Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Fossavatnsgangan w Islandii. Relacja z podróży i praktyczny poradnik dla zawodników.

opublikowano: 24 kwietnia 2022 autor: Tomasz Mazur

Fossavatnsgangan w Islandii. Relacja z podróży i praktyczny poradnik dla zawodników.

Tomasz Mazur
Relacja z podróży do Islandii na narciarski maraton Fossavatnsgangan zaliczany do ligii Worldloppet. Uczestnik jednego z biegów odbywających się w 2022 roku - Tomasz Mazur z Wrocławia - przygotował także praktyczny poradnik z niezbędnymi informacjami dla wszystkich, którzy chcieliby wziąć udział w kolejnych edycjach imprezy na tej niezwykłej wyspie położonej na Oceanie Atlantyckim.

Fossavatnsgangan to bieg wodospadu jak automatycznie tłumaczy Google. Ze względu na miejsce odbywania się, czyli trudno dostępne Zachodnie Fiordy Islandii, od początku był na mojej liście biegów, w których chciałbym wziąć udział dążąc do zdobycia tytułu Worldloppet Master. Fiordy, surowa dzika przyroda, otwarte przestrzenie. Kraina lodu i ognia, jak nazywa się Islandię, przyciąga wielu turystów, również z Polski. Na Islandii jest co oglądać. Przyrodniczymi, i nie tylko, atrakcjami można by obdzielić kilka krajów. Założyłem, że każdy z biegów cyklu Worldloppet ma być okazją do podróży, podczas której poznamy region, spróbujemy lokalnej kuchni i zobaczymy, sfotografujemy i nakręcimy wszystko co godne uwagi i ciekawe.

Podróż rozpoczęliśmy w niedzielę 27 marca na lotnisku we Wrocławiu. Procedury związane z przewozem nart mieliśmy już przećwiczone z wyjazdu do Norwegii. Lot trwał ok. 4 godzin. Na lotnisku docelowym w Keflaviku (ok. 40 km od Reykjaviku), zauważyłem, że rozumiem lokalną mowę. Okazało się, że czekający na nas przedstawiciel firmy ACE wypożyczającej samochody mówił po polsku. Procedury związane z wypożyczeniem samochodu załatwia się wcześniej w Polsce przez internet. Na miejscu po przewiezieniu busem do wypożyczalni, następuje podpisanie umowy i wydanie samochodu. Dostaliśmy lepszy samochód niż wynikało z wstępnej umowy. Zamiast Kia Ceed kombi, o wiele dłuższe, wygodniejsze i dobrze wyposażone Renault Megane, które okazało się bardzo ekonomiczne i niezawodne. Po złożeniu siedzeń z łatwością zmieściły się nasze narty w pokrowcu lotniczym i dwie duże walizki. Zimowym standardem w Islandii są opony z kolcami i takie miało nasze Renault.

Potem krótka trasa do Reykjaviku i zameldowanie w hotelu, które odbywa się bez udziału obsługi. Na maila otrzymałem kody otwierające wszystkie drzwi i instrukcję postępowania. W stolicy nie było już śniegu, ale było bardzo zimno. Oczywiście nocny spacer musiał być – z hotelu w stronę wybrzeża ok. 40 minut żwawego marszu. Świetna promenada wzdłuż oceanu, podświetlona Harpa – nowoczesny budynek ze szkła, siedziba filharmonii. Biały dom – Hofdi, w którym podpisano porozumienie kończące zimną wojnę. W kolejnych dniach zwiedzaliśmy stolicę m.in. Perlan z lodową jaskinią, kinem i obrotową restauracją. Katedrę. Plażę z basenami termalnymi. Port. Stare i nowe uliczki Reykiaviku.

W nieodległej okolicy (ok 100 km) – gejzery Geysir i Strokkur, do których dojeżdżało się przez bezludne i malownicze tereny z rzadka widocznymi pojedynczymi gospodarstwami, w których hoduje się kudłate koniki Islandery. Geysir, nazywany ojcem wszystkich gejzerów, którego nazwę można przetłumaczyć jako Wielki Tryskacz ... od kilku lat przestał tryskać. Robotę wykonuje Strokkur rekompensując niemoc Geysira. Co 5-8 minut wystrzeliwujący kolumnę gorącej wody. Marzenie z dzieciństwa spełnione, zobaczyć na własne oczy gejzer. Kolejną atrakcją był Gullfoss. Trudno opisać, trzeba zobaczyć ten dwustopniowy ogromny wodospad z głębokim, wydrążonym w skałach kanionem.

