nabiegowkach.pl > Imprezy > Relacje > XXXIII Bieg Gwarków – impreza pełna przeciwieństw

XXXIII Bieg Gwarków – impreza pełna przeciwieństw

XXXIII Bieg Gwarków – impreza pełna przeciwieństw

29 stycznia 2012 roku, w Rybnicy Leśnej niedaleko Wałbrzycha odbył się 33. Bieg Gwarków. Nie spotkałem uczestnika, którego odczucia wobec biegu byłyby obojętne. Wypowiedzi raczej były skrajne „nigdy tu nie wrócę” lub „było bardzo fajnie”.

Nad Rybnicą Leśną piękna pogodaNiedzielny poranek był mroźny. W okolicach Wałbrzycha panowała gęsta mgła. Nic nie zapowiadało pięknej pogody – bezchmurnego nieba i silnego słońca, które nagle pojawiło się nad nami, gdy dojeżdżaliśmy do schroniska Andrzejówka w Rybnicy Leśnej. To tam już po raz trzydziesty trzeci miała się odbyć, druga pod względem wielkości impreza narciarska w Polsce – Bieg Gwarków.

Sprawna organizacja

Parkingi w okolicach startu i mety szybko się wypełniłyNa miejscu organizacja przebiegała sprawnie. Wałbrzyscy strażnicy miejscy kierowali samochody uczestników na przygotowane parkingi. Kto przyjechał później i nie mógł zostawić samochodu w okolicach startu i mety, był dowożony kursującymi wahadłowo autobusikami z nieco dalej położonych parkingów. W biurze zawodów bez większych kolejek, szybki podpis na karcie zgłoszenia, w zamian zawodnicy otrzymywali pakiet startowy – mapki i ulotki promujące atrakcje regionu, kalendarz, batonik energetyczny i przede wszystkim numer startowy.

Zapasowy numer startowyNiestety, tu część uczestników spotkał zawód – ci, którzy na liście zostali umieszczeni na dalszych miejscach, zamiast pamiątkowych numerów na koszulce startowej, otrzymali foliowe koszulki na dokumenty z zapakowaną w środku białą kartką z numerem, a do tego zestaw agrafek, którymi należało przypiąć numer do odzieży. Wiele osób mimo wewnętrznych oporów musiało podziurawić drogie kurtki z membranami.

Słychać było także narzekania wobec infrastruktury. Warto pamiętać, że  zawodnik to nie jest zło konieczne. Jak płaci, to nie tylko po to, by pójść do szatni z wyglądem sprzed 30 lat, w której jest zimniej niż na zewnątrz… – mówił po zawodach Tomasz Hucał z Tomaszowa. Rozumiemy jego rozgoryczenie, z drugiej strony organizatorzy nie są właścicielami budynków znajdujących się przy trasach. Szatnia w starym budynku obok schroniska AndrzejówkaPrzy wpisowym 30 zł i mniej niż 700 startujących, nie dysponują tak dużymi funduszami jak Bieg Piastów, w którym startuje kilkukrotnie więcej uczestników, a wpisowe wynosi 100 zł. Stąd też nie oczekiwałbym ogrzewanych namiotów jako szatni dla zawodników, z których część i tak przebierała się w samochodach.

Przed startem tworzyły się także kolejki do przenośnych toalet, których organizatorzy ustawili tylko dwie, więc było trochę czekania na mrozie.

Biegi dzieci i młodzieży

Dzieci na starcie Biegu GwarkówPrzed konkurencjami dla dorosłych na dystansach 20 km i 10 km – zostały rozegrane biegi dla dzieci i młodzieży. Tu ścigano się na krótszych trasach. W biegu na 0,5 km najszybciej na metę przybiegł Mateusz Sierakowski (Sokołowsko), na 1 km – Marcin Kaczanowski (Czarny Bór), na 2 km pierwszy był Jacek Suchy (Grabowo), a na dystansie 3 km Bartłomiej Filip (Witków).
Biegi dla dzieci są miłym akcentem imprezy, podkreślającym rodzinny charakter wydarzenia. Wszystkie dzieci, które wystartowały otrzymały pamiątkowe medale i brały udział w losowaniu nagród.

