Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

Wisła vs. Szklarska Poręba, czyli kto zrobił lepszą imprezę?

opublikowano: 21 stycznia 2014 autor: Michał Chmielewski
Zarówno Wisła, jak i Szklarska Poręba po raz drugi w historii ugościły najlepszych narciarzy świata. W dwóch miejscach byłem, wszystko widziałem i nie powstrzymam się od małego porównania.

No to sobie pojeździłem. Maraton Pucharów Świata kosztował mnie tyle zdrowia co przebiegnięcie „trzydziestki" na zeszłorocznym Biegu Piastów, ale przecież musiałem podjąć to wyzwanie. W końcu to ja pisałem TUTAJ, żeby nie narzekać na kalendarz. Że i skoki, i biegi przy dobrych chęciach da się obskoczyć. Chęci mi nie zabrakło, pieniędzy na szczęście też, ale czas mierzyłem uważniej niż szwajcarskie zegarki.

Do pociągu wsiadłem w środowe popołudnie. Cały czwartek spędzony pod skocznią w Wiśle pełen był emocji i wrażeń, a była to dopiero część zaplanowanej wyprawy. Z samego rana w piątek udałem się w drogę powrotną. O ile „tam" jechałem bez najmniejszych kłopotów, drogę powrotną tradycyjnie ubarwiło mi PKP - jak zwykle spóźniony dojechałem do domu. We Wrocławiu czasu było mało - ostatecznie pod Szrenicę ruszyłem po 19. Tak w Wiśle, jak i Szklarskiej Porębie towarzyszył mi krajobraz znany raczej z początku listopada lub połowy kwietnia. Zimą trącało jedynie na arenach zmagań zawodników. Te cztery piękne dni zapamiętam na długo, lecz nie jestem jedynym, który może wydać taką opinię. Oprócz mnie na starcie tego maratonu stanęli m.in. Paweł Wilkowicz ze Sport.pl czy znany z Onetu Tomasz Kalemba. Wszystkich zaskoczył Apoloniusz Tajner, który w sobotę wieczorem oglądał ponoć konkurs pod Giewontem, a w niedzielę był świadkiem urodzinowego zwycięstwa Justyny Kowalczyk.

Te dwa wydarzenia z jednej strony były do siebie bardzo podobne, z drugiej jednak różniło je wiele istotnych kwestii. Do tego tekstu usiadłem z misją porównania obu imprez. Zanim przejdziesz Czytelniku do następnych zdań, potraktuj te zawody nie jako skoki i biegi, ale jako Puchar Świata i Puchar Świata.

AAAŚnieg potrzebny. Pilne!!!

Takiego ogłoszenia nie zobaczyliśmy w żadnej z gazet, ale gdyby była to jedyna możliwość – znalazłoby się na pierwszej stronie. Wisła i Szklarska Poręba musiały udowodnić coś na wielu płaszczyznach, ale próba pogody była największą, z jaką przyszło im się zmagać. Temperatury dochodzące nawet do 10 stopni powyżej zera, słońce, deszcze i puch, o którym otwarcie mówiono per TOWAR DEFICYTOWY. W zasadzie... jaki puch? Śnieg, który przykrył obiekt w Wiśle przypominał mi smaczne włoskie latte miacchiato. Okolice punktu K i cały odjazd miały kolor kawy z mlekiem. Bulę naśnieżono z armatek - każde dobre latte musi mieć piankę i taki właśnie kontrast zauważalny był w Beskidach. Nie lepiej było w Jakuszycach. Na stadionie biel wyglądała jak biel, ale już kilkaset metrów dalej widać było dlaczego zawodnicy nie sięgnęli po swoje najlepsze pary nart.

Naśnieżanie w Wiśle

Naśnieżanie w Jakuszycach Upór ludzi związanych z organizacją, ogromne zaangażowanie i chęć pokazania się FIS z jak najlepszej strony - dały wiele. Wszyscy słyszeliśmy o chałupniczej akcji pomocy przy nawożeniu śniegu na trasy w Jakuszycach. Mimo kiepskiego wyglądu śnieg na obiektach się pojawił i za to wszystkim należą się gromkie brawa!

Punktacja w skali 1-5:

  • WISŁA – 5 pkt.
  • JAKUSZYCE – 5 pkt.

