O dziecięcej fascynacji olimpijskim mistrzem, porannych treningach, zasadzie zero waste i niespokojnym śnie przed zawodami rozmawiamy z Jackiem Mederskim z Grudziądza – wybitnym lekarzem weterynarii, jednym z mocniejszych biegaczy narciarskich w Polsce w kategorii pięćdziesięciolatków. Jacek rozkręca się na 10-15 kilometrze, a w swoich rodzinnych stronach – tam, gdzie wszyscy zjeżdżają w dół, on pnie się do góry. Łączy intensywne treningi, z bogatym życiem zawodowym, pracą naukową i szczęśliwym życiem rodzinnym. Dzięki pracowitości, samodyscyplinie i wsparciu najbliższych, w każdej z tych dziedzin realizuje siebie i odnosi duże sukcesy.
JACEK MEDERSKI
rok i miejsce urodzenia
1966 r., Grudziądz
miejsce zamieszkania
Grudziądz
wykonywany zawód
lekarz weterynarii w „Klinice weterynaryjnej VERUM” w Grudziądzu, gdzie przy stole operacyjnym ratuje życie i zdrowie zwierząt
na biegówkach od
pierwsze kroki w wieku 10 lat, później dłuuuga przerwa i od 2012 r. powrót na narty biegowe
sukcesy sportowe:
• udział z „marszu”, po kilku treningach, w Biegu Piastów w 2012 r. na dystansie 25 km (to był mój pierwszy sukces i wielkie przeżycie, zachowałem filmy nagrane podczas tego biegu i kiedy do nich wracam, łza kręci mi się w oku)
• pokonanie biegu Worldloppet – Birkebeinerrennet bezkrokiem, Norwegia, 2015 i 2016 r.
• 8. miejsce open, Bieg Piastów, 25 km, Jakuszyce, 2016 r.
• 2. miejsce open w biegach na nartorolkach podczas Burnett Uphill, Zieleniec, 2016 r.
• 3. miejsce w klasyfikacji ogólnej weteranów w czeskim cyklu biegów na nartorolkach Silvini Skiroll Classics, 2016 r.
• 1. miejsce w klasyfikacji ogólnej weteranów (wszyscy mężczyźni w wieku 50 lat i starsi) w czeskim cyklu biegów na nartorolkach Efisan Skiroll Classics, 2017 r.
• podczas Ultramaratonu organizowanego w Wejherowie w 2017 r., jako jedyny zawodnik (1. miejsce) pokonałem na nartorolkach klasycznych dystans 140 km – to było wielkie przeżycie
ulubiony dystans na zawodach
Chyba najpewniej czuję się na dłuższych dystansach. Mam wrażenie, że rozkręcam się dopiero po 10-15 km i wtedy czuję się bardziej swobodnie. W 2014 r. wziąłem udział w najdłuższym biegu Worldloppet – Bieg Wazów w Szwecji (szw. Vasaloppet).
ulubione trasy narciarskie
Ze względu na wymagania oraz możliwości sprawdzenia swoich umiejętności technicznych – Kubalonka, natomiast pod względem przyjemności i organizacji – trasa biegu Birkebeinerrennet. W tym roku poznałem trasy w Seefeld w Austrii. Bardzo mi się podobały. Są trudne, ale bardzo dobrze przygotowane.
miejsca, które chce poznać
Z racji tej, że mam tylko godzinę drogi do Trójmiasta, a stąd drogą morską mogę dostać się do Skandynawii – niekwestionowanej królowej sportów zimowych, marzy mi się taka wyprawa. Pakuję samochód, biorę narty, kupuję bilet na prom i ruszam na podbój tego kontynentu. Niezapomniane, fascynujące widoki… Spokój i cisza… Może kiedyś wsiądę do promu byle jakiego…
Jacek Mederski jest doktorem nauk weterynaryjnych, specjalizuje się w chirurgii i neurochirurgii. Jako lekarz i wykładowca cieszy się poważaniem w Polsce i zagranicą. Jest konsultantem krajowym firmy Arthrex z zakresu leczenia stawów u zwierząt oraz wykładowcą dla międzynarodowej organizacji AOVET szkolącej lekarzy na świecie. Jest zawodnikiem teamu nabiegowkach.pl od początku jego istnienia. Przed kilkoma laty Jacek Mederski plasował się w ścisłej czołówce w polskich biegach narciarskich niezależnie od kategorii wiekowej. Od 15 lat jest wegetarianinem, od 2 lat uprawia jogę.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Od czego się zaczęło?
