Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Andrus Veerpalu. Najstarszy narciarski mistrz świata

opublikowano: 28 kwietnia 2013 autor: Michał Chmielewski
Zdaniem wielu jeden z najlepszych biegaczy klasycznych. Dwukrotny mistrz olimpijski, dwukrotny mistrz świata. Człowiek niedostepny dla mediów, marzyciel, pasjonat samochodów, ojciec czwórki dzieci - pierwszy bohater nowego cyklu cotygodniowych opowieści o najciekawszych postaciach narciarstwa biegowego.
Ikony Narciarstwa BiegowegoArtykuł opublikowany w cyklu nabiegowkach.pl - Ikony Narciarstwa Biegowego.

Andrus Veerpalu to urodzony w 1971 roku w Parnu estoński biegacz narciarski. Z trzema medalami olimpijskimi i dwoma mistrzostwami świata stawiany jest wśród najwybitniejszych przedstawicieli tej dyscypliny. W 2009 roku wspiął się na piedestał legend wyścigów na deskach - w wieku 38 lat sięgnął w Libercu po złoty medal na dystansie 15 km, stając się tym samym najstarszym narciarskim mistrzem świata w indywidualnym starcie. Wśród rodaków był jak sam Bóg, uosobienie sukcesu, za którym fani biegów jeździli na trasy całego świata. A podczas zawodów? Powie to każdy - geniusz techniki klasycznej. Jego grację i elegancję można pokazywać adeptom klubów młodzieżowych. Veerpalu biegał w taki sposób, że zazdroszczą mu tego najwybitniejsi, z Justyną Kowalczyk włącznie. Dziś dwudziestokrotny mistrz kraju ze swojej boskości wiele stracił - aktualnie święci być może swój ostatni sportowy triumf: szczęśliwie wygrał walkę z Międzynarodową Agencją Dopingową.

Początki

Mimo, iż mały Andrus od najmłodszych lat jeździł z rodzicami na nartach, nie polubił ich na tyle, aby stać się profesjonalnym zawodnikiem. Do trzynastego roku życia startował w zawodach pływackich, a połączenie tych umiejętności z manią biegania zaowocowało też występami jako... triathlonista. Niestety, w tamtym okresie nie istniała w kraju federacja, więc nie pozwolono mu uczestniczyć w miedzynarodowych mistrzostwach.

Po latach Estończyk tłumaczył swoje późne zainteresowanie narciarstwem biegowym: - Kiedy byłem mały, na terenie Estońskiej Republiki Radzieckiej nie było zbyt dużego parcia na narty. Po oddzieleniu się Tallina od Moskwy, Finowie zaprosili nas do siebie na obóz. Potem pojechaliśmy do Albertville - wspominał w jednym z wywiadów.

Na francuskie igrzyska pojechali w czwórkę, gdzie jedynym trenerem był Mati Alaver. To on smarował im chałupniczo narty, stał na trasie z kijami, a także podpatrywał nowinki techniczne u konkurentów. Był po prostu wszędzie. Veerpalu w 1992 pojechał po naukę, więc nikogo nie zdziwiły jego odległe pozycje. Gorzej było już dwa lata później w Lillehammer, gdzie oczekiwano po nim co najmniej pierwszej piętnastki. Miejsca 36, 55 i 26 wkradły w niego sporo zwątpienia.

Cała kariera pod okiem Alavera

Kiedy przyszły mistrz olimpijski p Veerpalu na podium w Libercu ojechał w 1992 roku do Finlandii, na miejscu po raz pierwszy spotkał Matiego Alavera. Nie wiedział wówczas, że wykładowca na Uniwersytecie Tartu poprowadzi go kiedyś do trzech krążków mistrzostw świata. Dzięki popularności Andrusa, Mati pięciokrotnie tytuowany był "Trenerem Roku".

Kiedy zapytano dwóch zainteresowanych, czy gdyby hipotetycznie nie mogli razem współpracować, w dalszym ciągu byliby częścią świata biegów narciarskich, obaj definitywnie przecząco pokiwali głowami. Alaver i Veerpalu to coś więcej nawet niż przyjaźń, to coś więcej niż relacja Kowalczyk-Wierietielny... To narciarska rodzina.

Sukcesy przyszły później

Veerpalu - w uznaniu dla Alavera - zawsze powtarza, że jednym z powodów jego sukcesów była mądra i rzetelna praca trenerów. Za najważniejszy uznaje on fakt, iż mimo młodego wieku trenerzy "oszczędzali" go i stopniowo rzucali na głeboką wodę międzynarodowej rywalizacji. Według Estończyka idealnym rozwiązaniem jest, kiedy największe sukcesy osiąga się z pierwszym trenerem i dalej wspólnie kontynuuje sportową przygodę.

Po siedmiu latach od debiutu w Pucharze Świata, w Ramsau Andrus staje wreszcie na podium zawodów. Dokładnie 28.02.1999 roku zdobywa w jednym starcie 80 punktów za drugie miejsce w wyścigu na 50 km. Zostaje też przy okazji wicemistrzem świata. O tym, że nie był on nigdy zawodnikiem "pucharowym" świadczy najlepiej inny fakt - bez choćby jednego zwycięstwa na koncie zwycięża nagle bieg na 15 km w Salt Lake City. Co prawda ma już na koncie mistrzostwo świata z Lahti, jednak mimo wszystko w USA nie był wymieniany w gronie faworytów. Kilka dni później dokłada do tego srebro na "pięćdziesiątkę" stając się dla Estończyków gwiazdą na miarę naszego Małysza.