Trudne i wąskie trasy

Podobnie jak w 2011 roku, gdy w Biegu Gwarków po raz pierwszy rozdzielono biegi techniką klasyczną i łyżwową, trasy dla ścigających się różnymi stylami były inne. Wszyscy, z którymi rozmawiałem chwalili takie rozwiązanie. Wolniejsi „klasycy” nie utrudniali jazdy „łyżwiarzom”, a ci drudzy nie rozjeżdżali pierwszym torów. Obie trasy mają długość około 5 km, co oznacza, że przy dystansie 20 km zawodnicy pokonywali ją czterokrotnie, a przy 10 km – dwukrotnie.

Start do biegu głównego zaplanowano na 11:15. W przeciwieństwie do ubiegłego roku, gdy w ostatniej chwili przyspieszono start zawodów, tym razem organizatorzy lepiej pilnowali ustalonych godzin choć nie do końca im to wyszło. Pierwsi na trasę ruszyli zawodnicy ścigający się na dystansie 20 km techniką klasyczną. W pięć minut później wystartowano do biegu na 10 km, także „klasykiem”. Zaraz po nich na inną trasę wyruszyli zawodnicy na 20 km stylem dowolnym. Zaledwie po pół minucie pozwolono na start do biegu na 10 km tym samym stylem.

Ja startowałem  na 10 km stylem FT i chciałem walczyć o zwycięstwo. Przed nami wystartowali łyżwiarze na 20 km, 30 sekund po nich wypuścili nas. Pierwsze osoby doszliśmy już przy pierwszym podejściu, może 200 m za startem. Tam zaczęły się pierwsze problemy. Ciasno, krzyk i wyzwiska. Kto miał szczęście, jakoś się przecisnął i pobiegł dalej wciąż szukając jakiejś luki, której nie było – opowiada Zbyszek Galik ze Szklarskiej Poręby (zobacz całą relację Zbyszka Galika).

Ponieważ biegłem stylem klasycznym, mogę w detalach opisać trasę dla tej konkurencji. Dla mnie była ona bardzo ciekawa, ale też wymagająca. W tym roku śnieg obficie pokrył trasę, była też bardzo dobrze przygotowana ratrakiem. Praktycznie poza najbliższą okolicą startu i mety na całej jej długości poprowadzone były dwa głębokie tory. Większość stałych bywalców imprezy powtarzała, że tak dobrych warunków śniegowych na trasach Biegu Gwarków, już nie pamiętają.

Trasa do klasyka jest trudna – dominują na niej intensywne podbiegi i bardzo szybkie, kończące się zazwyczaj zakrętami zjazdy – to właśnie jedna z tytułowych „sprzeczności”. Miejsc płaskich – niewiele, może łącznie kilka procent dystansu. Z obserwacji startujących mogę powiedzieć, że dominowały dwie metody pokonywania dystansu. Zjazd z pługowaniem i powolne podejście „choinką”.

Należy też dodać, że trasa jest naprawdę wąska. Gdy dwie osoby biegną skrajnymi torami, po środku zmieści się co najwyżej jeden biegacz, a i ten będzie musiał uważać, aby nie zahaczyć kijami o biegnących obok. Kilkaset pierwszych metrów trasy jest nieco szerszych, ale nie pozwoliło to na rozładowanie ogromnego ścisku, który panował zaraz po starcie.

Trudna i wąska trasa, a także niewystarczające umiejętności zjeżdżania części zawodników, powodowały, że niemal na każdym zakręcie kilka osób kończyło zjazd rozkładając się na całej szerokości drogi. Ci, którzy nadjeżdżali z góry, nie mieli szans i także lądowali na ziemi podcinani nartami, nogami i kijami już tam leżących. Dodatkowa trudność polegała na tym, że na niektórych zjazdach nie było widać jaka niespodzianka czeka za zakrętem. Już po pierwszej pętli, w tych najtrudniejszych miejscach były wielkie dziury w podłożu, pogłębione licznymi upadkami narciarzy, co sprawiało, że z każdym okrążeniem zjeżdżało się coraz niebezpieczniej.

