Kiedyś był tu koniec świata. Żelazna kurtyna przecinała na pół budynek dworca kolejowego, a zasieki blokowały przejazd przez tory. Dziś została symboliczna linia na podłodze i ogromny budynek do zagospodarowania. W niemieckiej części urządzono muzea, wśród nich przytulne i bardzo ciekawe Muzeum Narciarstwa.
Bayerisch Eisenstein to niewielka miejscowość w Lesie Bawarskim. Blisko stąd do jednego z najlepszych niemieckich ośrodków zjazdowych Arber. Blisko na stadion biathlonowy Hohenzollern. A jeszcze bliżej na trasy biegowe, które zaczynają się o tam, pod zalesionym wzgórzem. Tym, co bez wątpienia wyróżnia tę małą niemiecką miejscowość, a czasem przyprawia o ból głowy Hartwiga Löfflmanna, jest wspomniany budynek dworca kolejowego. Wybudowany z rozmachem w czasach, gdy żadne granice nie dzieliły Cesarstwa Niemieckiego i Austro-Węgier, dziś dokładnie w połowie przebiega przez niego granica między Czechami i Niemcami. Tym samym połowa ze 136 metrów długości leży po niemieckiej stronie i to właśnie tę część Löfflmann, dyrektor Naturparku Bayerischer Wald odkupił od Kolei Niemieckich. Zrobił tu – oprócz Ski Museum – muzeum nietoperzy, wystawę poświeconą najwyższej górze Lasu Bawarskiemu, czyli Grosser Arber, ekspozycję pokazującą historię linii kolejowej, wreszcie odnowił restaurację. Jak sam mówi: Studiowałem leśnictwo, nie zarządzanie w turystyce. Od takiego przybytku może boleć głowa.
Połowa nart do recyklingu
Horst Wimmer zaczął zbierać narty pół wieku temu. Miał wtedy 25 lat i trenował narciarstwo alpejskie. Zgromadził 600 par nart, ale połowę musiał wyrzucić. Nie miałem gdzie tego wszystkiego trzymać – opowiada bez większego żalu w głosie, a może już po prostu pogodzony z nieubłaganymi prawami brakującej przestrzeni na strychu. To właśnie jego zbiory posłużyły do stworzenia muzeum narciarstwa. Na wieść, że jesteśmy z Zakopanego, z błyskiem w oku mówi: Mam narty z przedwojennej wytwórni Bujaka w Zakopanem. Tu i tak nie mogę ich pokazać, bo nie są z regionu, więc chcę, by wróciły z wami do Polski. Gdy oprowadza nas po ekspozycji, wyprostowany, w ciemnoszarym sweterku Bossa, jakże różni się od pasjonatów narciarstwa z innych krajów, którzy nieco zgaszeni staraniami o godne miejsce wyeksponowania swoich kolekcji, mogliby godzinami mówić o bambusowych kijach, wiązaniach i drewnianych nartach. Horst Wimmer mówi zwięźle. Rytmicznie podzwaniając trzymanymi w dłoni kluczami, opowiada, jak w latach 50. XIX stulecia do Zwiesel przyjechali studenci z Niemiec i przywieźli ze sobą narty. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na wynalazek, a miejscowi chodzili po śniegu na prymitywnych rakietach. Dopiero po przejściu przez Nansena na nartach przez Grenlandię o nowym sposobie poruszania się robi się głośno w całej Europie i miejscowy właściciel ziemski zamawia z Krystianii (ówczesna nazwa Oslo) dla swoich leśników narty. Jest koniec XIX wieku. Tak zaczyna się narciarska historia Lasu Bawarskiego, w tym samym czasie co w Schwarzwaldzie i Karkonoszach.
Najtrudniej o stare buty
W muzeum w przejrzysty sposób i bez zbędnego nadmiaru pokazane są początki i rozwój wszystkich rodzajów narciarstwa w regionie: biegów, skoków, narciarstwa alpejskiego i biathlonu. Zadbano również o pokazanie międzynarodowego kontekstu i już na wejściu wita zwiedzających duża reprodukcja ilustracji z norweskiego podręcznika narciarstwa: pędząca na nartach kobieta ma zasłonięte oczy i ściśnięte szmatką kolana. Niezliczone godziny można spędzić przy kilku ekranach, oglądając unikalne filmy i przeglądając zaskakujące nieraz zdjęcia z każdej narciarskiej dyscypliny z Lasu Bawarskiego i reszty świata. Największe wrażenie robią jednak jak zawsze najstarsze narty, w charakterystycznej barwie drewna zahartowanego w niezliczonych mrozach, odwilżach i słonecznych promieniach. Szczególnie interesujące są nieco koślawe narty z przymocowanymi na stałe drewnianymi chodakami. Używano ich w gospodarstwie, gdy w zimie trzeba było iść do krów w oborze lub załatwić potrzebę w wychodku.
Równie nietypowym eksponatem są narty, które można było złożyć na pół oraz – tu już nowsza historia – prototyp snowboadru, czyli narta zjazdowa z podwójnym wiązaniem. Młodszych biegaczy narciarskich zaskoczą zapewne narty, wiązania i buty marki Adidas, która jeszcze w latach 90. XX wieku miała się całkiem nieźle na biegówkowym rynku. Są też elementy backcountrowe, jak podklejane od spodu na narty paski z foczej skóry, które umożliwiały podchodzenie pod duże wzniesienia czy solidne, skórzane buty z metalowymi kolcami w podeszwie, które zastępowały raki. Jak się okazuje, to właśnie o kompletną parę starych butów narciarskich jest najtrudniej. W Lesie Bawarskim była straszna bieda, więc jeśli ktoś już miał buty, używał ich dopóki zupełnie się nie rozpadły – wyjaśnia Horst Wimmer. Podobnie zresztą z kijami, które nader często lubiły się łamać. Na jednej z dużych reprodukcji, stanowiących tło wystawy, można zobaczyć Christil Cranz – jedną z najbardziej utytułowanych w historii alpejek, która na mistrzostwach świata FIS w 1939 roku w Zakopanem wygrała wszystkie konkurencje. Bardziej jednak od wystających spod opaski loków i dynamicznej pozycji, wzrok przyciąga naszywka ze swastyką na ramieniu. I tu duży plus dla organizatorów ekspozycji, którzy nie uciekają od trudnej historii.
Wychodząc z muzeum przez salę pełną narciarskich trofeów, myślimy sobie, że wysokość gór wcale nie decyduje o sukcesach. To z Lasu Bawarskiego pochodził pierwszy niemiecki olimpijczyk w biegach na nartach, w Zwiesel mieszkał mulitmedalista mistrzostw Niemiec, który jako pierwszy wrócił z mistrzostw świata z medalem, a choć w całym regionie przetrwała tylko jedna skocznia narciarska, to właśnie stąd pochodzą Michael Uhrmann i Severin Freund, których chyba nikomu przedstawiać nie trzeba.
Informacje praktyczne
- Muzeum jest czynne w godzinach 9:30 do 16:30 (w miesiącach powakacyjnych w niektóre dni tygodnia jest zamknięte, najlepiej wcześniej sprawdzić w wykazie)
- Bilet wstępu kosztuje 7 euro dla osoby dorosłej, a 19 euro bilet rodzinny. Ale uwaga: z kartą activCARD Bayerischer Wald, którą dostaje się przy meldowaniu w wybranych hotelach i pensjonatach wstęp do muzeum jest darmowy, zaś karta GUTI upoważnia do 2 euro zniżki.
- Wszystkie opisy w muzeum są w języku niemieckim oraz czeskim.
- W muzeum można spróbować swoich sił na symulatorze narciarstwa alpejskiego.
- W budynku dworca kolejowego mieści się restauracja z bardzo dobrym jedzeniem. Warto tam zajrzeć, jeśli zgłodniejecie podczas zwiedzania zgromadzonych w muzeach skarbów.
- Do Bayerish Eisenstein najlepiej dojechać lokalnym pociągiem Waldbahn, który co godzinę kursuje tu z Zwiesel. Z imienną kartą GUTI, którą otrzymuje się przy meldowaniu w hotelu lub pensjonacie, podróżowanie transportem publicznym jest bezpłatne.
- www.naturparkwelten.de (strona w języku niemieckim i czeskim)
Zdjęcia: Piotr Manowiecki / Biegówki pod Tatrami