Wiązania kompatybilne z dominującym systemem NNN, które Amer Sports – właściciel marek Salomon i Atomic – zaproponował swoim klientom na początku 2016 roku, mają wiele cech, które mogą odbierać część sprzedaży norweskiej Rottefelli. Przyglądamy się wadom i zaletom rozwiązania.
Dlaczego Amer Sports, właściciel marek Salomon i Atomic, do swojego asortymentu wprowadził buty i wiązania kompatybilne z konkurencyjnym systemem NNN? Dowiesz się z tekstu Prolink, czyli sposób Salomona na system wiązań NNN. W tej części przyglądamy się zaletom i wadom systemu Prolink.
Cena
Jednym z ważniejszych kryteriów, którymi kierują się klienci przy wyborze, co zwłaszcza w Polsce jest silnie widoczne, to cena. Salomon oferuje wiązania Prolink taniej, niż konkurencyjna Rottefella. Przykładowo cena katalogowa najmocniejszych – zawodniczych wiązań Prolink Carbon – to 289 zł. Tymczasem cena sugerowana najwyższych modeli wiązań NNN Xcelerator Pro wynosi od 500 zł do 700 zł w zależności od wariantu.
Z pewnością tak korzystna oferta wiązań Prolink to przemyślana strategia ich wytwórcy, by odbić swojemu konkurentowi część utraconego rynku. Dowodem na to może być choćby fakt, że katalogowe ceny Prolinków są niższe, niż odpowiedników funkcjonujących w tradycyjnym systemie SNS. Trzeba jednak przyznać, że ogólnie wiązania Salomona są tańsze niż Rottefelli.
Sprawdź ofertę popularnego sklepu z nartami biegowymi biegowkowy.pl.
Przyzwyczajenie
Marki Salomon i Atomic mają ugruntowaną pozycję na polskim rynku. Dzięki wsparciu, jakiego udzielają od lat polskim klubom, niemal wszyscy sportowcy wyczynowi w naszym kraju korzystają z butów Salomona, a co za tym idzie wiązań SNS.
Wielu biegaczy wybiera obuwie produkowane przez Amer Sports, bo odpowiada im jego budowa, a ich stopy dobrze czują się w Salomonie i Atomicu. Ale co zrobić, jeśli Fischer, Rossignol, czy Madshus w większości swoich nart, zwłaszcza tych wyczynowych, montują płyty NIS współpracujące z wiązaniami Rottefelli? Dla wielu najlepszym wyjściem będzie zakup nowego, najlepiej dla nich dopasowanego, modelu butów Salomona lub Atomica, za to z podeszwą Prolink, zgodną z wiązaniami NNN.
Sposób montażu
Opracowanie przez Rottefellę i Madshusa bezinwazyjnego systemu montażu nart na płytach NIS było krokiem milowym w rozwoju narciarskiego sprzętu biegowego. Technologia ta ma dwie niezaprzeczalne cechy: brak konieczności nawiercania otworów przy montażu wiązań, jak też łatwość ich instalacji. Niemal każdy może samodzielnie nasunąć na płyty NIS wiązania Rottefelli bez wiertarki, szablonu, skomplikowanych narzędzi, czy „tajnej wiedzy”. Wystarczy mały kluczyk dostarczany w pudełku z zapięciami, odrobina siły i sprzęt gotowy.
Znamy wielu zwolenników „twardego” przykręcania wiązań. Choć wymaga to wiercenia otworów w narcie, co teoretycznie osłabia rdzeń sprzętu, jednak połączenie to zazwyczaj jest trwałe i mocne. Wiązania Prolink mocowane są przy użyciu pięciu śrub. Co więcej, w układzie identycznym jak wiązania SNS Pilot. To oznacza, że przy wykorzystaniu jednego szablonu Salomona serwis narciarski będzie mógł zamontować wiązania dla butów SNS i NNN.
Tylko dla butów Prolink i NNN
Wiązania Prolink działają poprawnie wyłącznie z butami z podeszwą wyprofilowaną dla wzoru wiązań NNN i Prolink. Nie jest prawdą, że do wiązań tych można wpiąć buty wyprodukowane dla systemu SNS. Choć fizycznie przy odrobinie szczęścia można przypiąć buty SNS do wiązań Prolink, jednak należy liczyć się z szybkim zniszczeniem obuwia.
Jak się nie skusić na buty Alpiny, Rossignola, czy Fischera, takie jakich używa Petter Northug, Martin Sundby, Nikita Kriukow, a może Justyna Kowalczyk? Tym bardziej, jeśli są w korzystnej cenie i łatwo dostępne przez internet? A tu „klops”. W ulubionych nartach mamy wiązania SNS. Wyjściem jest odkręcenie starych i przykręcenie nowych. Montaż Prolinków, mających ten sam układ śrub, będzie szybki i łatwy. Co najważniejsze, nie wymaga wiercenia nowych otworów i dalszego osłabiania narty.
Dla każdego rozmiaru buta
Jedną z istotnych wad zapięć Rottefelli jest konieczność ustawiania piętki dla konkretnego rozmiaru buta. Jeśli z nart ma korzystać więcej osób, np. w wypożyczalni, czy rodzinie, to ciągłe przesuwanie podpiętka bywa uciążliwe. Jeżeli płyta NIS została fabrycznie zespolona z nartami, to rozmiary możemy ustawiać dowolnie od najmniejszego do nawet 50 EU. Problem pojawia się przy montażu substytutu – płytek Rottefella NIS mountingplate. To adaptery spełniające podobne funkcje jak płyta NIS, lecz montowane zazwyczaj w serwisie. Do zamocowania konieczne jest wywiercenie 8 otworów i przykręcenie śrubami. W tym rozwiązaniu podpiętek płyty przytwierdzany jest na stałe w jednej pozycji, a zakres numeracji butów, dla której będzie pasować rozstaw wiązania, to zaledwie 3-4 rozmiary. Żona o numerze buta 39 EU nie podzieli się sprzętem z mężem o stopie 45 EU.
W wiązaniach Prolink na szczęście ten problem nie występuje. Wiązania wyposażone są w długą listwę, która stanowi dobre podparcie dla pięt butów na całej długości i w szerokim zakresie rozmiarów. Teraz z jednej pary nart, czy nartorolek, może korzystać nawet cała rodzina.
Niżej i lżej
Ale to nie wszystkie zalety systemu Prolink. Jak przekonują przedstawiciele producenta, wiązania te pozwalają na osiąganie lepszych wyników sportowych. Po pierwsze są lżejsze niż konkurencyjne Rottefelli. Do tego cieńsze, czy mówiąc inaczej niższe. Płyty NIS lub adaptery montowane na nartach, na które nasuwa się właściwe wiązania sprawiają, że biegacz ma więcej materiału pod stopą i stoi wyżej nad ziemią. Choć dla większości biegaczy nie ma to najmniejszego znaczenia, czołówka walcząca o ułamki sekund, z pewnością zwróci uwagę na tę cechę.
Czy Prolink ma jakieś wady? To zbyt nowy produkt, aby już powszechnie się objawiły. Być może więcej będziemy mogli powiedzieć po zimie 2017, czyli pierwszym pełnym sezonie, gdy narciarze zaczną korzystać z nowej koncepcji.