W zimowej atmosferze, na urozmaiconej trasie, 14 marca 2015 roku w Zieleńcu odbyły się Otwarte Mistrzostwa Dolnego Śląska Amatorów w Biegach Narciarskich techniką klasyczną. Na dystansie 7,5 km ze startu interwałowego ścigali się kandydaci do tytułu Mistrza Dolnego Śląska. Dopisały warunki śniegowe i humory uczestników. Niestety zawiodło co innego…
Jak pięknie znów było poczuć zimę i pościgać się na nartach. Po wielu dniach spędzonych na nizinach z szarym i mokrym krajobrazem za oknem, chętnie powróciłem w góry, do białego i czystego świata. W Górach Orlickich, gdzie odbyły się zawody, zima na całego. Tam nie widać nawet cienia wiosny. Tym bardziej, że w ostatnich dniach, a także w dniu rozgrywania mistrzostw techniką klasyczną, padał śnieg. I to obficie.
Są chyba też tacy, którzy mają już dość zimy. Niestety zawodnicy nie dopisali. Numery startowe odebrały tylko 24 osoby, w tym dwie z góry nie nastawiały się na rywalizację, gdyż odbyły jedynie spacer w strojach i z ekwipunkiem retro. Oby zima nas nie pokarała i znów się nie spóźniła w kolejnym sezonie, skoro tak szybko bywamy nią zmęczeni.
Trasa zawodów bardzo ciekawa. Rozpoczynała się przy Kamieniu Rubacha przy wjeździe do miejscowości od strony drogi krajowej nr 8. Przez pierwsze kilka kilometrów wiła się prowadząc zawodników do góry, aby w końcu pozwolić odetchnąć rywalizującym. Trudność trasy doskonała na mistrzostwa dla amatorów. To w końcu impreza „rangi mistrzowskiej”, więc musi być ciut wymagająca. Z drugiej strony bezpieczna dla uczestników, bez karkołomnych zjazdów, czy ostrych zakrętów.
Meta była zlokalizowana po czeskiej stronie gór na wysokości ponad 1000 m n.p.m, przy schronisku Masarykova chata na szczycie Šerlich. Tam zawodników witała gęsta mgła i sędziowie. Można było też zjeść grillowaną kiełbasę, napić się herbaty i izotonika.
Na godzinę przed planowanym startem, wyznaczonym w południe, na trasę wjechał ratrak i na całej długości wycisnął dwa tory do techniki klasycznej. Tory wiodły blisko siebie, więc wyprzedzanie rywali było ułatwione. Organizatorzy zdecydowali się na start interwałowy, aby umożliwić ścigającym się pokonywanie trasy bez tłoku. Moim zdaniem to ciekawe rozwiązanie, rzadko spotykane w biegach amatorskich. W tym sezonie w ten sposób startowałem po raz pierwszy – świetne urozmaicenie.
W tym miejscu wypadałoby napisać kto zwyciężył. Niestety nie dowiemy się tego. Także każdy ze startujących nie zna swojego wyniku i uzyskanego miejsca. Wskutek obfitych opadów śniegu jedyny stoper, którym dokonywany był pomiar czasu na mecie, zamókł. W ten sposób mistrzostwa zamieniły się w trening, nawet nie wspólny.
Wielu uczestników nie kryło rozgoryczenia. Byli tacy, którzy na tę imprezę przyjechali specjalnie z daleka, ponieśli koszty dojazdu, noclegu i opłaty startowej. A co w zamian?
W zamian odbyło się losowanie. Trzeba przyznać, że organizatorzy przygotowali atrakcyjne nagrody, wśród nich dwie pary nart biegowych niezłej klasy, sześć voucherów na weekendowy pobyt w Zieleńcu, smary i akcesoria serwisowe. Starczyło dla każdego uczestnika.
Jutro, w niedzielę, bieg dowolną techniką. Liczymy, że tym razem tytuły zostaną przyznane.