Jest pisarzem. I to bardzo nietuzinkowym – mimo, iż pisał bez pióra, to swoimi występami na trasach biegowych stworzył piękny rozdział w historii sportu. Dwanaście medali olimpijskich, siedemnaście razy na podium Mistrzostw Świata. „Najlepszy narciarz w historii” – mówią specjaliści. Czy mają rację?
Jest jednym z największych sportowców wszechczasów. Historycy w panteonie gwiazd stawiają go na równi z Jessie Owensem, czy nawet Michaelem Phelpsem. Kojarzą go wszyscy – od Nowej Zelandii, aż po krańce Ameryki Południowej. Jest znany nie tylko ze swoich wielkich osiągnięć – urodzony w 1967 roku Norweg po zakończeniu bogatej kariery założył złoty interes. Ubrania sygnowane jego autografem noszą wszyscy, niezależnie od uprawianej dyscypliny. Kim jest, jak zaczął i jak skończył swoją cudowną karierę?
Sportowiec spełniony
Już jako nastolatek Bjorn wiedział, że chce być sportowcem. – Uprawiałem wiele konkurencji, byłem bardzo aktywnym dzieciakiem. Dla mieszkańca Norwegii naturalnym krokiem było zapoznawanie się ze światem nart od najmłodszych lat – opowiadał niegdyś w telewizji NRK. Daehlie jako czternastolatek wstąpił do lokalnego klubu narciarskiego Bjerke IL, gdzie próbował sił w kombinacji norweskiej. Dwubój trenował niespełna dwa lata – za namową pierwszego trenera szesnastoletni syn Bjoerg i Erlinga odrzucił skoki i skupił się tylko na bieganiu. Jego talent rozwijał się stosunkowo szybko, co zauważono w sztabie szkoleniowym kadry. Trzy lata po wyborze biegówek zawodnik zakwalifikował się na juniorskie Mistrzostwa Świata we Włoszech.
Bardzo ważny dla Daehliego okazał się sezon 1988/89. To tej zimy po raz pierwszy zasmakował wielkiego ścigania. Po sylwestrze został włączony do kadry A, z którą udał się do radzieckiego Kawgołowa. Jak przystało na przyszłego mistrza, w swoim pierwszym starcie od razu zajął 11. lokatę w biegu na 15 kilometrów. Cały sezon zakończył co prawda bez miejsca na podium, lecz jego równe występy pozwoliły na uplasowanie się na czternastej pozycji w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Kolejny sezon stanął już pod znakiem włączenia się Norwega do światowej czołówki. Nie były to wcale nieśmiałe poczynania – w całym sezonie aż pięciokrotnie stanął na podium, z czego trzy razy na jego najwyższym stopniu. Po raz pierwszy narodowy hymn zagrano mu 9 grudnia 1989 roku w Salt Lake City. Co ciekawe, było to po biegu na 15 km stylem klasycznym, a więc w tej samej konkurencji, w której zadebiutował w ZSRR. Stało się tak jeszcze w szwajcarskiej Camprze i w Lahti. Ukoronowaniem ciężkiej pracy było trzecie miejsce w „generalce”, poniżej którego zawodnik nie zszedł już do końca swojej kariery.
W okresie od 1990 do 1999 roku aż sześciokrotnie odbierał Kryształową Kulę, a po dwa razy stawał na drugim i trzecim stopniu „pudła”. Pierwszy taki wyczyn miał miejsce w sezonie olimpijskim 1991/92 i powtórzył się następnej zimy. Ten okres był wyjątkowo udany w życiu Bjorna. W 1991 roku, podczas pierwszego światowego czempionatu w Dolinie Ognia (Val di Fiemme), zasmakował wielkich sukcesów. Do domu powrócił z dwoma złotymi medalami za bieg na „piętnastkę łyżwą” i udział w sztafecie. Z Albertville, gdzie w 1992 zadebiutował na Igrzyskach Olimpijskich, przywiózł aż cztery krążki. Tam potwierdził, że nazywanie go „norweskim królem nart” nie było na wyrost. Kolejny rok i kolejna wielka impreza. Tym razem narciarze klasyczni spotkali się w Falun (które przywita ich ponownie także w 2015 roku). Daehlie znów czterokrotnie staje na podium.
Norweg trafił najlepiej, jak tylko mógł. Kilka lat wcześniej MKOl podjęła decyzję o rozłączeniu igrzysk zimowych i letnich, które do 1992 odbywały się w jednym roku kalendarzowym. Władze organizacji mogły albo poczekać sześć lat, albo tylko dwa. Ze względów sportowych i marketingowych zdecydowano się na ten drugi krok, co zaowocowało pięknymi zawodami w Kraju Tysiąca Fiordów. Ogromna mobilizacja i presja ze strony narodu nie zniechęciły biegacza – śladem lat ubiegłych ponownie sięgnął po cztery krążki. Tym razem były to biegi na 10, 25 i 30 km, a także rywalizacja sztafet. Czy zdziwi kogoś jeszcze, że w kanadyjskim Thunder Bay również czterokrotnie kończył zawody na medalowej pozycji? Nie były to tylko złota – z dziennikarskiego obowiązku napiszę, że z każdym kolejnym rokiem najcenniejszego kruszcu na szyi wisiało coraz mniej. W Italii były to dwa złota, ze Szwecji przywiózł trzy, a w krainie syropu klonowego wywalczył „tylko” jeden.