Dojazd

I Malinka, i Jakuszyce w centrum miast nie leżą. W Wiśle pod skocznię trzeba zasuwać kilka długich kilometrów. Na Dolnym Śląsku nawet iść się nie da, bo i pod górę, i bez krawężnika, i daleko, że hej. W obu miastach zorganizowano więc komunikację zbiorową. Przyznaję, że w Wiśle poruszałem się samochodem i nie wiem jak funkcjonowały autobusy. Zauważyłem jednak pewną niekonsekwencję. Droga Wisła-Szczyrk, przy której leży skocznia im. A. Małysza najszersza nie jest. Miejsc parkingowych też nie ma tyle, co choćby pod Allianz Areną w Monachium. Dlaczego więc nie zdecydowano się na ruch wzorem Jakuszyc? Wystarczyło zamknąć parkingi i możliwość przejazdu dać wyłącznie uprzywilejowanym. Skoczkom, mediom, organizatorom i... autobusom. Nikt nie utknąłby w korku! Na własne oczy widziałem jak przed serią próbną w sznurze aut stał podenerwowany Piotr Żyła. Zwężenia jakieś, ograniczenia... Lepiej byłoby pójść na całość z autobusami. Jak w Jakuszycach...

Parkingi w mieście, zakaz postoju na Polanie Jakuszyckiej, autobusy kursujące z odpowiednią częstotliwością, a do tego specjalne składy pociągów. Oczywiście po zawodach kilka tysięcy ludzi rzuciło się do pojazdów jeleniogórskiego MZK, ale na to chyba nie ma rady. Obyło się bez przesadnie długich korków, zdenerwowania i niepotrzebnego szargania opinii. Jedyne do czego można się przyczepić to godziny odjazdu press-busów. Dziennikarze po biegach roboty mieli po łokcie i ledwo udawało się zdążyć na ostatni kurs. W sobotę pojechałem na stopa – przecież materiał się sam nie napisze...

W Szklarskiej wyciągnięto konsekwencje z paraliżu sprzed dwóch lat. Wisła w kwestii transportu ma jeszcze sporo do udoskonalenia.

  • WISŁA – 2,5 pkt.
  • JAKUSZYCE – 4 pkt.

Infrastruktura, rozstawienie stadionu

Tutaj trochę ponarzekam. Zacznę od Jakuszyc, bo przecież portal zajmuje się biegówkami. Kto był ten pamięta, że dwa lata temu nad trasami zainstalowane zostały dwa mostki dla kibiców. W łatwy i przyjemny sposób można się było przedostać spod „lasku" na ulicę i odwrotnie. W tym roku mostków zabrakło, a jedyną drogą komunikacji była ta wyznaczona przy starcie szlaku do Orla. No jasny gwint, no! Żeby przejść spod biura prasowego (namiot za garażem ratraków) np. do sektora E albo i dalej, musiałem wybrać się w co najmniej pięcio, a nawet i dziesięciominutową wyprawę. Część dziennikarzy nawet nie wychodziła na stadion, bo zanim zdążyliby wrócić już wszyscy inni odtrąbiliby najświeższe informacje. Dobrze, że po kilku godzinach ochroniarze zorientowali się w bezsensie całej sytuacji i przepuszczali nieformalnie między bramkami. Brak mostków mimo wszystko znacznie utrudnił życie.

Skocznia w Wiśle

Stadion zimowy w Jakuszycach Na wielki plus należy zaliczyć pomysł ustawienia stadionu. Przesunięcie go niżej i zorganizowanie wszystkiego w jednym miejscu sprawiło, że Polana Jakuszycka przez dwa dni przypominała najwyższej klasy stadion do sportów zimowych. Wszystko działo się w centralnym miejscu, a kibice do dyspozycji mieli dodatkowo dwa duże telebimy (choć może trochę ich za mało). Problemem było natomiast nagłośnienie – przed trybunami głośniki wyły jak syreny przy pożarze, a już kilkaset metrów dalej (gdzie też stali kibice) zabrakło choćby jednego takiego „wyjca".

Pisząc o Wiśle nie odkryję niczego nowego. Obiekt im. Adama Małysza traktować należy jako najdroższą na świecie skocznię treningową. Do Pucharu Świata nie nadaje się ona ani trochę, oprócz tego, że ma rozbieg, bulę, zeskok i wyciąg. Przed przebudową rozważano opcję puszczenia drogi do Szczyrku mostem nad wybiegiem. Zdecydowano się jednak na przeciwstok, wokół którego zainstalowano niewielkie trybuny. Usiądzie na nich ledwo ponad tysiąc osób, a reszta stoi na placach po dwóch stronach budynku. Ci od strony Szczyrku jeszcze coś tam zobaczą. Jak się cieszy skoczek, jak macha, odpina narty. Ci od strony miasta gospodarza nie zobaczą nic. Tylko lot, który można sobie obejrzeć zza płotu. Paradoksalnie najlepsze miejsca mieli ci, którzy po lewej stronie obiektu wspięli się na drzewa. Widzieli i lot i lądowanie oraz magię tamtejszej publiczności. A do tego nic nie zapłacili! Podczas konkursu poszła plotka, że kilkaset osób z biletem nie weszło na teren skoczni. Jak pech to pech.