Mój pierwszy kontakt z biegówkami miał miejsce, gdy miałem 10, może 12 lat, kiedy po obejrzeniu biegów narciarskich w telewizji zapragnąłem spróbować tego sportu. W prezencie od rodziców na Boże Narodzenie dostałem swoje pierwsze narty biegowe. Potem dostałem smary z NRD – nie miałem pojęcia jak tego używać. Nie znałem nikogo, kto biegałby na nartach – narty smarowałem więc świeczką. Pamiętam, jak biegając po lesie, próbowałem naśladować mistrzów z telewizji. Po dwóch latach złamałem nartę i przez wiele następnych lat nie wracałem do biegówek – nie było dla mnie wzorców na miarę Olimpijczyka Łuszczka.
Co było impulsem, aby zacząć trenować „na poważnie”?
To przyszło naturalnie, nie miałem wcześniej takiego planu. Dwa lata trenowałem wspólnie z moim wspaniałym sparing partnerem Tadkiem Bodaszewskim. Posiłkując się literaturą, sam układałem plan treningowy. Moim pierwszym trenerem „internetowym” był Kuba Mroziński, który przez telefon udzielał mi porad, jak trenować. Myślę, że ostatecznym impulsem był telefon od mojego kolegi. Dowiedziałem się, że powstaje team nabiegowkach.pl z profesjonalnym trenerem (to był czerwiec 2014 roku – przyp.red.). Przeczytałem ogrom książek o żywieniu sportowców. Jak wiesz, bycie wege dodatkowo ciągnie za sobą pewne wymogi. Korzystałem z doświadczeń innych sportowców, ale poprzez obserwację własnego ciała dostosowałem ją do własnych potrzeb. Na pewno nie było łatwo.
Co ma dla Ciebie największą wartość w byciu zawodnikiem teamu nabiegowkach.pl?
Poznałem trenera Józefa Michałka, który nauczył mnie wszystkiego od początku. Ogrom wspaniałych ludzi, którzy mają taką samą pasję. Jest między nami fajne i zdrowe współzawodnictwo, ale i duża pomoc. Dzięki narciarstwu biegowemu poznałem wielu ludzi i jest to dla mnie pozytywne doświadczenie. Jest to w 90% świat męski, ale bardzo zróżnicowany. Pozwala mi to poznać różne podejścia do sportu. Jedni prą na podium, a inni czerpią satysfakcję z ukończenia biegu. Z wieloma osobami łączą mnie bliskie relacje. Jedno jest pewne: wiem, że możemy na sobie polegać. Chodzi przecież o to, żeby sport i rywalizacja nie dzieliły nas, ale łączyły. Wymiana doświadczeń, wsparcie, dobre słowo, a nawet zwykłe przybicie piątki powodują, że czujesz się pozytywnie zmotywowany. Czasami nie wynik się liczy, ale pochwała od człowieka, który rozumie, ile trudu trzeba włożyć, by być na mecie nawet 100, czy 250, gdy w zawodach bierze udział 1500 zawodników. Większość z nas pracuje zawodowo a sport to dodatek, który wymaga dużego zaangażowania. Ten tylko to wie, kto sam w tym uczestniczy. Wiele zawdzięczam teamowi nabiegowkach.pl, za co przy okazji bardzo dziękuję.
Jaki sukces sportowy lub udział w konkretnych zawodach sprawił Ci szczególną radość?
W pamięci zapadła mi malownicza trasa Tartu Maraton w Estonii, na którą pojechałem z całą rodziną wynajętym kamperem – były to początki mojego dorosłego narciarstwa biegowego. Największą radość sprawił mi natomiast udział w Biegu Piastów w 2017 r. – to było moje skryte marzenie, żeby stanąć na podium w pierwszej dziesiątce. Miałem łzy w oczach, wyściskałem mojego trenera, dziękując za tak wspaniałe przygotowanie. Bardzo dobrze wspominam też Efisan Skiroll Classics w 2017 r. w Czechach. W kategorii „Weterani” zdobyłem 1. miejsce za cały cykl. Rok wcześniej, na tych samych zawodach, też do ostatniego biegu byłem na 1. pozycji – niestety ostatniego biegu nie ukończyłem. Upadł na mnie czeski zawodnik i złamał mi nartorolkę.
Czy przegrana może cieszyć?