Oczywiście w międzyczasie zamieszkały w Nannestad sportowiec dominował w cyklu Pucharu Świata. Przez całą swoją karierę aż 47 razy dokładał do kolekcji sto punktów – łatwo więc policzyć, że 4700 punktów zdobył tylko zwyciężając. O takiej zdobyczy punktowej marzy niejeden zawodnik ze światowej czołówki. Jeśli dodać do tego pozostałe 34 stopnie podium i inne wyniki, suma liczb jest wręcz niewyobrażalna.
Daehlie do końca swojej kariery był na szczycie. W 1997 roku w Trondheim zdobył – podobnie, jak Jelena Valbe – pięć medali (z czego trzy złote). Rok później na IO w Nagano nie dał rywalom szans na 10 i 50 km, dokładając do tego triumf w sztafecie i srebro w rywalizacji pościgowej, a z austriackiego Ramsau przywiózł dwa ostatnie skalpy w karierze – brąz za bieg na 30 km i srebro zdobyte wraz z drużyną.
Upadło ciało, upadły marzenia
Lato 1999. Pół roku po wyczerpującym czempionacie w Ramsau ikona norweskiego sportu przygotowywała się do kolejnej zimy. Sezon 1999/2000 miał być okresem spokoju i odpoczynku od wielkich imprez. Wtedy właśnie nadarzyła się okazja do naładowania akumulatorów przed Mistrzostwami w Lahti i Igrzyskami w Salt Lake City. W mieście, w którym wygrał po raz pierwszy, miał zatoczyć koło historii. Okazało się zupełnie inaczej. Podczas jednego z treningów Bjorn nieszczęśliwie upadł na nartorolkach i doznał przewlekłej kontuzji.
Laureat „Medalu Holmenkollen” uporał się z urazem i gdy wydawało się, że wróci do intensywnych ćwiczeń, świat obiegła kolejna pesymistyczna wiadomość: Daehlie nie może trenować na pełnych obciążeniach. Nie pomogli genialni chirurdzy, ani wybitni fizjoterapeuci. To był koniec legendy. Jak czytamy na stronie telewizji NRK, wiele osób domyślało się już wcześniej, ale informacja o końcu kariery wciąż była dla narodu szokiem. Kiedy 29 marca 2001 na konferencji prasowej, niespełna 34-letni biegacz ogłosił to publicznie, wieczorne wiadomości przez dziewięć pierwszych minut informowały tylko o tym. Daehlie nie był tylko sportowcem. Dla wszystkich Norwegów jest wielkim człowiekiem.
Sygnowano: Bjørn Dæhlie
Jeszcze będąc na szczycie, Bjorn postanowił wykorzystać swoją popularność do wprowadzenia na rynek kolekcji odzieży sportowej. Firma Bjørn Dæhlie Technical Wear odniosła gigantyczny sukces, co do dziś widać na trasach biegowych całego świata. Początkowo sfokusowany na narciarstwo klasyczne, postanowił sprzedać działalność szwajcarom z ODLO. Współpraca układała się świetnie, lecz po pewnym czasie doszło do sporu nad koncepcją rozwoju marki sygnowanej nazwiskiem sportowca. Wówczas Norweg rozwiązał umowę i po sześciu latach od transakcji powołał BJ Sports. Niedawno okazało się, że korporacja wygrała przetarg na dostarczenie ubrań dla norweskiej kadry biegowej.
Daehlie z wielką chęcią pokazuje się publicznie. Wspiera fundacje walczące ze stwardnieniem rozsianym, prowadzi programy telewizyjne, a także bierze udział w reklamach. Jak doskonale wiadomo, nie da się – po tylu latach spędzonych na nartach – po prostu odłożyć ich w kąt. W 2009 roku emerytowany biegacz zaledwie o długość buta przegrał rywalizację w „worldloppetowym” American Birkebeiner w stanie Wisconsin. – Na kilometr przed metą obróciłem się i zobaczyłem za plecami tę sylwetkę. Pomyślałem wówczas: Matko Święta, wyprzedzam Daehliego! – mówił zwycięzca biegu, Gus Keading.
Bjorn Daehlie – postać niezwykła. Utalentowany biegacz i zaradny biznesmen. Człowiek czynu, pracy i dyscypliny. Żywa legenda biegów narciarskich i jeden z najwybitniejszych zimowych sportowców w historii. W całej Norwegii znane są jego programy szkoleniowe dla najmłodszych. Miłośnik polowań i wędkowania uważa, że obowiązkiem każdego zawodnika jest aktywna promocja na rzecz całej dyscypliny.
– My byliśmy bezbronni wobec człowieka, który pochodzi z innej planety – podsumował rywalizację z Daehliem jego fiński rywal Mika Myllylä.
A ten będzie:
http://www.sport.pl/zimowe/1,131086,13446368,MS_w_narciarstwie_klasycznym__Jak_Togijczyk_zostal.html
?
poszukajcie w google MS_w_narciarstwie_klasycznym__Jak_Togijczyk_zostal
rzeczywiście fajna historia! 🙂