Na koniec dnia Park Narodowy Pingvellir (lub Thingvellir) interesujący z wielu powodów. W 930 r. tutaj zebrał się po raz pierwszy islandzki parlament Althing, który jest jednym z najstarszych na świecie. Nie ma żadnych materialnych śladów tej instytucji, a jedynymi budynkami są miniturowy kościółek i kilka domów. Demokracja w czystej postaci – gromadzili się wikingowie, wypowiadali swoje zdanie, podejmowali decyzję i rozchodzili. Bez marmurów, pałaców, administracji itd. Pingvellir to miejsce wyjątkowe geologicznie - tu przebiega tzw. dolina ryftowa, czyli zagłębienie - dolina na szczycie Grzbietu Śródatlantyckiego. Islandia powstała na styku płyt kontynentalnych, Europejskiej i Północnoatlantyckiej. W miejscu tym doszło do wyniesienia tzw. Grzbietu Śródatlantyckiego, który przebiega niemalże od bieguna do bieguna, ale tylko w kilku miejscach jest wyniesiony powyżej poziomu Atlantyku, m.in. w Islandii i Azorach.

Sercem Pingvelir jest meandrująca rzeka Oxara z wodospadem Oxarfoss przełamującym się przez skały ryftu. Park Pingvelir jest rajem dla nurków – daje możliwość zanurkowania lub snurkowania w szczelinie międzykontynentalnej Silfra. Robi wrażenie czystość i przejrzystość oraz głębokość tak niepozornie wyglądającego „jeziorka". To nie moje klimaty (jeszcze), ale nurkowanie we wnętrzu ziemi na pewno jest dla miłośników ciekawym przeżyciem. Ostatni dzień przeznaczyliśmy na wypoczynek i regenerację w słynnej Blue Lagoon. Jest to kompleks SPA i odkryty lazurowy basen z wodą geotermalną o temperaturze 38 stopni. Na zewnątrz były 2 stopnie powyżej zera. Gorąca woda z wnętrza ziemi wspaniale nas zrelaksowała i rozluźniła nasze mięśnie.

W czwartek rano 31 marca ruszyliśmy z Reykiaviku w kierunku Zachodnich Fiordów do Isafjordur. 500 km robiącymi wrażenie drogami nr 1, 60 i 61. Trasa zajęła nam ok. 7 godzin czujnej jazdy. Na początku uważaliśmy na radary i policję (mandaty są kosztowne), a na drodze nr 60 na dziury w drodze. Przejeżdżaliśmy przez podwodny tunel pod dnem zatoki, wiadukty między brzegami zatok, wysepek i wzdłuż fiordów. Przekraczaliśmy kilkukrotnie zaśnieżone przełęcze z otaczającymi nas tonami śniegu, gdzie czasem trudno było odróżnić gdzie kończy się ląd a zaczyna niebo. W miejscach tych zwykle nie było zasięgu telefonicznego, całe szczęście Google Map radził sobie offline. Najczęściej byliśmy jedynym pojazdem na trasie, przez godzinę lub dwie nikt nas nie mijał i łatwiej spotkać było foki lub polarnego lisa.

Po południu dotarliśmy do Isafjordur, niewielkiego miasteczka, w którym na każdym kroku czuło się atmosferę narciarskiego święta i widziało oznaczenia miejsc związanych z biegiem. Biuro wydawania numerów było czynne do 19.00 , a więc odebraliśmy numery i skromne pakiety startowe. Byliśmy jedynymi odbierającymi, a załoga była liczna i skora do rozmowy. Dzięki temu dowiedzieliśmy się o wieczornej imprezie dla WSZYSTKICH posiadaczy paszportów Worldloppet. Zazwyczaj takie spotkanie jest dla Mastersów – tak np. jest to organizowane przez Bieg Piastów.

Spotkanie Worldloppet odbyło się po zmroku w klimatycznym miejscu Westfjords Heritage Museum – Muzeum Historycznym Zachodnich Fiordów co nas bardzo ucieszyło, ponieważ mieliśmy w planach je zobaczyć. Jeszcze bardziej ucieszyły nas lokalne przysmaki i dobre wino. Przyjęcie było bardzo kameralne. Głównie uczestniczyli w nim Amerykanie i Kanadyjczycy, których naprawdę wielu przyleciało na ten bieg. Spotkaliśmy również Czecha. Bieg Piastów nie był im obcy, kilka osób biegło już w naszym biegu lub miało taki zamiar. Wszyscy bez wyjątku byli na Islandii kolejny raz, tylko my byliśmy debiutantami.

