Międzynarodowa Federacja Narciarska wprowadziła w swoich przepisach zakaz stosowania kijów dłuższych niż 83% wzrostu zawodnika podczas biegów techniką klasyczną. Te ograniczenia obowiązują też amatorów podczas wielu biegów otwartych. Próbujemy odpowiedzieć na pytania, kogo i kiedy dotyczą te przepisy oraz czy bardziej pomogą w rozwoju, czy przyczynią się do dalszego upadku biegów narciarskich.
W ostatnich latach krok naprzemianstronny ściśle kojarzący się z biegowym stylem klasycznym jest wypierany przez bezkrok, czyli symetryczne odpychanie się kijami. To także jedna z technik zaliczanych do stylu klasycznego. Zawodnicy coraz częściej pokonują trasę na nartach bez smarowania na tzw. trzymanie, używając do napędzania się tylko kijów.
Taki sposób pokonywania dystansu okazał się szczególnie efektywny w biegach długodystansowych na trasach o małym i umiarkowanym przewyższeniu, jednak coraz częściej współcześni biegacze narciarscy wykorzystując długie kije pokonują bezkrokiem także trudne, wyczynowe trasy o bardzo stromych podbiegach. Stratę z podbiegu, jeśli taka w ogóle była, szybko można odrobić z nawiązką na odcinkach płaskich lub zjazdach. Początkowo na jazdę bezkrokiem decydowali się tylko mężczyźni. Niedługo później swą siłę postanowiły pokazać również panie. Na to FIS narzucił w przepisach ograniczenia długości kijów argumentując to koniecznością obrony techniki klasycznej.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
– Kij jeśli jest naprawdę długi, proporcjonalnie do umiejętności i techniki jaką ma wyszkoloną biegacz, powoduje, że na stromych odcinkach zawodnik utrzymuje sylwetkę wyprostowaną. Zaczyna pracę z rozciągniętych mięśni brzucha, krótkim skłonem, bardzo szybko powraca do kolejnego cyklu i może pokonywać w ten sposób bardzo skutecznie najtrudniejsze podjazdy. Natomiast ten długi kijek na odcinkach płaskich, lekko wznoszących, a zwłaszcza opadających, nie jest takim efektywnym narzędziem, ponieważ zmusza zawodnika do biegania z wysokiej pozycji, przez co łapie opór powietrza, który go wyhamowuje – wyjaśnia Józef Michałek, trener teamu nabiegowkach.pl.
Jakie kije są dozwolone?
Według aktualnych przepisów FIS, maksymalna długość kija może wynosić 83% wysokości zawodnika. Pomiar wzrostu odbywa się butach narciarskich, a wszystkie wartości są zaokrąglane do liczb całkowitych. Czyli zawodnik o wzroście 175 cm (w butach narciarskich), uzyskując wartość 145,25 cm powinien startować z kijami o długości maksymalnie 145 cm. Co ważne, pomiar kija odbywa się od końca grotu do miejsca wpięcia paska w uchwyt.
Przepis ten obowiązuje na wszystkich biegach podlegających pod FIS. Poza Pucharem Świata są to m.in. puchary kontynentalne, zawody serii Visma Ski Classics, Worldloppet, zawody rangi mistrzowskiej itd. Co jednak istotne, przepisy te często dotyczą także zawodników bez licencji związkowych (tzw. amatorów) startujących w wielu zagranicznych i polskich otwartych zawodach w biegach narciarskich.
Jak to wygląda w Polsce?
W regulaminach wielu biegów masowych, w tym Biegu Podhalańskiego, Biegu Jaćwingów, Biegu Lotników standardowo pojawia się informacja, że obowiązująca zawodników długość kijów jest zgodna z NRS (Narciarski Regulamin Sportowy).
Narciarski Regulamin Sportowy
343.8.1 W zawodach z techniką klasyczną, maksymalna długość kijków nie może przekraczać 83% wzrostu zawodnika.
W regulaminach niektórych biegów nie ma informacji wprost o limitach długości kijów, zamieszczany jest natomiast zapis, że zawody odbywają się zgodnie z przepisami FIS, czy Narciarskiego Regulaminu Sportowego (NRS). Tak jest także w niektórych biegach organizowanych w ramach Biegu Piastów. W 2018 roku są to biegi klasykiem na 7 km, 12 km, 25 km i 50 km. Jeśli w takich zawodach chcemy startować uczciwie, powinniśmy posługiwać się kijami o odpowiedniej długości.
Jednak nie wszystkie polskie biegi przywołują w swoich regulaminach przepisy FIS lub NRS. Takich zapisów nie znajdujemy przykładowo w zasadach SGB Ultrabiel, biegów cyklu Enervit Classic, czy organizowanych w ramach Festiwalu Narciarstwa Biegowego w Jakuszycach Rodzinnej Dziesiątki, Nocnej Dziesiątki i Memoriału Stanisława Michonia na 15 km. To oznacza, że w tych biegach możemy korzystać z dowolnych kijów.
Kontrola długości kijów prowadzona jest podczas biegów masowych sporadycznie. W 2017 roku w Polsce odbywało się to tylko wyrywkowo w czasie Biegu Piastów, w trakcie konkurencji zaliczanych do Worldloppet (na 25 km i 50 km). Brak kontroli nie oznacza jednak, że zawodnicy zwolnieni są ze stosowania przepisów. Tak jak w zawodach techniką klasyczną nie wolno stosować innych technik biegania (np. kroków łyżwowych), także nie wolno korzystać z kijów dłuższych niż to wynika ze wzoru. Jeśli w regulaminie zawodów jest odwołanie do przepisów FIS lub NRS, to w razie oprotestowania przez startujących, zawodnik z za długimi kijami powinien być zdyskwalifikowany.