Brałem udział w wielu zawodach i zawsze odczuwam satysfakcje z ich ukończenia. Naturalnym jest, że tylko podczas zawodów człowiek daje z siebie wszystko i za to musi siebie nagradzać bez względu na numer na liście końcowej. Gdybym miał parcie tylko na wynik, to byłbym sfrustrowany, a to nie wpływałoby dobrze na moją chęć uprawiania sportu. Zawsze jestem szczęśliwy, że dałem radę i cieszę się jak dziecko. Fajnie jest ciągle gonić najlepszych, cieszyć się z małych zwycięstw i pokonanych trudności. Myślisz sobie „stary, dałeś radę”. Nic nie przychodzi łatwo, na wszystko trzeba pracować, dlatego nawet mały sukces trzeba celebrować. W sporcie ma być fan, a nie ciągłe narzekanie.
Naprawdę dajesz radę! Zdradź jednak, jakie są mocne i słabe strony Jacka Mederskiego?
Moją mocną stroną jest konsekwencja i upór w dążeniu do celów. Jestem typem wojownika. Staram się dążyć do celu, nigdy nie zniechęcam się porażkami, choć nie zawsze jest to łatwe. Z każdej porażki wyciągam wnioski i traktuję je jako możliwość bycia lepszym. Na treningach nie odpuszczam, ale zachowuję też zdrowy rozsądek. Wykonuję je solidnie, od początku do końca, niezależnie od pogody, nastroju, itd.
Moją słabą stroną jest niska odporność psychiczna na stres związany ze startem. Mimo upływu lat i wielu zaliczonych wyścigów oraz pomimo tego, iż mam świadomość, że nie muszę nikomu niczego udowadniać – przed każdymi zawodami denerwuję się. Nie mogę spać, budzę się. Chciałbym umieć zwalczyć te emocje i pracuję nad tym. Wiadomo, że walka z własnymi emocjami nie jest łatwa. Co ciekawe, w codziennej pracy zawodowej nie zdarza mi się, żebym np. nie mógł spać przed trudną operacją.
Która cecha Twojej osobowości ma decydujące znaczenie w osiąganiu sukcesów sportowych?
Należę do pokolenia X, dla którego takie wartości jak pracowitość, to cel nadrzędny.
Masz rodzinę, własną klinikę weterynaryjną, prowadzisz wykłady i szkolenia, bierzesz udział w międzynarodowych konferencjach, trenujesz i utrzymujesz doskonałą formę. Jakieś dobre rady dla tych, którym „brakuje czasu”?
Najważniejsze jest ułożenie sobie planu dnia i trzymanie się go. Polecam polubić poranne pobudki i treningi. Mój plan dnia jest następujący: latem pobudka o 6:00, 45 min jogi, 15 min medytacji, 1,5 do 2 h treningu, praca w Klinice od 10 do 20, 1-2 h wieczornej nauki. Zimą jest trudniej, bo jest ciemno i w naszych warunkach nie ma śniegu, aura utrudnia treningi. Dla mnie bardziej efektywne są poranne treningi – rano jestem wypoczęty (po 6 godzinach snu), mam wiele chęci i energii. Myślę, że bardzo trudno byłoby mi uzyskać dobre efekty na treningach po 10 godzinach intensywnej pracy. Uwarunkowania atmosferyczne ubiegłych lat powodują, że moim głównym narzędziem treningowym są nartorolki. Znalazłem w okolicy domu górkę i biegam tam. Ciężki trening ładuje mi akumulatory. To takie małe uzależnienie, bo trening wyzwala hormony szczęścia.
Jesteś w czołówce polskich biegaczy narciarskich w kategorii pięćdziesięciolatków. Czy planujesz utrzymać doskonałą pozycję i w przyszłości być także najlepszym sześćdziesięciolatkiem, osiemdziesięciolatkiem, itd.?
Sport to dla mnie odskocznia od codzienności. Aktywność fizyczna pozwala na utrzymanie ciała i ducha na dobrym poziomie, to też zastrzyk pozytywnych emocji. Są szanse, że utrzymam się w czołówce, ale to nie zależy tylko ode mnie. Wiadomo, chciałbym. W ciągu ostatnich dwóch lat bardzo rozszerzyła się moja aktywność zawodowa – zostałem wykładowcą AOVET, prowadzę kilkanaście wykładów rocznie, również w języku angielskim, dużo wyjeżdżam na zagraniczne szkolenia, łączę to wszystko z pracą w klinice i przyjmowaniem pacjentów. Nie ukrywam, że ostatnio moje treningi nie wyglądają tak, jakbym chciał. Wbrew temu, co mówiłem o porannych treningach, teraz często wykonuję je o godzinie 23, na Ercolinie (trenażerze narciarskim – przy.red.). Jeżeli w moim życiu rodzinnym i zawodowym nic się nie zmieni, to chciałbym nadal utrzymać podobną formę i walczyć o jak najlepszą pozycję. Mam duże wsparcie w rodzinie, dzięki temu mogę trenować i o pewnych sprawach nie myśleć, bo wiem, że ktoś inny nad nimi czuwa.