W piątek 1 kwietnia kilkukrotnie zeszliśmy wzdłuż i wszerz Isafjordur, to naprawdę niewielka miejscowość położona na cypelku między fiordami. Widoczne lotnisko i port wydawały się uśpione na czas zimy. Nie widzieliśmy lądujących lub startujących samolotów, chociaż to jedna z opcji dotarcia z Reykiaviku do Isafjordur. Podczas południowej kawy w cukierni porozmawialiśmy z biegaczami z Islandii. Jak na wikingów mówią całkiem dużo i są towarzyscy. Polecili nam restaurację, o której już czytaliśmy, ale wg Google była zamknięta do wiosny. Tjoruhusid – najlepsza restauracja z rybami i owocami morza w całej Islandii jak wynikało z przewodników. Tę przyjemność postanowiliśmy odłożyć sobie na sobotę po biegu. W piątek bez eksperymentów, owsianka na śniadanie, makaron na obiad.

Rano w dniu biegu we wspólnej kuchni naszego Managisting Guesthouse było bardzo tłoczno. W nocy przyjechało mnóstwo Islandczyków, którzy brali udział w Fossavatnsgangan. Wszyscy na raz gotowali owsiankę, przez chwilę mieliśmy obawę, czy damy radę przygotować swoją, taki był tłok. Trochę pożartowaliśmy z przygotowującymi się do biegu zawodnikami, wymieniliśmy uwagi dotyczące pogody i składu owsianek.

Na miejsce zbiórki i odjazdu autobusów poszliśmy pieszo z hotelu, było oczywiście blisko. Stres związany zazwyczaj z logistyką – parking, dojazd, korki itd. tutaj nie istniał. Na miejsce startu można było dojechać tylko autobusami, było ich naprawdę dużo. Nie trzeba było oczekiwać na pojazd, kilka czekało na narciarzy w wyznaczonym i dobrze oznakowanym miejscu. Kierowca – oczywiście Polak życzył powodzenia.

W miejscu startu Fossavatnsgangan większość biegaczy biorących udział w biegu na 50 km już wystartowała, był więc czas aby rozejrzeć się. Wrażenie niesamowite. Przestrzeń dająca wrażenie wolności, skały, fiordy wijące się pod nami, brak drzew i barwa śniegu, który tam jest biało-błekitny co wszyscy zauważają.

Bieg na 25 km rozpoczynał się razem z biegiem na 12,5 km, w którym uczestniczyła głównie młodzież z lokalnej szkółki narciarskiej. O trasie wiedzieliśmy niewiele, poza dobrze przeanalizowanym profilem i możliwością nagłej zmiany pogody. Pogoda mogła być najtrudniejszym przeciwnikiem. Wiedzieliśmy o tym z książki Andrzeja Guzińskiego i jego relacji. Dlatego organizatorzy wprowadzili obowiązek biegu z plecakiem, w którym znajdować się miały ubrania na wypadek nagłego załamania pogody. Trochę nam te plecaczki ciążyły na początku, ale potem przestałem odczuwać, że mam coś na plecach. Biegliśmy na nartach z łuską. Zazwyczaj sam przygotowuję narty, tym razem zrobił to Marek Tokarczyk - tydzień wcześniej. Mogę powiedzieć tyle - jeśli chcesz mieć szybkie narty na błękitny śnieg islandzki - dzwoń do Marka.

Biegło się dobrze. Najpierw ok. 9 kilometrów do góry trawersami. Do pierwszego punktu żywieniowego ostro przez 5 kilometrów, potem łagodniej do drugiego punktu żywieniowego, następnie od ok. 9 kilometra bez większych wzniesień, ok 17-18 kilometra stroma górka, a potem 6 km bardzo szybkiego downhillu. Wydawało się , że te zjazdy nie mają końca. Musiałem wyłączyć moją ortopedyczną wyobraźnie. Na metę wbiegliśmy na 14 i 15 miejscu, co Patrycji dało znakomite trzecie miejsce open wśród kobiet, a mnie niezłe drugie miejsce w kategorii wiekowej.

