W austriackim Olympiaregion Seefeld, gdzie właśnie rozpoczynają się Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym, czeka ponad 250 km tras biegowych. Wedle polskich prawideł przynajmniej połowa z nich (125 km) powinna być rozdeptana przez pieszych, zryta saneczkami, rozjeżdżona skuterami i kuligami. A jednak w Seefeld nie mają problemu z intruzami na trasach. Jak udało się tam to, co nie wychodzi nam w Polsce?
W Olympiaregion Seefeld pomyślano o potrzebach wszystkich, nie tylko nas, biegających na nartach.
Nie tylko trasy na biegówki
Olympiaregion Seefeld tworzy pięć miejscowości. Największa z nich, Seefeld liczy raptem 3 tys. stałych mieszkańców. Te urocze wioseczki przypominają trochę Kościelisko. Dolina między alpejskimi szczytami jest bardziej rozległa, ale część tras biegowych poprowadzona jest po podobnych polanach. Różnica jest jedna: oprócz tras biegowych, w całym regionie przygotowywana jest również sieć tras dla pieszych. Jest ich dwa razy mniej niż tras dla biegaczy narciarskich, ale i tak 143 km robią wrażenie. Wyobraźmy sobie, że w Jakuszycach oprócz 80 km dla biegówek, w zimie dla wędrujących bez nart każdego dnia przygotowywanych jest 40 km osobnych ścieżek.
Podczas pobytu ludzie chcą też chodzić
„Lubimy zadbać o zimowych spacerowiczów. To rosnąca grupa naszych gości. A ludzie podczas pobytu lubią chodzić, nie tylko biegać czy jeździć na nartach” – mówi Bernadette Stauder z Tourismusverband Seefeld, czyli lokalnego centrum informacji turystycznej, które jest zarazem biurem promocji regionu i… odpowiada za przygotowanie tras. I faktycznie, w całym regionie widuje się sporo spacerujących emerytów z kijkami i całych rodzin z małymi dziećmi w wózkach lub na sankach.
W każdym punkcie informacji turystycznej, w każdym hotelu, pensjonacie czy apartamentowcu dostępne są darmowe mapki: osobna z siecią tras biegowych, osobna dla pieszych. Sporo tras dla pieszych poprowadzonych jest zaraz obok trasy biegowej. We wszystkich miejscach, gdzie trasy biegówkowe i piesze się krzyżują, przy trasie biegowej umieszczone są niewielkie, ale czytelne znaki: piktogramy informują, że jest to trasa biegowa, po której nie można chodzić oraz o kierunku ruchu – w Olympiaregion Seefeld wszystkie trasy biegowe są bowiem jednokierunkowe. Co ważne, pieszy, który widzi znak zakazu wstępu na trasę biegową, nie musi się martwić, jak dojdzie do swojego celu, czy będzie musiał brodzić w śniegu do pasa przez pola (podczas naszego pobytu w najniżej położonym miejscu było 120 cm śniegu), cofać się, szukać innego dojścia czy robić wielkie koło. Niemal wszędzie obok jest wejście na świetnie przygotowaną trasę dla pieszych.
Ciekawym rozwiązaniem są też kilkunastometrowe „strefy buforowe”. Są to ubite dojścia do tras biegowych, np. z przystanku autobusowego czy parkingu. Z jednej strony jest to odcinek, który świetnie służy biegaczom jeszcze przed przypięciem biegówek: można się tu rozgrzać przed biegiem, ściągnąć kurtkę, schłodzić narty itp., nie robiąc tego wszystkiego na samej trasie. Z drugiej strony pieszy może jeszcze wejść na ten odcinek, by po kilku metrach zobaczyć wspomniane tabliczki informujące o trasie biegowej. Wszyscy piesi, których obserwowałam, a była to moja mała obsesja, wycofywali się ze strefy buforowej, nie wchodząc na samą trasę.
Trasa, ale z dala od samochodów
Wróćmy na chwilę do samych tras dla pieszych. By ludzie chcieli z nich korzystać, kluczowe jest, jak często ścieżka dla pieszych będzie przygotowywana i gdzie zostanie poprowadzona. W Olympiaregion Seefeld trasy dla pieszych są na ogół szerokości przeciętnego chodnika. Codziennie przygotowują je specjalne traktorki wyposażone w pług (także wirowy), a gdy jest ślisko – posypują trasę małymi kamyczkami (dlatego w przeciwieństwie do polskich gór, po takich szlakach nie da się chodzi na nartach backcountry). Innymi słowy pieszy nie musi sobie najpierw sam udeptać wąskiego chodniczka, by w ogóle móc pospacerować z dala od drogi. I tu dochodzimy chyba do sedna: w Olympiaregion Seefeld zrozumiano, że piesi (także seniorzy bez sprawności dwudziestolatków i małe dzieci) również szukają kontaktu z naturą, też woleliby pochodzić po trasach wytyczonych przez ośnieżone pola, a nie być skazanym na spacerowanie wąskim, źle utrzymanym chodnikiem tuż koło ruchliwej drogi. Idealnie podsumowują tę kwestię słowa pewnej pani, która wraz z mężem spacerowała po trasie biegowej w zakopiańskim COSie. Gdy wytłumaczyłam im, że to trasa biegowa i nie chodzi o to, że się razem na niej nie zmieścimy, ale że może być to po prostu niebezpieczne, kobieta powiedziała: „Widzi pani, a dopiero co powiedziałam mężowi, żebyśmy poszli tędy, żeby nie musieć iść koło drogi”.
