Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Stefania Belmondo: włoski tytan pracy

opublikowano: 26 maja 2013 autor: Michał Chmielewski
Ikona włoskiego sportu. Słynąca z surowości i reżimu treningowego zdobyła wszystko, co było do wzięcia. Z dziesięcioma medalami Igrzysk i trzynastoma „pudłami" Mistrzostw Świata Belmondo uznaje się za jedną z najbardziej utytułowanych biegaczek w historii.
Ikony Narciarstwa BiegowegoArtykuł opublikowany w cyklu nabiegowkach.pl - Ikony Narciarstwa Biegowego

Stefania Belmondo urodziła się 13 stycznia 1969 roku w położonym nieopodal granicy z Francją Vinadio. Kiedy tylko nauczyła się chodzić, rodzice postanowili nauczyć ją jazdy na nartach. - Pamiętam, że Ojciec zbudował mi i mojemu rodzeństwu piękne narty w kolorze czerwonym. Gdy tylko łąki przykrywał śnieg, zakładaliśmy je i sprawiało nam to wówczas ogromną frajdę - wspomina na swojej stronie internetowej Włoszka. Początkowo oporna uczennica wreszcie złapała „bakcyla" i sukcesywnie poprawiała swoje umiejętności. Jak wspomina w jednym z wywiadów, od dzieciństwa była bardzo uparta - kiedy tylko brała się za jakąś pracę, zawsze musiała doprowadzić ją do końca. Tak też było z biegówkami. Uczęszczając do szkoły podstawowej szkoliła swoją technikę biegu, a po jej ukończeniu - w wieku 14 lat - została powołana do reprezentacji Piemontu. - Potem wszystko poszło szybko, cztery lata później (w 1986 roku, przyp. red.) byłam już członkiem kadry młodzieżowej, a zaraz później objęto mnie szkoleniem kadry „A" - opowiada po latach Belmondo.

Mozolna droga na szczyt

Zawodniczka w 1988 roku po raz pierwszy wystąpiła w zawodach najwyższej rangi. Były to Igrzyska Olimpijskie w kanadyjskim Calgary. Tam nie osiągnęła zbyt wiele, podobnie, jak rok później podczas seniorskiego czempionatu w Lahti. Pod koniec 1988 roku ambitna biegaczka zadebiutowała w Pucharze Świata. Miało to miejsce 10 grudnia we francuskim kurorcie La Feclaz, gdzie w biegu na 5 kilometrów dowolną techniką uplasowała się na szóstej pozycji. Po tak dobrym wyścigu nie było wątpliwości, że kiedyś przyjdzie jej wielki czas.

Stefania Belmondo w Salt Lake City Tak też się stało - równo rok później odniosła swoje pierwsze zwycięstwo. Miało to miejsce w amerykańskim Salt Lake City, gdzie nie miała sobie równych na dystansie 15 km. Co ciekawe, dokładnie w ten sam weekend i w tym samym miejscu podobnego zaszczytu dostąpił inny wielki zawodnik, Bjorn Daelhie. W 1997 roku ich drogi połączyły się ponownie - wspólnie odebrali zaszczytny Medal Holmenkollen.

Od pierwszego zwycięstwa dosyć długo Belmondo nie potrafiła wskoczyć na pucharowe podium. Zajmowała co prawda wysokie lokaty, jednak w każdym wyścigu musiała ustępować miejsca bardziej doświadczonym rywalkom. Los odwrócił się dopiero - a jakże! - rok później. W austriackim Tauplitzalm, gdzie drugi raz zademonstrowała swoją siłę. Tym razem „Gwiazda Piemontu" nie chciała czekać całego roku - potwierdziła to w kolejny weekend na wymagających trasach francuskiego Les Saisies plasując się na drugim miejscu. Sezon trwał, a na Stefanii ciążyć zaczęła ogromna presja wynikająca z miejsca rozgrywania następnych Mistrzostw Świata. Było to doskonale jej znane Val di Fiemme. Tam nie zawiodła - na jej szyi zawisły dwa krążki - brąz za bieg na 15 km i srebro za udział w sztafecie. Sezon 1990/91 zakończyła na świetnej drugiej lokacie, ustępując tylko rewelacyjnej Jelenie Valbe.