Nowy idol wygrywa wreszcie zawody Pucharu Świata - dzieje się to we włoskim Asiago rok po amerykańskim złocie. Taki sukces powtarza jeszcze tylko pięć razy, natomiast łącznie Veerpalu zaledwie jedenastokrotnie staje na którymkolwiek stopniu podium. Nie przeszkadzało mu to jednak koncentrować się na największych imprezach, na których przeważnie startował tak, aby zamknąć usta krytykom: obronił tytuł w Turynie w 2006 roku, a w wieku 38 lat w czeskim Libercu po raz drugi jako mistrz globu posłuchał swojego hymnu.

Przyciemnij tło

Dzieciaki też chcą się ścigać

Po zakończeniu kariery - oprócz udowadniania wszystkim, że jednak nie stosował dopingu - Veerpalu znalazł wreszcie czas na realizowanie swoich pasji oraz spędzanie czasu z rodziną. Rodzina to niemała, ponieważ wraz z żoną wychowuje aż czwórkę dzieci. Andrus często zapraszał familię na obozy i treningi, zaś na najważniejsze zawody przylatywała żona. Młode "Veerpalątka" po części postanowiły pójść w ślady ojca - wszyscy zgodnie biegają na nartach. Ojciec często dokucza im proponując bardziej dochodowe dyscypliny, jednakże - z wyjątkiem córki uprawiającej łyżwiarstwo figurowe - wszyscy pokochali biegówki.

Najstarszy syn kształci się poza granicami kraju - dzięki znajomościom z norweskim zawodnikiem Frode Estilem, Mistrz Świata posłał pociechę do tamtejszej szkoły narciarskiej. - Norwegowie mają najlepszy system szkolenia na świecie, więc nie miałem nic do stracenia. Nie namawiałem syna do niczego, on chyba rzeczywiście chce pójść moją ścieżką - tłumaczył tuż po zakończeniu kariery.

Odszedł w obawie przed kontrolą?

W wieku 40 lat trzykrotny estoński sportowiec roku postanowił zakończyć karierę. Dokładnie w dniu inaugurującym światowy czempionat w Oslo, Veerpalu poinformował o tym środowisko. - Przygotowania przebiegały wspaniale. Moja ekipa wykonała fantastyczną robotę, ale moje zdrowie i wiek dały mi znać, że sportowe ambicje muszę odłożyć na bok - powiedział wówczas dziennikarzom. Za oficjalną przyczynę decyzji podał wirusową infekcję kolana, z którą walczył podczas zgrupowania przed docelową imprezą sezonu. Kiedy szum opadł, a Andrus rozpoczął spokojne życie, świat obiegła kolejna zaskakująca informacja: biegacz stosował doping.

Veerpalu podczas biegu Oto fragment notki, jaka ukazała się wówczas na łamach jednej z polskich gazet:
Badanie próbek pobranych od zawodnika 29 stycznia po zawodach Pucharu Świata w Otepaeae wykazało, że w jego organizmie zmierzono zbyt wysoki poziom hormonu wzrostu. Próbka "B" potwierdziła rezultat badania próbki "A", ale Estończyk nie przyznał się do winy. W pierwszej instancji FIS ukarał go zwyczajową 2-letnią dyskwalifikacją, jednakże po odwołaniu złożonym przez Veerpalu kara została podwyższona do lat trzech."

Przez prawie dwa lata Andrus dowodził swojej niewinności. Pod koniec marca Trybunał Arbitrażowy w Lozannie przyjął jego odwołanie i kara została anulowana. Jak poinformowano, o uznaniu odwołania Veerpalu zdecydowały błędy proceduralne wykryte w dokumentacji Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Dodano jednak przy tym, że wiele czynników sugeruje, iż rzeczywiście stosował on niedozwolone środki.

W wieku 42 lat Andrus Veerpalu jest ponownie „czystym" zawodnikiem. Niektóre portale informują o jego przygotowaniach do igrzysk w Soczi. Mówi się też o udziale w jednej sztafecie ojca i syna. Czy okaże się to prawdą? Sam zainteresowany zaprzecza, jakoby miał wziąć udział w siódmych igrzyskach z rzędu. Być może były mistrz znów zaskoczy tak, jak zrobił to w Kanadzie? Tam na 50 km był szósty - na pewno jest więc co poprawić.

zaktualizowano niedziela, 28 kwietnia 2013 20:00
Oceń artykuł
(2 głosów)
Michał Chmielewski

Michał Chmielewski

Dziennikarz sportowy specjalizujący się w narciarstwie klasycznym. Niestety nie udało mu się być najlepszym na polu sportowym - wiele lat spędzonych przy skoku o tyczce nie przyniosło upragnionego medalu Mistrzostw Polski. Wieloletni narciarz i zjazdowiec nawrócony na biegówki. Współtwórca cyklu "Polska biega na biegówkach" w Gazecie Wyborczej. Ze spikerskim i radiowym doświadczeniem stara się nieść najlepsze informacje i opinie.

Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • artykuły użytkowników

lubią nas