Nie znam statystyk uszkodzeń ciał zawodników, ale jestem pewien, że gdyby trasa była oblodzona, dla wielu uczestników bieg mógłby się zakończyć tragicznie. Tym razem dla części osób uczestniczących w „wypadkach” te przygody kończyły się „tylko” uszkodzeniami sprzętu.

Mam pecha do debiutów w dużych biegach, w debiucie w Piastach na 2 km połamali mi kija. W Gwarkach było podobnie… – mówi Tomasz Hucał z Tomaszowa, który nie ukończył biegu na dystansie 10 km CT, ponieważ na pierwszym okrążeniu stracił kija.

Pierwszy zjazd na Waligórze okazał się dla mnie decydujący. To bardzo stromy i niebezpieczny zjazd kończący się trudnym zakrętem. Tu mijaliśmy pługujących wystraszonych zawodników. Na dole było za ciasno, niestety nie wyrobiłem zakrętu i miałem poważny upadek łamiąc czubek narty, przez co później spowalniała mi jazdę – to znów relacja Zbyszka Galika ścigającego się w biegu techniką dowolną (zobacz całą relację).

Ja sam zostałem wepchnięty w stalową siatkę chroniącą młodnik rosnący przy trasie, gdy jadący za mną zawodnik nie wyhamował na końcówce zjazdu. Dla mnie oznaczało to zerwanie paska od kija i ponad połowę biegu musiałem pokonać nie wypuszczając kija z ręki. Jestem pewien, że podobne historie przeżyło przynajmniej kilkudziesięciu zawodników.

Na podium biegu techniką klasyczną 20 kmOstatecznie na trasie, po której ścigano się stylem klasycznym triumfowali: na 20 km Pavel Brýdl (Trutnov, Czechy) i Jolana Benesova (Bezdekov Nimet, Czechy). Na 10 km wśród mężczyzn wygrał Piotr Skowron (Jelenia Góra), wśród kobiet Eva Šefcová (Police nad Metují, Czechy). Bieg na 20 km „klasykiem” ukończyło 116 zawodników, a na 10 km – 209 osób.

Podobne historie jak na trasie do techniki klasycznej, panowały tam, gdzie zmagano się „łyżwą”. Ta trasa była nieco łatwiejsza, dlatego też gdy wystartowano zawodników do biegu techniką dowolną, wypuszczono na nią do biegu na 5 km – VIP-ów. W efekcie te osoby, często starsze i słabo radzące sobie na nartach, mocno utrudniały jazdę zawodnikom ścigającym się łyżwą.

Panowie na podium po biegu na 20 km techniką dowolnąTu także wąska trasa była przyczyną wielu dramatów. Zwycięzca biegu na 20 km stylem dowolnym – Radosław Szwade (Szczytna) prowadził przez większość dystansu. Blisko mety potknął się jednak o nartę dublowanej, wolniejszej uczestniczki biegu. Szansę tę wykorzystał jadący za nim Bogusław Gracz (Jaworzno). Na końcówce los jednak się od niego odwrócił, gdyż zamiast do mety, ruszył na piąte kółko, a bieg wygrał Radek Szwade. Wśród pań zwyciężyła Jitka Pesinova (Horni Branna, Czechy).

Bieg na 20 km techniką dowolną ukończyło 70 zawodników. Zmagania na dystansie 10 km wygrali Mateusz Janik (Borówno) i Iga Kordasiewicz (Szklarska Poręba), a do mety na tym dystansie dotarło 68 uczestników.

Sprzeczności i kontrasty

Opinie o imprezie zasłyszane od uczestników mocno ze sobą kontrastują. Było bardzo fajnie – mówi zwycięzca biegu głównego stylem dowolnym Radosław Szwade. Ta impreza ma taki charakter i po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić – odpowiada Szwade zapytany o wąskie trasy.

