W ostatni weekend lipca 2019 roku w Górach Sowich na Dolnym Śląsku odbędzie się Grand Prix Polski w biegach na nartorolkach, impreza zorganizowana na kształt sesji Pucharu Świata FIS w tej dyscyplinie. Czy zawody, w których sportowcy mogą współzawodniczyć na ambitnych trasach, w konkurencjach i na dystansach jak w krajach rozwiniętych, przy dobrej frekwencji i z finansowymi nagrodami, ma szansę zmienić nastawienie środowiska do małych kółek?
W Mistrzostwach Polski PZN w biegach na nartorolkach, w kategorii zawodników bez licencji związkowej, startuje każdego roku góra kilkunastu sportowców. Jeszcze gorzej jest w kategorii seniorów wśród zawodników wyczynowych. Tych współzawodniczy zazwyczaj kilku, czasami nie udaje się wyłonić Mistrza Polski, bo warunkiem jest start przynajmniej pięciu uczestników. Tymczasem w otwartych zawodach organizowanych przez niezależne podmioty na nartorolkach w Polsce bierze udział nawet około setki zawodników.
Jak do tej pory Mistrzostwa Polski organizowane były chyba głównie z myślą o młodzieży. Dystanse i trudności tras wręcz odpychały od startu ambitnych sportowców, którzy biegi te odbierali nieraz jako farsę. Obrazu dopełniały nagrody – dorośli zawodnicy dostawali kolorowanki i naklejki samochodowych marek. Trudno się dziwić, że polscy seniorzy, w tym kadra, a nawet polscy amatorzy nie traktują imprezy poważnie.
Grand Prix Polski na nartorolkach ma wypełnić zaistniałą lukę. To jasne, że ambitni biegacze chcą rywalizować w zawodach, które będą dla nich wyzwaniem i na podobnych zasadach, jak to odbywa się na świecie w krajach, gdzie nartorolkowe współzawodnictwo ma wieloletnią historię i jest na wysokim poziomie sportowym.
W skład Grand Prix Polski na nartorolkach w 2019 roku wchodzą biegi:
- Uphill Gór Sowich 9 km techniką klasyczną – 27.07.2019 11:00 w Pieszycach
- KO Sprinty Dzierżoniów 200 m techniką dowolną – 27.07.2019 18:30 w Dzierżoniowie
- Pętla Sowiogórska 30 km techniką dowolną – 28.07.2019 10:00 w Bratoszowie k. Pieszyc
Wszystkie trzy zawody odbywają się w jeden weekend w promieniu dziesięciu kilometrów od siebie.
Grand Prix Polski zdobędą zawodnicy i zawodniczki, którzy uzbierają najwyższą sumę punktów w tych trzech zawodach, punkty przyznawane są za zajmowane miejsca. Pierwsze trójki open otrzymają nagrody finansowe – zwycięzcy po 1000 zł. Tego typu gratyfikacje jak dotąd były rzadkością w polskiej rywalizacji na małych kółkach. Czy przyciągną najlepszych?
Niestety dotychczasowa historia współzawodnictwa na nartorolkach w Polsce pokazuje, że środowisko narciarskie, które powinno być głównie zainteresowane taką formą rywalizacji, omija ją szerokim łukiem. Dorośli polscy zawodnicy, w tym z kadry biegów narciarskich, sporadycznie ścigają się na nartorolkach w Polsce, od lat nie uczestniczyli w Mistrzostwach Polski PZN. Jeśli startują w polskich biegach, to z powodu zobowiązań wobec klubów, czy sponsorów. Za to były przypadki, że ignorując mistrzostwa kraju brali udział w Mistrzostwach Czech.
Foto: Sylwia Jaśkowiec na podium Mistrzostw Czech na nartorolkach w 2015 roku.