Wielkie imprezy nie zawsze z uśmiechem

Po skromnym debiucie w Calgary Belmondo z niecierpliwością czekała na wyjazd do niemalże sąsiedniego Albertville. Przez cały sezon znajdowała się w przyzwoitej formie, która trzykrotnie zaprowadziła ją na podium poszczególnych wyścigów. Francuskie Igrzyska rozpoczęła od 5. lokaty na 15 km stylem klasycznym. Kilka dni później poprawiła się o jedno oczko, jednak w głowie zaczęło roić się od niezdrowych myśli. Na szczęście poradziła sobie z nimi i po morderczej rywalizacji sięgnęła po srebro w biegu pościgowym. Dwa dni później pomogła koleżankom w wywalczeniu brązu w sztafecie, a po krótkim odpoczynku odniosła swój największy dotychczasowy sukces - została mistrzynią olimpijską w biegu na 30 kilometrów łyżwą.

Przyciemnij tło

Nazywana "Małym Tornado" zawodniczka reprezentuje szczęśliwe pokolenie "zmiany programowej". Dzięki temu już dwa lata po zdobyciu złota miała szansę na obronę korony w Lillehammer. W 1993 roku w Falun potwierdziła dominację na tym dystansie, a oprócz trzydziestki wygrała też bieg łączony i zajęła drugie miejsce z krajową sztafetą. Rok olimpijski to niestety regres formy Belmondo. Tylko trzy miejsca na podium Pucharu Świata, który zakończyła łącznie na czwartym miejscu. Na trzy indywidualne starty w Igrzyskach zdobyła tylko jeden medal oraz brąz w sztafecie. Na 15 km otarła się o podium, w biegu na 5 km "klasykiem" linię mety przekroczyła dopiero trzynasta.

Sezon 1994/95 był dla Belmondo jeszcze słabszy. Na siódmą lokatę w "generalce" złożyło się tylko jedno "pudło" w Oestersund. Na goszczących w Kanadzie Mistrzostwach nie udało jej się zdobyć absolutnie nic. Kiedy wydawało się, że Włoszka na stałe obniżyła formę (kolejny sezon również zakończył się niezadowalająco), wyniki zaczęły się poprawiać. Widmo kolejnego czempionatu bez żadnego medalu zmobilizowało Stefanię do gigantycznej pracy w okresie międzystartowym. W ciągu roku pokonała ok. 10 tys. kilometrów, co przełożyło się na rezultaty zimą; osiem indywidualnych lokat w czołowej trójce, sezon zakończony na drugim miejscu i wór medali przywieziony z norweskiego Trondheim. Stefania Belmondo definitywnie wyszła z kryzysu myśląc powoli o wyjeździe do Japonii...

Igrzyska XVIII Olimpiady w Nagano dla jednej z najlepszych włoskich biegaczek miały być momentem prawdy. Dojrzała i doświadczona już Stefania wylatywała do kraju kwitnącej wiśni z dwoma zwycięstwami w biegach Pucharu Świata. Niestety Japonia nie obdarzyła filigranowej zawodniczki złotem - jej łupem, oprócz drużynowego brązu, padło tylko drugie miejsce w na 30 km.

Stefania Belondo Kiedy opadł kurz po dalekowschodnich zawodach, rywalizacja powróciła do Europy. W sezonie 1998/1999 Belmondo - oprócz trzech medali (w tym dwóch złotych) wywalczonych w Ramsau - osiągnęła wreszcie to, na co czekała od początku swojej kariery. Wspólnie z Bente Skari sięgnęła po Kryształową Kulę za triumf w Pucharze Świata. Statuetkę tę odebrała wówczas po raz pierwszy i ostatni, ale po emocjonującej rywalizacji z Norweżką, zrobiła to jak najbardziej zasłużenie.

Ostatni medal światowego czempionatu, który zawisł na szyi mieszkanki Pietraporzio został wywalczony wespół z koleżankami z drużyny. Na fińskiej imprezie w 2001 ustąpiły jedynie Rosjankom i Norweżkom. Drużyna włoska, której filarem była Belmondo, przez lata na równi rywalizowała z potęgami sportów zimowych. Bohaterka tekstu bardzo wiele tytułów zawdzięcza właśnie pracy zespołowej.

Podczas pamiętnych dla Polaków Igrzysk w Salt Lake City Stefania Belmondo podjęła decyzję o rozstaniu z zawodowym bieganiem. Decyzję ogłosiła tak, jak przystało na największych - w świetle kompletu medali przywiezionych z Utah. Ten najważniejszy - złoty - zdobyła na dystansie 15 kilometrów techniką łyżwową.

Łącznie na koncie Włoszki uzbierało się: 10 medali olimpijskich, 13 medali Mistrzostw Świata i 66 miejsc na podium Pucharu Świata, z czego 23 na najwyższym jego stopniu. Ponadto jest ona laureatką Medalu Holmenkollen i Orderu Zasługi Republiki Włoskiej.