Od strony pracy dziennikarskiej też nie było idealnie. Mixed Zone, czyli miejsce zbierania wywiadów było całkowicie odseparowane od biura prasowego. Żeby się do niego dostać, należało przecisnąć się przez kilkutysięczny tłum. Żadna przyjemność, a przecież wystarczyło tylko wydzielić osobne przejście. Zanim dotarłem do biura, spiker ogłosił start finałowej serii.

  • WISŁA – 1 pkt.
  • JAKUSZYCE – 3,5 pkt.

Kibice, doping, oprawa. Urodzinowa także sprawa!

Nie ma dobrych zawodów bez dobrych kibiców. Ta maksyma nie wyszła spod pióra żadnego pisarza, ale zna ją każdy doświadczony organizator. Fani polskiego narciarstwa klasycznego spisali się na medal. Dosłownie, bo przecież i w Wiśle, i na Polanie Jakuszyckiej Polakom szło bardzo przyzwoicie. Każdy lot oklaskiwany był i „otrąbiany", co słychać było nawet z wieży najazdowej. Nie inaczej było na Dolnym Śląsku. Byłem zdumiony, że publiczność tak ciepło i entuzjastycznie przyjmuje męską stawkę biegaczy. Faktem jest, że część w czasie ich wyścigów wybrała wycieczkę po pajdę i kiełbasę, ale ci, którzy zostali zgotowali facetom godne ich umiejętności przywitanie. Czy o Kowalczyk i Jaśkowiec muszę cokolwiek pisać..?

Kibice w Wiśle

Kibice w Jakuszycach Tak się szczęśliwie trafiło, że w czwartek swoje 27. urodziny obchodził Wiślanin Piotr Żyła. W niedzielę natomiast cztery lata więcej skończyła Królowa Śniegu. Było sto lat, były torty, przemówienia, euforia, ale i tu jakoś milej było w Jakuszycach. Przyjechali rodzice, Justyna Kowalczyk wygrała bieg, wyszła na środek stadionu, przemówiła. No i się popłakała. Urodziny miód-malina. Być może kibice zgromadzeni w Wiśle też wpadliby w urodzinowy "żyłoszał", gdyby mogli zobaczyć to na żywo. Na telebimie to już trochę inna sprawa...

  • WISŁA – 4 pkt.
  • JAKUSZYCE – 5 pkt.

Okiem smakosza

Na koniec zostawiam sobie coś, co być może nie dotyczy samych kibiców, ale mnie jak najbardziej. Zupełnie subiektywnie, zupełnie prywatnie uchylę wam nieco rąbka tajemnicy. Chodzi o jedzenie, które serwowano dziennikarzom i innym oficjelom. Oczywiste jest, że nie dla niego przyjeżdża się na zawody Pucharu Świata. Ale jeśli już jest, to porównać można. Otóż w tej kategorii nastąpił absolutny nokaut Szklarskiej Poręby:

Sałatek pełen wybór vs. Chleb ze smalcem, ogórkiem i szynką lub serem
Łosoś vs. Zupa (chyba żurek)
Wybór ciepłych dań i napojów vs. nawet nie pamiętam
 
Nie traktuję tego porównania poważnie, więc punktację też trochę obniżam. Powiedzmy do maksymalnych trzech punktów. Cateringiem w Beskidach zajmował się największy w mieście Motel Wróblewski (zmiana nazwy dla zachowania pozorów). Klasa sama w sobie. Gdybym tylko w przerwie mógł szybciej przejść spod skoczni do biura prasowego, pewnie spróbowałbym wszystkiego.
  • WISŁA – 3 pkt.
  • JAKUSZYCE – 0,5 pkt.

Oba miasta zdały test zadany im przez FIS. Jeżdżąc tak z miejsca A do B poznałem świetnych ludzi, zobaczyłem kawał porządnego sportu i nauczyłem się sporo w kwestiach dziennikarskich. Życzę powodzenia w dalszej pracy organizacyjnej i mam nadzieję, że przy okazji następnych Pucharów Świata oba miasta otrzymają pełną pulę punktów.

PODSUMOWANIE:

  • WISŁA – 15,5 pkt.
  • JAKUSZYCE – 18 pkt.

 

Autorem zdjęć z Wisły jest Dominik Wardzichowski. Zdjęcia z Jakuszyc są autorstwa Michała Rolskiego.

zaktualizowano środa, 22 stycznia 2014 12:29
Oceń artykuł
(1 głos)
Michał Chmielewski

Michał Chmielewski

Dziennikarz sportowy specjalizujący się w narciarstwie klasycznym. Niestety nie udało mu się być najlepszym na polu sportowym - wiele lat spędzonych przy skoku o tyczce nie przyniosło upragnionego medalu Mistrzostw Polski. Wieloletni narciarz i zjazdowiec nawrócony na biegówki. Współtwórca cyklu "Polska biega na biegówkach" w Gazecie Wyborczej. Ze spikerskim i radiowym doświadczeniem stara się nieść najlepsze informacje i opinie.

Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas