Prośby o miejsce do wyprzedzania są podczas biegów narciarskich rzeczą naturalną. Jedni ustąpią, dla innych nijak ma się to do ducha rywalizacji. Wątpliwości jednomyślnie rozwiewają ludzie na co dzień związani z naszą dyscypliną.
W takiej sytuacji była większość tych, którzy choć raz stanęli na starcie biegu narciarskiego. Trasa wąska, ludzi pełno, a przed nami ktoś, komu tlen skończył się kilometry temu. Wyprzedzić na siłę? Poprosić o wyjście ze śladu? A może to Tobie zza pleców ktoś zagrzmiał „TOR!”? Jedni w duchu fair-play miejsce szybszym zrobią – dla drugich byłby to największy dyshonor. A jak ma się to do przepisów? Czy w ogóle ktoś pokusił się o skodyfikowanie spraw tak – wydawałoby się – oczywistych?
– Nie ma chyba regulaminu biegu, w którym byłby zapis o kwestii wyprzedzania. Każdy narciarz musi kierować się ogólnymi zasadami fair-play. Większość się do nich dostosowuje – zaznacza kierownik cyklu SNS Beata Lepka. W organizowanych przez nią zawodach bardzo często dochodzi do podobnych dylematów. Lepka uważa, że decyzję o robieniu miejsca podejmuje się zależnie od sytuacji. – Na podbiegu szybszemu zawodnikowi będzie łatwiej po prostu ominąć wolniejszego, niż do niego krzyczeć. Na zjazdach natomiast wyjście z toru powinno być obowiązkiem – twierdzi.
Wątpliwości w kwestii przepisów rozwiewa Józef Michałek, wieloletni trener reprezentacji Polski. Jak mówi, kwestię ustępowania miejsca szybszym zawodnikom uregulowała Międzynarodowa Federacja Narciarskia (FIS). Przepisy wyraźnie mówią o tym, że biegacz szybszy musi otrzymać przestrzeń do bezpiecznego wyprzedzenia słabszego rywala. Narciarze, którzy nie podporządkują się tym normom, mogą zostać zdyskwalifikowani – Słabsi z reguły wiedzą, kiedy trzeba zrobić na trasie trochę więcej miejsca. To się czuje za plecami, choć bywa też, że jadący z tyłu komunikują krótko o potrzebie wyprzedzenia. Zwykle nie ma problemu – twierdzi Michałek.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
O podobnych punktach w regulaminie wspomina też Janusz Rajzer, który problem przekłada na grunt rywalizacji biathlonowej. Zarówno FIS jak i IBU (federacja biathlonowa) ustaliły ściśle, w jakich miejscach i sytuacjach należy uznać wyższość lepszych konkurentów. – To jest tak, że na całej trasie obowiązkiem jest „dawanie miejsca”. Wyjątek stanowi tylko ścieżka finiszowa, gdzie każdy biegnie w swoim korytarzu – tłumaczy Rajzer.
Brak narciarskiej uprzejmości jest nie do pomyślenia dla Juliana Gozdowskiego. Były komandor Biegu Piastów podkreśla, że przez ponad trzydzieści lat nie miał ani jednego protestu w tej sprawie. – To powinno być naturalne, że jeśli nie dajemy sobie rady, dajemy przestrzeń do wyprzedzania. Nikt nie skorzysta na takim tarasowaniu drogi, a na pewno nie ten wolniejszy – uważa Gozdowski, którego opinię potwierdza Józef Michałek. Jak opowiada, środowisko biegaczy jest na tyle zamknięte, że jego większość przynajmniej stara się zachowywać wobec siebie uprzejmie. – Nie ma litości. Jednostki bezczelne się eliminuje – to się na pewno później zemści. Chamstwa się po prostu nie toleruje – mówi szkoleniowiec.
O ile w zawodowym narciarstwie kwestie ustępowania pierwszeństwa są uregulowane prawnie, o tyle wśród amatorów nie ma jednoznacznych wytycznych. Jako startujący w wyścigach powinniśmy mieć wyczucie miejsca i możliwości – na zjeździe tak, na podbiegu z jednym torem już niekoniecznie. Absolutnie niedopuszczalne jest umyślne blokowanie miejsca, co może skończyć się wystosowaniem protestu. Jeśli jednak ktoś ledwo łapie oddech, lepiej bezpiecznie go ominąć. Doskonale ten problem podsumowuje Beata Lepka: – Najważniejsza jest kultura.