Podobało mi się – wtóruje mu Agnieszka Wanżewicz-Uznańska, była biathlonistka, która po 18 latach po raz pierwszy wystartowała techniką klasyczną i od razu zajęła drugie miejsce w klasyfikacji pań na dystansie 20 km. Jej także tak bardzo nie przeszkadzały wąskie trasy i mizerne umiejętności narciarskie części uczestników – Jeśli się miało mocne ręce można było turystów mijać bokiem – mówi Wanżewicz-Uznańska. Fakt, że nie można było się ścigać na całego, bo na trasie było wielu słabszych uczestników i trzeba było zachowywać się kulturalnie, nie poganiać, często zaczekać aż spokojnie podejdą – kończy pani Agnieszka.

Trudno się dziwić triumfatorom, że im się podobało. Słychać było jednak też dużo głosów sprzecznych z powyższymi opiniami, często od osób, które nie zostały sklasyfikowane tak wysoko lub uszkodziły sprzęt. Zgadzam się z opinią, że Gwarki mają swój klimat, ale mam wrażenie, że ten bieg organizacyjnie tkwi w dawnych czasach. Trasa trudna i kształtująca wiele cech, m.in. charaker, to cieszy, ale mając do dyspozycji tak wąskie miejsce do ścigania organizatorzy powinni pomyśleć nad innymi rozwiązaniami na starcie, np. startem indywidualnym. Chętnie tu jeszcze pobiegnę, ale po zmianach regulaminowych – mówi Tomasz Hucał.

Z kolei Zbigniew Galik apeluje do organizatorów biegu – Można było zmienić zasady startu na podstawie doświadczeń z zeszłego roku. Jeśli dla was najważniejszy jest bieg główny, to zróbcie go o godzinę później, albo wszystkie inne o godzinę wcześniej. Trasy z pewnością będą już puste. I na pewno więcej zadowolonych, którzy powrócą w kolejnych latach (pełna relacja Zbigniewa Galika).

Co mogą zrobić organizatorzy?

No właśnie, czy start indywidualny na czas, a nie grupowy, o którym wspomina cytowany wyżej zawodnik, poprawiłby radykalnie sytuację? Być może faktycznie przyniósłby trochę ulgi na samym starcie, ale prędzej czy później wszyscy zawodnicy i tak spotkaliby się na trasie. Start indywidualny z pewnością sprawdza się na trasie, która nie ma powtarzających się okrążeń. Na pętlach i tak wszyscy zawodnicy muszą się spotkać, a najmocniejsi będą dublować, czasem kilkukrotnie, najsłabszych. Biegi masowe charakteryzują się startami wspólnymi, czasami falowymi, ale jednak grupowymi.

Tradycją Biegu Gwarków są starty wspólne. W zamierzchłych czasach, gdy w imprezie brało udział nawet kilka tysięcy zawodników, trasy były tak samo wąskie, a jestem pewien, że często gorzej przygotowane niż podczas ostatniego biegu. Wówczas start był falowy i z innego miejsca niż obecnie. Co prawda na początku było na tyle szeroko, że silniejsi wyprzedzali słabszych, ale później na tej same wąskiej trasie musiały zmieścić się tysiące osób, a nie ledwie 150 jak w tym roku na trasie zawodów techniką dowolną.

Być może rozwiązaniem jest start biegów na 20 km i 10 km z godzinną lub nawet dłuższą przerwą, jak proponuje Zbyszek Galik? To rozwiązanie na pewno znajdzie wielu zwolenników.

Włącz się do dyskusji

Masz swoje odczucia dotyczące imprezy? Nie zgadzasz się z autorem lub cytowanymi w tekście osobami? Chcesz coś dodać i skomentować? Włącz się do dyskusji na forum.