Pozostało już tylko świętować. Kilka godzin po biegu na hali sportowej w Isafjordur odbyło się Cake Party z dekoracjami zawodników i możliwością wbicia pieczątki do paszportu Worldloppet. Kilkuset uczestników razem. Mnóstwo dobrego jedzenia, nie tylko ciast i tortów. Był to dla nas pierwszy bieg po pandemii i z tego powodu symboliczny. Jeszcze kilka miesięcy temu byłoby to niemożliwe. Zrobiliśmy polski stolik z poznanymi dzień wcześniej kolegami z KrosSki Sławkiem i Piotrem oraz kolegą ze Szczecina, którego imienia nie pamiętam (przepraszam).

Później, kameralnie postanowiliśmy z Patrycją dobry bieg uczcić w restauracji Tjoruhusid kierując się wskazówkami, które zdradzili nam islandzcy biegacze spotkani poprzedniego dnia na kawie. Faktycznie zamknięta wcześniej na głucho restauracja o 18.00 ożyła. Mieliśmy szczęście pomimo,że nie zrobiliśmy rezerwacji udało się znaleźć dla nas stolik. Ok. 19.00 kolacja zaczęła się zupą rybną, następnie pojawiały się wielkie patelnie z wyborem rozmaitych ryb obłędnie przyrządzonych. Oboje jesteśmy miłośnikami ryb i pomimo, że mieliśmy okazję jeść dobre ryby w wielu ciekawych miejscach, Tjoruhusid zasługuje na swoją opinię – warto !

Spodziewaliśmy się wiele po podróży do Islandii i biegu Fossavatnsgangan. Czytaliśmy, oglądaliśmy filmy na youtubie, ale to co przeżyliśmy, przerosło oczekiwania. Gorąco polecamy tę zimną krainę!

 

Krótki Poradnik Praktyczny

Podróż

Samolot. Bezpośredni lot z Wrocławia (i innych miast w Polsce) – Wizzair do Keflaviku (ok. 40 km od Reykjaviku). Loty dwa razy w tygodniu, w niedzielę i czwartek. Ceny biletów zależne od wielkości bagażu itd. Sprzęt sportowy – dodatkowa dopłata 197 zł za sztukę bagażu. W naszym przypadku sztywny futerał Sportube mieszczący dwie pary nart i kije.

Samochód. Niezbędny na Islandii, aby swobodnie się poruszać. Mnóstwo różnych wypożyczalni. Rezerwacji należy dokonać wcześniej, przez internet. Większość wymaga KARTY KREDYTOWEJ (!), a nie DEBETOWEJ! Związane jest to z kaucją, którą wypożyczalnia zabezpiecza się przed ewentualnymi uszkodzeniami pojazdu. Kaucja jest wysoka , ale można dokupić tanie ubezpieczenie, które zabezpiecza ewentualny udział własny i utratę kaucji. Warto zapoznać się z tymi sprawami dużo wcześniej, aby nie być zaskoczonym po przylocie (opcje ubezpieczenia itd.). Cena nie powinna być jedynym kryterium wyboru wypożyczalni i samochodu, należy zwrócić uwagę na warunki wypożyczenia.

Z Keflaviku do zachodnich fjordów, do Isafjordur jest ok. 500 km. Wg Google Map droga zajmuje ok. 6,5 godziny, ale trzeba uwzględnić przystanki na odpoczynek, robienie zdjęć itd.

Drogi. Podróż prowadzi kolejno drogami nr 1, 60 i 61. Każda z nich przebiega przez niezwykle malownicze tereny. Pokonuje się podwodne tunele, nawodne wiadukty, przełęcze, góry, fjordy, przez godzinę lub dwie nie mijając żadnego samochodu. Utrudnienia to liczne fotoradary – przy drodze nr 1, uszkodzona nawierzchnia i dziury – droga nr 60. Najprzyjemniejsza jest droga nr 61, chociaż ostatnie 200 km objeżdżające fjordy może wydawać się pod koniec dość nużące.

Drogi nie zawsze są przejezdne! Stan należy sprawdzać na stronie www.road.is. Ze względu na trudne warunki mogą być zamykane, czasem fizycznie szlabanem! Jeśli zignoruje się znaki i mimo wszystko wjedzie na taką drogę, można utknąć w miejscu bez zasięgu telefonicznego, a jeśli będzie potrzebna pomoc zewnętrzna, wiąże się to z opłatą (tak nam powiedziano w wypożyczalni). Brzmi to groźnie, ale taka jest przyroda na Islandii – surowa i zmienna, a Islandczycy nauczeni są zaradności i przewidywania.

