To była prawdziwa karuzela emocji. Mimo szybkiej przegranej Justyny Kowalczyk polscy kibice mieli powody do szczęścia. Po wspaniałej walce na 4. pozycji uplasowała się Sylwia Jaśkowiec.
Sukces był o włos. Po nieudanym dla Justyny Kowalczyk ćwierćfinale cała odpowiedzialność za samopoczucie kibiców spadła na barki rewelacyjnie dysponowanej Sylwii Jaśkowiec. Trzecia w Oberhofie Polka przez kolejne eliminacje szła jak burza wprawiając w zachwyt i osłupienie kilka tysięcy rozentuzjazmowanych widzów. W finałowej rozgrywce przez długi czas biegła na ostatniej pozycji. Kibice powoli zaczęli spuszczać głowy kiedy to Jessica Diggins i Laurie van der Graaff na przedostatniej prostej wywróciły się. Niesiona ogłuszającym dopingiem Jaśkowiec ochoczo urywała kolejne metry, lecz zza jej pleców nagle wyskoczyła Vesna Fabjan. To ona ostatecznie stanęła na najniższym stopniu podium, choć występ Sylwii i tak oczywiście zapisano po stronie sukcesów.
Jeszcze bardziej interesująco przebiegały wyścigi mężczyzn. Zakochani w zaciętej i ostrej rywalizacji fani w sobotnie popołudnie byli w siódmym niebie. Połamane kijki, niesamowite wywrotki i prędkość, której nie można dostrzec wśród pań. Najlepszym i jedynym punktującym dziś Polakiem był prawie etatowy już sprinter Maciej Staręga. Młody zawodnik walczył bardzo dzielnie jednak przysłowiowej „pary” starczyło mu tylko na czwartą pozycję w ćwierćfinale. W ostatnim narciarskim akcencie soboty sto punktów po fantastycznym finiszu zgarnął Alex Harvey. Kanadyjczyk od pierwszego wystepu dnia prezentował równą i wysoką formę, a ostatnie półtora kilometra było w jego wykonaniu majstersztykiem. W pokonanym polu zostawił Josefa Wenzla z Niemiec i Francuza Baptiste Grosa. Jak dotąd na Polanie Jakuszyckiej dominuje kanadyjska szkoła sprintu. W 2012 roku na ostatnich metrach triumf wydarł sobie Devon Kershaw.
Pogoda na Polanie Jakuszyckiej była wymarzona. Co prawda z samego rana trzymał jeszcze lekki mróz, na eliminacje słupki rtęci poszły znacząco w górę. Choć w fantastycznym słońcu, z każdym kolejnym wystrzałem startera śnieg stawał się coraz bardziej grząski. Istna lampa z nieba nikomu nie przeszkadzała, a zmartwieni o aurę organizatorzy odetchnęli z ulgą.
Po pięknym i pełnym emocji dniu przejechał już ratrak. Jego operator przed zmierzchem musi przygotować śnieg na jutrzejsze biegi dystansowe. Wśród kobiet faworytka jest tylko jedna. Jeśli chodzi o panów, mocni Rosjanie będą musieli stawić czoła jak zawsze czujnej konkurencji.
Czy Justyna w dniu swoich urodzin zrobi sobie najlepszy możliwy prezent? Przekonamy się już jutro w południe. Start biegu na 10 kilometrów „klasykiem” zaplanowano na godz. 12:45.