Moim zdaniem organizatorzy przygotowali tegoroczną imprezę lepiej niż w ubiegłym roku. Agnieszka Wanżewicz-Uznańska także potwierdza, że organizatorzy uniknęli kilku błędów z poprzednich lat i biegało się lepiej. Z pewnością jest jeszcze sporo rzeczy, które można przeprowadzić inaczej i poprawić, ale pamiętajmy, że nigdy nie dogodzi się wszystkim. Zgadzam się z Radkiem Szwade, że impreza ma specyficzny charakter, a trasy są wąskie i po prostu trzeba to zaakceptować, a wówczas start, szczególnie w tak piękną pogodę jak w ostatnią niedzielę, może przynieść wiele emocji i satysfakcji.

Wyniki open techniką klasyczną
Wyniki open techniką dowolną
Wyniki dla kategorii młodzieżowych
Wyniki w kategoriach wiekowych

Michał Rolski

Michał Rolski

Twórca i redaktor naczelny portali nabiegowkach.pl i nartorolki.pl. Aktywny zawodnik w biegach narciarskich i nartorolkowych w kategorii masters. Współtwórca pierwszego polskiego półprofesjonalnego teamu narciarskiego działającego i odnoszącego sukcesy w Polsce i zagranicą w latach 2014-2022. Pomysłodawca i organizator wielu biegów na nartach i nartorolkach w Polsce.

Udostępnij:

Komentarze (4) do “XXXIII Bieg Gwarków – impreza pełna przeciwieństw

  1. Tylko dwie drobne uwagi, bo chcę już szybko zapomnieć o tym biegu: 1. Batonik energetyczny, mapki? Chyba ich zabrakło, jak numerów, bo ja żadnego pakietu przed startem nie dostałem:( 2. Michał szkoda, że nie masz żadnych zdjęć pokazujących trasę w lesie, bo te które opublikowałeś sugerują, że cała trasa klasykiem wyglądała tak, jak na twoich zdjęciach – autostrada z szerokimi poboczami, a w lesie była tylko ścieżka z setką drzew tuż za krawężnikiem:( Pozdrawiam i do zobaczenia na nudnych duktach;P

  2. Jak ktoś woli biegać na nartach po „autostradach”, i jest jeszcze surowy technicznie, Gwarki nie są dla niego. Mnie nie rozczarował, ale spodziewałam się, że nie będzie łatwo.
    Myślę, że i tak uczestnicy tegorocznej edycji mieli szczęście, że aura była wyjątkowo korzystna z punktu widzenia możliwości przygotowania tras. Jak jest na Gwarkach, gdy leje, wieje i śniegu mało? Wolałabym się o tym nie przekonywać. Pozdrawiam biegaczy 🙂

  3. To nie chodzi o karczowanie lasu, a jedynie dostosowanie regulaminu i przeprowadzenia startu do tras i liczby zgłoszonych ludzi. Ale postanowiłem, że kończę rozdział Bieg Gwarków i już więcej słowa na ten temat nie napiszę. W zamian za to w weekend pojadę trenować zjazdy, bom surowy technicznie i tylko na autostradach się poruszać potrafię, najlepiej niemieckich, albo amerykańskim – dziesięciopasmowych:)

  4. ja w tym roku nie brałem udziału w tym biegu celowo, nie tylko dlatego, że zima ta (z kilku powodów) jest dla mnie sportowo stracona (nie to co lato i poprzedni zimowy sezon). po doświadczeniach z trzech poprzednich lat, gdy startowalem (raz klasykiem, dwa razy łyżwą) bardzo zraziłem się do fatalnej organizacji biegu. bez względu na pogodę, organizacyjnie ten bieg jest tragiczny. nie chodzi wcale o trudne trasy, owszem one takie są, ale to jedynie co mnie w tym biegu pociąga (trudna trasa to wyzwanie), ale każdorazowego bałaganu na starcie to już nie pojmuję. brałem udział już w kilkudziesięciu biegach i tylko na gwarkach mialem problemy z pojęciem kiedy startuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

nabiegowkach.pl