemożliwiła w latach 1941-45 wojna, a trzy lata później imprezę anulowano z powodu braku porozumienia wśród organizatorów. Ostatni raz narciarze obeszli się smakiem w 2007 roku. W sezonie Mistrzostw Świata w Sapporo nad Norwegią również szalały wichury.
CZY TWOIM ZDANIEM BRAK ZWROTU OPŁATY STARTOWEJ TO SŁUSZNA DECYZJA ORGANIZATORÓW? BYĆ MOŻE – MIMO PONIESIONYCH KOSZTÓW – POWINNO SIĘ ODDAWAĆ ZAPISANYM CHOĆ CZĘŚĆ WPŁACONYCH ŚRODKÓW?