Jak to działa i kto za to płaci?
Przygotowaniem zarówno tras biegówkowych jak i tras dla pieszych zajmuje się wspomniane centrum informacji turystycznej, a dokładniej tworząca osobną komórkę 17-osobowa grupa techniczna, zatrudniona właśnie tym celu.
„Niektóre ze ścieżek i tras dla pieszych pokrywają się z trasami całorocznymi, ale większość z nich jest przygotowywana specjalnie dla pieszych tylko w zimie, najczęściej obok tras biegowych. Większość tras dla pieszych przebiega po prywatnych gruntach i płacimy ich właścicielom za możliwość korzystania z tego terenu w zimie” – wyjaśnia Bernadette Stauder. Właściciele gruntów otrzymują też niewielkie wynagrodzenie za to, że na ich terenach przygotowywane są trasy biegowe. „Są ludzie, którzy nie potrzebują tych pieniędzy, ale udostępniają nam swoje tereny, bo wiedzą, że my tego potrzebujemy” – mówi Bernadette i dodaje: „Co roku negocjujemy i podpisujemy umowy ze 185 właścicielami terenów, po których przebiegają trasy biegowe i dla pieszych. Jest z tym masa roboty”.
Nie bez znaczenia jest fakt, że w Olympiaregion Seefeld za korzystanie z tras biegowych trzeba płacić, więc region po prostu stać na pomyślenie o wszystkich i zapewnienie im świetnych warunków. Jeśli ktoś przyjeżdża na 1 dzień po prostu pobiegać, płaci 15 euro (ok. 65 zł). Jeśli zaś nocuje w regionie i otrzymał kartę Olympiaregion Seefeld, za 1-dniowy wstęp na trasy zapłaci 5 euro (ok. 22 zł), a za możliwość biegania przez cały pobyt, bez względu na długość jego trwania – 15 euro. Piesi nie muszą płacić za wstęp na swoje szlaki. Gdy przed trzema laty zapytałam, czy opłaty za korzystanie z tras biegowych pokrywają koszty ich przygotowania, usłyszałam, że prawie pokrywają, a za kilka lat będą zwracać się całkowicie.
Czy zawsze tak było?
Okazuje się, że w Olympiaregion Seefeld właściwie nigdy nie mieli wielkich problemów z pieszymi. „Kiedyś zdarzały się przypadki, że na trasach pojawiali się piesi, ale właściwie nie był to istotny problem, bo trasy biegowe są codziennie ratrakowane, a w przypadku opadów śniegu – częściej niż raz dziennie” – opowiada Bernadette Stauder. Trochę później doda też kluczowe zdanie, które obala pojawiający się co rusz w polskich dyskusjach mit, że Austriacy są bardziej zdyscyplinowani niż Polacy. Spacerowaliśmy po powiększonej strefie pieszej, do której wjazdu strzegły automatycznie wysuwane słupki w drodze. „Ludzie nie przestrzegają zakazów, więc zanim zamontowaliśmy słupki, które fizycznie uniemożliwiają wjazd nieuprawnionym pojazdom, był z tym duży problem” – mówi Bernadette.
Dlaczego w Polsce to nie wychodzi?
Jeśli porównać działania Olympiaregion Seefeld z naszymi, okazuje się, że robimy dokładnie na odwrót. Po pierwsze gminy, które przygotowują trasy na biegówki, nie przygotowują już równie atrakcyjnej oferty dla pieszych. My sami, biegacze, wylewamy złość na pieszych, a nikt nie pomyśli, dlaczego oni się na tej trasie znaleźli.
Po drugie: brakuje instytucji, która sprawowałaby pieczę nad całością (ciężko w końcu oczekiwać od stowarzyszenia, które ma na celu krzewić narciarstwo biegowe, by przygotowywało trasy dla pieszych, skuterów i kuligów).
Po trzecie: z niezrozumiałych względów niemal wszystkie trasy biegowe (i najczęściej też parkingi przy nich) są darmowe, jakby pieniądze na utrzymanie tras same spadały z nieba. W rezultacie najczęściej trasy biegowe są zakładane wyłącznie w doskonałych warunkach śniegowych; dokładnie wtedy, kiedy atrakcyjnych miejsc do spacerów poszukują piesi. (Więcej w tekście: Potrzebujemy płatnych tras biegowych)
Po czwarte: spacerowanie nie jest w Polsce traktowane jako aktywność, o którą trzeba specjalnie zadbać, bo podnosi atrakcyjność turystyczną regionu. A przecież z centrum Kościeliska praktycznie nie da się dojść do szlaków pieszych zimą bez użycia samochodu lub podróży busem. No chyba, że lubimy chodzić wzdłuż dróg z olbrzymim ruchem samochodowym.
Jest jedna dobra wiadomość. Zanim wypracujemy rozwiązania uwzględniające potrzeby wszystkich, prawdopodobnie w Polsce zim już nie będzie i problem sam się rozwiąże.