Belmondo wybrała rodzinę

W życiu sportowca nadchodzi czas, kiedy trzeba zastanowić się, co zrobić dalej. Stefania po zakończeniu kariery poświęciła czas rodzinie. Kiedy po urodzeniu syna zajmowała się domem, jej głowę zaczęły zajmować różne myśli. Jedną z nich był powrót do pucharowej karuzeli.

Mieszkając w maleńkiej górskiej miejscowości nie miała problemów z dostępem do tras biegowych. Kiedy Stefanii urodził się drugi syn, jej treningi zaczęły nabierać tempa. Stefania Belmondo rozpala znicz w Turynie - W czerwcu 2005 roku podczas pobytu na lodowcu bardzo cieszyłam się z możliwości biegania, jednak jeszcze silniejszym uczuciem była tęsknota do dzieciaków. Kiedy miesiąc później wróciłam do domu, niespełna dwuletni Mattias podszedł do mnie i powiedział: „Mama nie może jeździć z domu, musi bawić się z Mati". Wtedy zrozumiałam ostatecznie, gdzie jest moje miejsce – wspomina biegaczka na łamach swojej strony internetowej. Kiedy po tych słowach plan powrotu ostatecznie upadł i udział w Igrzyskach w Turynie ograniczyć się miał do telewizyjnych transmisji, telefon od komitetu organizacyjnego wywrócił życie legendy do góry nogami.

Tak Belmondo komentowała wybór jej osoby do zaszczytnego rozpalenia olimpijskiego znicza: To dla mnie takie wydarzenie, jakbym została po raz trzeci uhonorowana złotym medalem. Wiedziałam, że pod uwagę brany był także Alberto Tomba - gdyby to on zapalił znicz, także byłabym szczęśliwa. Kiedy tylko się dowiedziałam, nie mogłam przestać o tym myśleć.

Wzór aktywności społecznej

Jeszcze na początku swojej kariery biegaczka przeszła specjalne szkolenie dotyczące ochrony lasów. Po otrzymaniu specjalnego certyfikatu wstąpiła do Korpusu Lasów Państwowych, w którego barwach sięgała po wiele tytułów i trofeów. - Jestem dumna z mojej pracy na rzecz natury. Doceniam jej piękno na każdym kroku. Podczas spacerów z dziećmi, a także wcześniej - przecież to właśnie las towarzyszył mi przez dziesiątki tysięcy kilometrów treningów i zawodów - argumentuje Stefania.

Jej marzeniem - oprócz hobbystycznego organizowania maratonu narciarskiego - jest praca na rzecz młodych adeptów narciarstwa. Jak twierdzi, pragnie zarządzać siecią szkół sportowych, dzięki którym zachęci młodzież do uprawiania narciarstwa biegowego. Już w 2007 rozpoczęła pracę z najmłodszymi - wraz z trenerem Komitetu zachodnich Alp, Augustinem Filippą szkoli regionalną kadrę biegów narciarskich w Piemoncie. - Kocham to zobowiązanie, ponieważ pozwala mi przekazać moje doświadczenia młodym. Mam nadzieję, że kiedyś zaprocentuje to w najważniejszych światowych imprezach - tłumaczy była zawodniczka.

Do jej najważniejszych zajęć należy także praca w roli komentatora sportowego. Od lat współpracuje na tej płaszczyźnie z telewizją RAI, jeżdżąc po świecie z mikrofonem i kamerą. Dzięki jej doświadczeniu miliony widzów na półwyspie apenińskim może zapoznać się z interesującymi tajnikami świata dwóch desek.

Stefania Belmondo to niewątpliwie jedna z najjaśniejszych gwiazd światowych biegów narciarskich. Utytułowana zawodniczka doskonale potrafi wybrać właściwą drogę życia, w której - oprócz własnej satysfakcji - pomaga i wspiera swoich rodaków. Ze swoim upartym charakterem i chęcią działania jest godnym naśladowania wzorem dla innych.

zaktualizowano niedziela, 26 maja 2013 10:03
Oceń artykuł
(1 głos)
Michał Chmielewski

Michał Chmielewski

Dziennikarz sportowy specjalizujący się w narciarstwie klasycznym. Niestety nie udało mu się być najlepszym na polu sportowym - wiele lat spędzonych przy skoku o tyczce nie przyniosło upragnionego medalu Mistrzostw Polski. Wieloletni narciarz i zjazdowiec nawrócony na biegówki. Współtwórca cyklu "Polska biega na biegówkach" w Gazecie Wyborczej. Ze spikerskim i radiowym doświadczeniem stara się nieść najlepsze informacje i opinie.

Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • artykuły użytkowników

lubią nas