Czego nie jesz i nie pijesz?
Od 15 lat jestem wegetarianinem i jestem żywym dowodem na to, że przy dobrze zbilansowanej bezmięsnej diecie można być w doskonałej formie, czuć się silnym i zdrowym oraz intensywnie trenować, osiągając sportowe sukcesy. Utrzymuję dość restrykcyjną dietę, unikam nabiału, słodyczy, ale nie odmawiam sobie owoców. Kiedyś gotowałem sam, jednak ilość obowiązków zawodowych sprawiła, że fartuch kucharski przekazałem żonie. Zrezygnowałem z syntetycznych izotoników, na rzecz naturalnego izotonika, który robię sam. Najprostszy z nich to woda zmieszana ze świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy w stosunku 1:6 lub napój sporządzony z soku z limonki, wody, nasion chia i syropu klonowego. Mam jeszcze parę tajemniczych przepisów na mikstury, ale pilnie ich strzegę.
Ulubione śniadanie?
Mam ich kilka – w zależności od pory roku i aktualnego okresu treningowego. Jeżeli wykonuję ćwiczenia w celu zwiększenia siły, śniadania są bardziej białkowe, np. omlet z białek i jednego całego jajka z dodatkiem brokułów i serka wiejskiego. Gdy mam okres intensywnych treningów wytrzymałościowych, bardziej węglowodanowe, np. muesli z jogurtem lub placuszki z płatków owsianych z owocami i syropem klonowym. Bywa, pozwalam sobie na chwile szaleństwa i wtedy jem naleśniki albo gofry z owocami. W ostatnim czasie testuję sposób żywienia: 8 godzin okno żywieniowe, 16 godzin głodówka. Dzięki temu organizm ma czas na procesy naprawcze, bo trawienie to wbrew pozorom bardzo duży wysiłek dla organizmu. Dodatkowo obniża to ryzyko rozwoju chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca czy miażdżyca, na które jesteśmy narażeni, mimo uprawiania sportu. Poranny trening poprzedzam dwiema szklankami napoju sporządzonego z bananów i mango, z dodatkiem alg i pasty miso.
Co to jest miso?
To pasta z fermentowanej soi i ryżu (jap. shiro miso), pochodzi z kuchni japońskiej. Zawiera dużo protein, witamin i minerałów. Używam jej dlatego, że jest pochodzenia roślinnego, a nie zwierzęcego.
Dlaczego przestałeś jeść mięso?
Niejedzenie mięsa przyszło mi naturalnie, nie miałem z tym problemu. Człowiek ewoluuje, zmienia się. Pewne sprawy wydają się oczywiste. W związku z wykonywanie zawodu lekarza weterynarii moja wiedza w tym temacie jest bardziej zaawansowana. Widziałem naocznie wiele scen z udziałem cierpiących zwierząt. Nie chcę w żaden sposób przyczyniać się do pogłębiania tego stanu na obecnym etapie rozwoju naszej cywilizacji. Nadmierny konsumpcjonizm powoduje nadprodukcję zwierząt. To powoduje niehumanitarne traktowanie zwierząt oraz daje niezdrowe produkty nafaszerowane antybiotykami i hormonami. Niech każdy z nas zrobi rachunek sumienia i pomyśli, ile jedzenia się marnuje w obrębie tylko jego kuchni, a z drugiej strony ilu ludzi dziennie umiera z głodu. Statystyki są przerażające. Dlatego od pewnego czasu, staram się stosować zasadę zero waste. Wiem, że świata tym nie zmienię, ale przynajmniej mam czyste sumienie, no i może zarażę tym innych. Musimy wrócić do stanu, gdzie zwierzęta były hodowane z należnym im szacunkiem i w ilości odpowiedniej do zapotrzebowania, a było to jeszcze nie tak dawno temu. Obserwuje się obecnie trend do szukania ekologicznego zdrowego żywienia. Na szczęście coraz więcej ludzi dostrzega ten problem.
Czy w okolicy Grudziądza podejmowane są inicjatywy służące popularyzacji narciarstwa biegowego? Jesteś zaangażowany w jakieś działania?
Grudziądz jest znany z wielu dyscyplin sportowych, m. in. biegi, żużel, piłka nożna. Narciarstwo biegowe nie jest tutaj popularnym sportem, ze względu na brak infrastruktury i sprzyjającego klimatu. Ale znajdzie się kilku fanów nartorolek i to nawet wśród młodzieży. Dużą przeszkodą jest fakt, że w naszym regionie od trzech lat nie było śniegu. Jeżeli biegamy, to w lesie, na śladach zrobionych własnymi nartami. Około 50 km od domu mam górkę ze sztucznym śniegiem i tam, gdzie wszyscy zjeżdżają w dół, ja pnę się do góry. Około 100 km od Grudziądza, w Kartuzach, działa klub Cartusia Kartuzy. Dzięki inicjatywie i zaangażowaniu Janusza Meissnera są tam wspaniale przygotowane trasy. Korzystam z nich od zeszłego roku. Niestety, z racji licznych obowiązków, nie mam możliwości, żeby zaangażować się w działalność tego typu. Chciałbym jednak jakoś wesprzeć rozwój tras w Kartuzach, deklarowałem gotowość pomocy. Na co dzień robię, co mogę, na przykład zachęcam znajomych do spędzania wolnego czasu na biegówkach i nartorolkach. Moje bieganie na nartorolkach zaczyna wzbudzać coraz większe zainteresowanie – w ostatnim sezonie zaraziłem tą dyscypliną cztery osoby.
Jakie są Twoje przemyślenia co do tego, co się robi, a czego wciąż brakuje, jeśli chodzi o infrastrukturę dla narciarzy biegowych w Polsce?
Nie podoba mi się brak rozwoju infrastruktury przy trasach biegowych, często nie ma gdzie się przebrać, nie ma parkingu, przechowalni, nie wspomnę o oświetleniu tras. Myślę, że to spowalnia rozwój narciarstwa biegowego. Nie chodzi o to, żeby to było za darmo, ale żeby za sensowną opłatą stworzyć warunki do tego, by przed i po treningu człowiek czuł się komfortowo. Wiadomo, że jest lepiej niż było, jednak w porównaniu do innych krajów, wiele jest do zrobienia. Jednak to zrobienie nie może trwać następne 20 lat. Obserwuję Polanę Jakuszycką, fajne miejsce, jednak odkąd pamiętam więcej się mówi, niż robi. Nawet jeżeli się robi, to tempo tych prac jest bardzo powolne. Wiem, można mówić, że brak pieniędzy, jednak korzystający za niewielką opłatą mogliby partycypować w utrzymaniu infrastruktury.
Czy w świecie zwierząt istnieje „sport”, odbywają się treningi i rozgrywane są zawody?
Koty z grupy sportowców trzeba wykluczyć, bo ich sport to brutalne polowania. Kiedyś polowania stanowiły podstawę ich przetrwania i mimo dużego udomowienia kotów, instynkt łowczy w nich nie zanika. Niektóre gatunki psów, z powodu odziedziczonych po przodkach genów, potrzebują leżeć na kanapach, inne natomiast potrzebują ruchu. Te ich cechy wykorzystywane są przy podejmowania decyzji związanej z zakupem towarzysza – czworonoga. Mam znajomych, którzy sami będąc aktywni sportowo, świadomie stali się właścicielami psów pasterskich (np. border collie), które natura obdarzyła w zacięcie sportowe – świetnie biegają. Mimo, że nie pasą już owiec na pastwiskach, wciąż potrzebują dużo ruchu, dlatego właściciel takiego psa nie może być kanapowcem. Żeby taki pies mógł być „sportowcem” i wykorzystywać swoje naturalne zdolności, potrzebuje aktywnego właściciela. Bardzo popularne są też zaprzęgi psie z użyciem sań lub lekkiego wózka, w których biegają psy z grupy północnych zaprzęgowych, których dziadowie właśnie tak służyli człowiekowi. Teraz jest to już forma sportu dla obu stron.
Masz jakieś zwierzę?
Sam, mimo uprawiania sportu, mam psa kanapowego.
Jak Twoja kondycja w tym sezonie?
Ważne projekty związane z pracą zawodową spowodowały, że w tym sezonie nie mogłem dać z siebie więcej. Jednak satysfakcja związana z uprawianiem sportu jest ogromna. Bardzo lubię ten stan zmęczenia i radości na mecie. Jest to uzależniające, dlatego planuję w nowym sezonie odbudować formę. Wiem jedno – że mogę, ale niczego nie muszę, bo sport jest dla mnie formą relaksu, a nie zabójczej rywalizacji.
Powodzenia w osiąganiu kolejnych biegówkowych celów i spokojnego snu przed startami! Dziękujemy za rozmowę.