Dobrym miejscem na przystanek po pokonaniu 2/3 trasy, jest Holmavik, który trudno przeoczyć. Leży przy trasie nr 61. W miejscowości jest kilka stacji benzynowych, sklep spożywczy z ciepłymi przekąskami i toalety. Stacje benzynowe są w większości samoobsługowe, nawet w stolicy, a tym bardziej na odludziu. Islandia jest krajem bezgotówkowym. Wszędzie i za wszystko można płacić kartą.

Język. Islandzki oczywiście... ale wszędzie można dogadać się po angielsku i w bardzo wielu miejscach po polsku! Polacy pracują dosłownie wszędzie, w restauracjach, muzeach, wypożyczalniach samochodów.

Ludzie. Islandzcy wikingowie są wyjątkowo towarzyscy (jak na wikingów) i bezpośredni, chociaż powściągliwi i raczej pierwszego kroku nie wykonują.

Zakwaterowanie

To najbardziej newralgiczny punkt wyprawy. Od tego należy zacząć. Jeśli zarezerwuje się nocleg, to dopiero można myśleć o całej reszcie. Przyzwoitych hoteli brakuje i prawdopodobnie miejsca w nichsą wykupowane dużo wcześniej przez biura podróży np. w Hotelu Isafjordur.

Zarezerwowanie noclegu w samym Isafjordur na Booking.com jest dość trudne, ale nie niemożliwe. Można spać w sąsiednich, mniejszych miejscowościach, ale będąc w Isafjordur jest się w centrum wydarzeń.

Bieg

To już czysta przyjemność. Zapisanie się na bieg i uzyskanie najważniejszych informacji jest proste. FOSSAVATNSGANGAN ma dość przyjazną stronę internetową fossavatn.is w wersji islandzkiej i angielskiej oraz Facebooka, a odpowiedzi na pytania zadawane przez Messenger są bardzo szybko udzielane. Aktualności są na Facebooku, nie wszystko jest na stronie internetowej.

Bieg odbywa się w pobliżu Isafjordur. Miasteczko jest niewielkie, a wszystkie miejsca związane z biegiem, np. Biuro Wydawania Numerów, miejsce odjazdu autobusów itd. bardzo dobrze oznaczone. W dniu zawodów nie można dojechać na miejsce startu własnym samochodem, zawodników dowożą autobusy. Pojazdy czekają na narciarzy, jest ich sporo. Po przybyciu na miejsce zbiórki wchodzi się do jednego z czekających autobusów, nie marznie się na zewnątrz. Oczywiście nie stoi się w korkach, nie trzeba martwić się parkingiem itd.

Każdy zawodnik biegnący na dystansach 50 km i 25 km zobowiązany jest posiadać plecak z dodatkową odzieżą – kurtka, spodnie, gogle, czapka itd. Minimalna waga plecaka – 1,5 kg. Jeśli na mecie okazałoby się, że plecak waży mniej, do uzyskanego czasu doliczone byłoby 15 minut. Depozyt jest w pobliżu linii startu. Nie można wg regulaminu oddawać swoich rzeczy w plastikowych workach jednorazowych, tylko w plecakach, torbach (w ramach walki z plastikowymi odpadami).

Ciekawa jest koncepcja startu, biegnie się z chipem i porę startu zawodnik może sobie wybrać sam. W biegu na 50 km jest limit czasowy, na 25 km – nie. „50" rusza pomiędzy 8.00 a 9.00 , „25" – od 9.00 do 9.30. W praktyce jest wspólny start i większość rusza razem. Początkowo trasa na dystansie 50 km, 25 km i 12,5 km przebiega wspólnie, później trasy rozdzielają się. Gdyby była mgła, czy zamieć śnieżna, pomimo dobrego oznakowania, myślę, że w tej otwartej przestrzeni bardzo łatwo byłoby pomylić drogę!

Bieg, otoczenie, przestrzeń, barwa śniegu (jest błękitny!), są zupełnie inne, niż to do czego przyzwyczaiły nas Góry Izerskie. Biegnie się równocześnie w górach i pośród nieodległych fiordów. Życzę każdemu, ciekawemu świata i nowych doznań przebiegnięcia tego biegu. Przyroda Islandii jest jak dobra architektura – skały, lód, śnieg, woda, tworzą proste, ale niezapomniane formy.

zaktualizowano niedziela, 24 kwietnia 2022 19:58
Oceń artykuł
(6 głosów)
Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas