Nie ma takiej rzeczy, której Gunde by nie spróbował. Oprócz seryjnego wygrywania zawodów narciarskich, był także gwiazdą telewizji, rajdowcem, działaczem czy trenerem. Jego medale i sława sprzed lat otwierają mu każdą drogę – ikonom takim, jak Svan po prostu się nie odmawia.
Gunde jest w Szwecji królem. Królem popularności, zaufania społecznego, sukcesu… Sukcesu, o którym wie absolutnie wszystko. Sukcesu, na którego osiągnięcie potrzebował kilkunastu lat morderczej pracy. Po zakończeniu kariery stał się człowiekiem spełnionym – nic więc nadzwyczajnego, że każda jego idea jest akceptowana, każda mowa oklaskiwana, a każdy pomysł realizowany. Na sportowej emeryturze – o ile w przypadku Svana można tak nazwać ten okres – stał się człowiekiem orkiestrą. Występuje w reklamach, działa w FIS, prowadzi program i ściga się ogromnymi samochodami. Dla pieniędzy? Być może, choć nie to jest tutaj mobilizacją. To po prostu od-sportowy relaks. Czas, o którym marzy każdy, kto więcej czasu spędzał przy trenerze, niż przy rodzinie. Urodzony 12 stycznia 1962 roku w maleńkiej osadzie Vansbro narciarz zrobił już dla kraju wszystko. Teraz „wszystko” może robić dla siebie.
Krótko, lecz treściwie
Zanim mistrz stanie się Mistrzem, a prezydent Prezydentem, czeka go długa droga na szczyt. Szczyt o bardzo stromych zboczach i niewielkiej powierzchni. Wąskie jest bowiem grono Mistrzów i Prezydentów… Gunde Svan swoją wspinaczkę rozpoczął w sezonie 1981/82, gdy na samej górze stał prekursor stylu łyżwowego, Bill Koch. Z dorobkiem ośmiu punktów nie wprawił ludzi w osłupienie. W cieniu bardziej doświadczonych kolegów (np. drugiego po sezonie Thomasa Wassberga) przyuczał się dopiero wielkiego świata narciarstwa. Szerzej poznany został rok później – po dwóch zwycięstwach (pierwsze odniósł 19 marca 1983 w Anchorage na Alasce) i jednym trzecim miejscu zajął miejsce Wassberga na podium klasyfikacji generalnej, stając się przy tym najlepszym szwedzkim biegaczem. Próbą charakteru dla 22-letniego zawodnika miały być Igrzyska w Sarajewie. Jugosławiańskie wówczas miasto okazało się dla Svana bramą do historii. A szczyt był na wyciągnięcie ręki, bo to właśnie w Sarajewie mistrz stał się Mistrzem. Najpierw dokonał tego na 15 km, później dołożył triumf w sztafecie. Swoje wielkie chwile przypieczętował srebrem na 50 i brązem na 30 km. To był jego czas. Błąd – to zaczynał być jego czas!
W następnych latach postać Gunde Svana na stałe zagościła w czołówkach wszelkich klasyfikacji. W okresie od 1983 do 1991 roku w każdym sezonie co najmniej raz słuchał swojego hymnu po pucharowych wyścigach. Rok po olimpijskich medalach w zabawnym stylu „rozniósł” konkurencję na MŚ w austriackim Seefeld. Jego dwa złote medale (30 i 50 km), a także brąz z drużyną to popis ekwilibrystyki w wykonaniu szwedzkiego gwiazdora. Czempionat w Tyrolu zasłynął jako ten, w którym prawie nie używano klasycznych kroków biegowych i dopiero po tych wydarzeniach FIS zdecydowała się na rozdzielenie obu technik. Svan jedną nogę prowadził w torze, drugą zaś odpychał się „łyżwą”. Jak wspominają świadkowie tamtej imprezy, momentami łączył też kije i poruszał nimi tak, jakby machał wiosłem.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Na rok przed swoimi drugimi Igrzyskami Svan wziął udział w Mistrzostwach Świata w Oberstdorfie. Słynąca z Turnieju Czterech Skoczni miejscowość okazała się szczęśliwa dla drużyny, jednak indywidualnie obrońca tytułów sprzed dwóch lat nie zachwycił (najlepsza pozycja to 7. miejsce na 30 km „klasykiem”). Dużo lepiej szło tam Wassbergowi, z którego ogromną pomocą Szwedzi cieszyli się ze sztafetowego złota. Choć impreza sezonu Svanowi nie wyszła, to z dwoma zwycięstwami, z dorobkiem 83 pkt. (kiedyś punktacja różniła się od dzisiejszej) zajął w „generalce” trzecią pozycję.
Po dobrym początku sezonu 1987/88 Gunde jechał do Calgary bronić tytułów sprzed olimpiady. Na 15 i 30 km nie udało się mu stanąć na podium, za to poprawił swój wynik na królewskim dystansie. W pokonanym polu zostawił na mecie starszego o 12 lat Włocha De Zolta i Szwajcara Andiego Gruenenfeldera. Szczęśliwie dla Szweda reprezentacja mężczyzn obroniła też tytuł w sztafecie. Znakomity w wykonaniu Gunde sezon przypieczętowany został czwartym triumfem w Pucharze Świata. Po tych wynikach Svan odniósł jeszcze jeden triumf w „generalce”. Po słabszym okresie kariery wrócił na absolutny szczyt w Lahti. Na czempionacie w 1989 roku sięgnął po trzy złote śnieżynki FIS (jedna za sztafetę), a dwa lata później w Dolinie Ognia zasmakował w srebrach (jego bilans w Val di Fiemme to 1-3-0). Ostatnim złotem szwedzkiego Mistrza było to za bieg na dystansie 30 km stylem klasycznym. Po sezonie Gunde postanowił odwiesić narty na kołek.
W Pucharze Świata być na szczycie jest ciężko. Jeśli jednak raz na niego wejdziesz, możesz zostać tam na długie lata. Przed nadejściem ery Bjorna Daehlie Svan był uznawany za najlepszego narciarza biegowego w historii. Na przestrzeni całej swojej kariery triumfował w 372 z 615 wyścigów o randze krajowej i międzynarodowej. W ośmiu kolejnych sezonach najważniejszego cyklu świata stawał na jego podium. Pięć razy odebrał Kryształową Kulę. Podobnie, jak większość opisywanych przez nas „ikon”, jest laureatem Medalu Holmenkollen (1985). Rok wcześniej przyznano mu szwedzki odpowiednik polskiego Sportowca Roku – Svenska Dagbladets Guldmedalj.
Ściganie ma w genach
Jak widać na przykładzie popularnego Szweda, sport i chęć rywalizacji zostaje w zawodniku na zawsze. Mimo, że już nie na śniegu, Svan aktywnie uczestniczył w wyścigach… samochodowych. Nigdy nie ukrywał, że motoryzacja to jego pasja – na emeryturze wreszcie znalazł na nią czas.
Jego największym sukcesem samochodowym jest trzecie miejsce w Mistrzostwach Europy w Rallycrossie. Dyscyplina, w której zawodnicy ścigają się grupami po torze jest szczególnie popularna w krajach skandynawskich, a także w Wielkiej Brytanii (skąd się wywodzi), Niemczech, Czechach, Beneluksie, a nawet w Polsce. Oprócz tego Svan próbował swoich sił w Pucharze Porsche Turbo.
W oku kamery
Choć każdy mistrz swojej dyscypliny niemal codziennie występuje przed kamerami, nie wszystkim pisane jest robić to także po zakończeniu kariery. Jedną z taktyk marketingowych jest przyciągnięcie widza lub konsumenta za pomocą zaufanej osoby publicznej. Svan? Nadaje się idealnie. Przecież jeśli wielki Gunde pierze w proszku X, znaczy to, że ja też powinienem! Jeśli twarzą nowego programu w telewizji jest ten, przy którego triumfach sami unosiliśmy ręce do góry, powinniśmy go obejrzeć!
Tak właśnie to działa. Tym bardziej, że kamery lubią Gunde. Svan wystąpił już w Forcie Boyard, Octane, Wszystko Jest Możliwe… jest też ekspertem narciarskim tamtejszych mediów. Tak prezentował się prowadząc program Bingolotto:
Oprócz ról telewizyjnych, mistrz świata wystąpił także w komedii (grał kobietę) oraz napisał kilka książek. Jedna z kucharskich pozycji okazała się bestsellerem większym, aniżeli „Gdzie jest granica”, w której pisał m.in. o roli silnej woli w sporcie.
Nie opuścił biegówek
Choć bogatą karierę zawodniczą zakończył w 1991 roku, jego miłość do narciarstwa biegowego trwa wciąż w najlepsze. Svan stara się na bieżąco dowiadywać o sytuacji w kadrze narodowej, której w sezonie 2008/09 był nawet głównym szkoleniowcem. Zawsze chętnie służy radą i pomocą. Prywatnie mistrz olimpijski startuje czasem w zawodach dla amatorów.
Oprócz działalności rekreacyjnej i trenerskiej, Gunde Svan jest członkiem Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Za główne cele swojej misji stawia sobie rozwój i promocję narciarstwa biegowego. Uważa, że swoimi osiągnięciami powinien zachęcać młodzież do sięgania po biegówki.
Sześciokrotny medalista olimpijski, dziesięciokrotny zdobywca medalu mistrzostw świata dobrze wie, jak ułożyć sobie „życie po życiu”. Liczne projekty, działania i plany pozwalają myśleć o nim, jako o człowieku nie tylko sukcesu sportowego, ale i życiowego w ogóle. Wzór do naśladowania i idol, który wciąż jest dla ludzi. To musi robić wrażenie.