Kto za to zapłaci?
Powiedzenie, które bardzo dobrze pasuje do tematu to „każdy kij ma dwa końce”. Przepis odbije się rykoszetem na solidnych sportowcach. – Przyjmując założenie, że startujący zawodnik chce być uczciwy i do startu przystępuje z kijami o dozwolonej długości, to kiedy jego sprzęt zostanie uszkodzony – złamie kijek – na trasie nie ma jak wymienić na właściwy rozmiar. Jeśli pożyczy od kibica przypadkowy kij, który będzie dłuższy o 1 cm od limitu, powinien zostać zdyskwalifikowany na mecie. Zwykły amator, który nie ma własnych serwisantów, a jedzie na otwarty bieg narciarski, np. biegi Worldloppet, Euroloppet, czy nawet nasze polskie, które są obostrzone regulaminem FIS-owskim, czyli IWO lub Narciarskim Regulaminem Sportowym PZN, musi mieć na trasie kogoś, kto mu poda właściwej długości kijek. To często jest niemożliwe. Taki zawodnik otrzymując kijek od napotkanej przypadkowo osoby powinien go zmierzyć w stosunku do drugiego i jeśli jest za długi, to nie może kontynuować biegu – tłumaczy trener Michałek.
Istotnym problemem stają się też koszty i trudności organizacyjne związane ze stosowaniem przepisów.
– Żeby przeprowadzić kontrolę kijów, trzeba ponieść niebagatelne koszty. Trzeba mieć sprzęt pomiarowy, który mierzy wysokość kijów i wzrost zawodników, muszą to obsługiwać ludzie, do sprzętu i sędziów potrzebny jest transport. Co ważne sprzęt musi być atestowany, to nie może być zwykły kawałek taśmy. A jak skontrolować na zawodach Wordloppet, w których bierze udział kilka, czy nawet kilkanaście tysięcy biegaczy, czy zawodnik po kontroli technicznej nie zamienił kija na dłuższy? Należałoby naklejać chipy na zaakceptowane kije, takie same jak znajdują się w numerach startowych i na punktach kontrolnych ściągać odczyty, czy zawodnik używa właściwych kijów – naświetla problem Józef Michałek.
Twórcy przepisów najwyraźniej zapomnieli, że ludzie są różni, zbudowani inaczej. – Próby przypisania pewnego standardu do wzrostu są nieuzasadnione ze względów biologicznych i biomechanicznych, ponieważ nie ma ludzi, którzy są zbudowani w sposób identyczny. Wysokość środka ciężkości w proporcjach do jego wzrostu, długość kończyn, czy tułowia są różne. Gdy nie było ograniczeń, to każdy pokonywał odcinki w taki sposób, jak był przygotowany, wytrenowany, czy jak mu było łatwiej biec szybko – mówi szkoleniowiec teamu nabiegowkach.pl.
Trener Michałek uważany za jednego z największych ekspertów od biegów narciarskich w Polsce, ma też obawy, że przepis narzucający maksymalną długość kijów przyczyni się do obniżenia rangi dyscypliny sportowej. Tak argumentuje swoje zdanie:
Wpływanie na zawodników, by używali konkretnego sprzętu, w tym ograniczenie długości kijów, to próba utrzymania statusu stylu klasycznego w usystematyzowanym formacie, który już trwał od wielu lat. Styl klasyczny to jest krok naprzemianstronny, jednokrok klasyczny i bezkrok. To od zawodnika powinno zależeć jakich proporcji tego stylu klasycznego używa na trasie. Mają na to wpływ jego preferencje, stopień przygotowania, zdolności siłowe i siłowo-wytrzymałościowe oraz umiejętności techniczne.
Wszelkie próby wymuszenia by wszyscy biegali jednakowo, standardowo, źle służą biegom narciarskim. Wiele lat temu biathlon podjął decyzję, że nie będzie wprowadzał ograniczeń w stylu biegu pozostawiając zawodnikom dowolność. I biathlon jest obecnie rozwiniętym sportem na najwyższym poziomie, gdzie oglądalność i widowiskowość tego sportu, liczba widzów na etapach pucharu świata, biją na głowę biegi narciarskie.
U nas właśnie dzięki takim ograniczeniom i stereotypom dyscyplina się nie rozwija. Weźmy na przykład biegi ze startem interwałowym, które nie są zrozumiałe dla przeciętnego widza, który przychodzi je oglądać. Taki kibic widzi, że ktoś przybiegł do mety, gdyby nie tablica z wynikami, nie wiedziałby kto wygrał. Nawet trenerzy, którzy stoją na trasie, nie posiadając komputera, nie mają pojęcia jak się sytuacja rozwija, kto jest liderem, kto odrabia stratę itd. Czy widz, który nie rozumie, co się dzieje, będzie chciał oglądać takie zawody?
Kiedyś mówiono, że biathlon to sport drugiego gatunku, bo słabi biegacze uczyli się strzelać i szli do tego sportu. Dziś jest odwrotnie, biegi narciarskie stają się sportem mało widowiskowym, trudno sprzedawalnym marketingowo i wszystkie takie niezrozumiałe decyzje, które mają ograniczać rozwój i wolność dyscypliny, prowadzą do zabicia takiego ducha, który mógłby te biegi narciarskie wynosić na wyżyny.
Niestety przepisy są już faktem, a my nie mamy obecnie na nie wpływu. Musimy jednak pamiętać, że decydując się na start w zawodach z regulaminem odnoszącym się do przepisów FIS lub NRS, akceptujemy ograniczenia długości kijów. Obowiązkiem zawodnika jest odpowiednie przygotowanie sprzętu i korzystanie z niego na trasie zgodnie z przepisami.