Jedną z przyczyn pomijania nartorolek jest sytuacja w polskich klubach. Są trenerzy, którzy wręcz wystrzegają się wystawiania swoich zawodników w nartorolkowych wyścigach. Pokutuje rodem z ubiegłego wieku wiara, że na nartorolkach się trenuje, ale nie ściga. Tym bardziej w miesiące letnie, kiedy – podobno – jest na to za wcześnie. Powinni to powiedzieć zawodnikom ze Skandynawii. Jak wytłumaczyć fakt, że najlepiej obsadzona i najbardziej prestiżowa impreza na świecie dla biegaczy narciarskich i biathlonistów – Blink Festivalen – odbywa się od lat w Norwegii na przełomie lipca i sierpnia? Czy oni tam nie znają się na rzeczy?
Często przyczyną polskiej ignorancji wobec nart z kółkami jest zła sytuacja finansowa lub złe zarządzanie budżetem w klubach. Brakuje nartorolek, a zwłaszcza ich szybkiej odmiany, które nadawałyby się do rywalizacji. Klubów podobno nie stać. Ale ich budżety pozwalają na finansowanie za tysiące złotych drogich smarów wysokofluorowych, także w najmłoszych kategoriach wiekowych. Starczyłoby z powodzeniem na zaawansowany sprzęt treningowy do wykorzystania w okresie poza zimowym, który służyłby przez lata. Ale trzeba odpowiedzieć sobie wprost, nartorolki wśród narciarzy mają niski priorytet.
Być może sytuację trochę poprawi zakup nartorolek przez Polski Związek Narciarski. W 2018 roku Związek nabył 50 par nartorolek do techniki łyżwowej, w tym roku zamierza zorganizować kolejne 50 par, tym razem do klasyka. Sprzęt ten ma być udostępniany organizatorom nartorolkowych biegów, które znajdą się w kalendarzu PZN. Koncepcja może i słuszna, teraz trenerzy nie mogą wymawiać się brakiem nartorolek, na których mogliby ścigać się ich zawodnicy. Jednak o ile liczba par, jaką dysponuje PZN jest w zupełności wystarczająca dla obecnej frekwencji choćby w Mistrzostwach Polski, jest ich za mało, by zorganizować na uczciwych zasadach biegi z większą liczbą zawodników. Przypomnijmy, że w otwartych zawodach na nartorolkach, w których uczestniczą głównie amatorzy, startowało już nie raz około stu biegaczy, a w sprintach w warszawskiej Wesołej we wrześniu 2018 roku liczba uczestników znacznie przekroczyła setkę. W skrócie – PZN nie jest gotowe na organizację Mistrzostw Polski z biegami ze startu wspólnego dla większej liczby zawodników.
W sporcie amatorskim i u zawodników dorosłych na szczęście to nie trenerzy decydują o priorytetach. Ambitni sportowcy obserwują tendencje na świecie i wiedzą, że kto chce się liczyć w biegach narciarskich, musi trenować i rywalizować przez całe lato na asfalcie. Komplet nartorolek, który nadaje się do rywalizacji kosztuje często połowę kwoty, jaka wydawana jest na narty startowe, sprzęt nie może być więc przeszkodą we właściwym treningu i współzawodnictwie.
Grand Prix Polski na nartorolkach ma szansę podnieść poziom świadomości i jakość rywalizacji w Polsce. Ambitne konkurencje i dystanse, bardzo bliskie tym, które spotyka się podczas każdej sesji Pucharu Świata, dobra organizacja, nagrody i wysoka frekwencja, z czasem mogą przyciągnąć zawodników z polskich kadr, a nawet zagranicy. Polsce potrzebna jest impreza na wysokim, światowym poziomie. Czy to się uda? Teraz wszystko zależy już od zawodników. Impreza została przygotowana, gminy Pieszyce i Dzierżoniów – na terenie których odbywa się Grand Prix Polski – włożyły w to wydarzenie niemało pieniędzy, całość została dopięta na ostatni guzik. Drogi biegaczu, czy możesz pominąć tę imprezę?