Narodowość? Szwecja. Tytuły? Czterokrotny Mistrz Olimpijski i czterokrotny Mistrz Świata. Czego dokonał? Tu odpowiedź nie będzie już tak krótka – oto historia Thomasa Wassberga, zawodnika, który swoim wyczynem zmienił przepisy biegów narciarskich.
Kiedy młody człowiek odkrywa karty sportowej historii, zwykle nie jest zainteresowany tym, kto ile wygrał, ale tym, jak tego dokonał. Im ciekawsza jest historia sportowca, tym chętniej sięgać się po nią będzie w latach następnych. Tak – poprzez rozłożenie ramion na trasie pekińskiego biegu – ikoną stał się Usain Bolt. Tyczkarz Siergiej Bubka zasłynął z kolei tym, że rekordy globu pobijał zawsze o 1 cm. Dlaczego? To proste – za każdy udany skok (łącznie 35 takich prób) inkasował sporą premię finansową. Z perspektywy dnia wydarzenia wydaje się to tylko ciekawe – dopiero po latach takie historie stają się absolutnymi legendami. Co zatem w celu zapisania się w pamięci kibiców może zrobić narciarz biegowy? Urodzony 27 marca 1956 roku w Lennartsfors Wassberg ani nie przeskoczył mety bokiem, ani nie machał na boki kijami. To nie byłoby w jego stylu – człowiek spokojny, cichy i skromny nigdy nie zagrał pod publiczkę. Kochany przez Szwedów zawodnik wsławił się jednym, jedynym biegiem. Tym, którego stawką było olimpijskie złoto.
Setna sekundy, która zmieniła przepisy
To był rok 1980. Igrzyska w Lake Placid były drugimi, na które pojechał szwedzki zawodnik. Po dwóch nieudanych występach w Innsbrucku, Wassberg liczył po cichu na medalowe zdobycze. Dwa lata wcześniej – ze względu na złamaną nogę – nie pojechał na światowy czempionat do Lahti. To miał być jego czas, jednak już w pierwszym biegu Szwed miał ogromnego pecha. Na trasie 30 km został wyprzedzony przez trzech rywali i ostatecznie rywalizację zakończył tuż za strefą medalową (piąty był Józef Łuszczek). Narciarz naładował akumulatory i przygotował się mentalnie na walkę w wyścigu na 15 kilometrów. To, co stało się na trasie przeszło najśmielsze oczekiwania kibiców.
Dnia 17 lutego 1980 roku zgromadzeni przy amerykańskich trasach widzowie byli świadkami niezwykłych wydarzeń. Rywalizacja między Thomasem Wassbergiem i Juhą Mieto okrzyknięta została „najciaśniejszym biegiem narciarskim w historii”. Mieto w swoim występie uzyskał czas 41:57,64. Tym samym, jeśli ktokolwiek marzył o przebiciu Fina, musiał przebiec co najmniej o jedną setną sekundy szybciej. Styl Juhy był genialny i nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie w stanie „złamać” uzyskany przez niego rezultat.
Jednak ktoś tego dokonał. W zapierającym dech wyścigu z czasem, szwedzki narciarz uzyskał dokładnie 41 minut i 57,63 sekundy – dokładnie tyle, ile potrzebne było mu do zwycięstwa. W Królestwie Trzech Koron zapanowała euforia, a sąsiednia Finlandia okryła się sportową żałobą.
Międzynarodowa Federacja uznała ten bieg za przełomowy i niemal jednomyślnie przegłosowano projekt zmian w przepisach. Od czasu Igrzysk w Lake Placid, aby uznać zawodnika za zwycięzcę, między nim, a drugim na mecie narciarzem musi zachodzić różnica co najmniej 0,1 s. Na cześć wyczynu szwedzkiego biegacza przepis w środowisku nazywany był niegdyś „prawem Wassberga”.
WIDEO: fragmenty „najciaśniejszego biegu narciarskiego w historii”
Życie na uboczu
Po zakończeniu kariery niewiele było momentów, w których bohater tekstu szukał szumu, ludzi i zainteresowania. Na co dzień Thomas mieszka na uboczu – tam uwielbia żyć w lesie, oddawać się małym przyjemnościom. – Ogromną przyjemność sprawia mi łowiectwo, myślistwo i turystyka. To jest moje życie – tłumaczył na łamach szwedzkiego Outside Magazine. Kiedy zakończył karierę, dostał propozycję pracy w Sveriges Radio, gdzie został reporterem sportowym.
Wassberg – podobnie jak Stefania Belmondo – uważa, że wszystkie jego umiejętności warto przełożyć na młodzież, dlatego aktywnie działa na rzecz klubu sportowego Åsarna IK. Przyjaciele jasno stwierdzili, że dla Thomasa praca w szkole to duży krok do rozwoju jako człowieka. Musi się dostosować do jakiegoś harmonogramu, przestrzegać go. Poza tym – to wspaniale, że może spędzać czas z młodzieżą.
– Biegi narciarskie to trudny sport. Być może moja obecność przyciągnie nowych śmiałków? – śmiał się w wywiadzie z Outside Magazine.
W 2009 roku legendarny biegacz przyjął zaproszenie do pierwszej edycji szwedzkiego show „Mästarnas mästare”, czyli „Mistrz wśród mistrzów”. W programie spotkali się emerytowani sportowcy z kilku dyscyplin, którzy stawali do walki w zupełnie nieznanych im konkurencjach. Oglądane przez ponad 1,5 miliona rodaków show okazało się ogromnym sukcesem komercyjnym. Wassberg musiał niestety uznać wyższość młodszych rywali – nagrywane w Hiszpanii zawody zakończył na szóstej pozycji.
W jak Wassberg, W jak wino
Im starszy, tym lepszy – mówią. Czy mają rację? Nie wiadomo na pewno, ale jeśli mierzyć powiedzenie jedynie miarą „dopasowania”, to do Szweda pasuje ono idealnie. On naprawdę jest jak wino. Zaczął od IO w Innsbrucku, gdzie nie zdobył nic. Potem przypałętała się kontuzja nogi, aż w Lake Placid sięgnął po wspomniane złoto. W 1982 roku po raz pierwszy ścigał się w Pucharze Świata. Rezultat? Już w debiucie – 9 stycznia – w Reit im Winkl stanął na najniższym stopniu podium biegu na 15 km. Tydzień później w Szwajcarii był już oczko wyżej. Podczas rozgrywanych pod koniec lutego FIS-owskich mistrzostw w Oslo bezkonkurencyjnie sięgnął po złoto wyprzedzając sowieckiego narciarza Burlakowa i Norwega Eriksena. Krążek to nie byle jaki, bo nie dość, że zdobyty na świętym wzgórzu Holmenkollen, to jeszcze za królewski wyścig na 50 km!
Mistrzostwa w Oslo były ostatnimi rozgrywanymi w lata parzyste. Do 1982 roku mistrzostwo olimpijskie równało się ze zdobyciem mistrzostwa globu. Zawody te uzupełniane były co cztery lata właśnie imprezami stricte narciarskimi. Po norweskim czempionacie nastąpiła trzyletnia przerwa, którą wypełniły w 1984 roku Igrzyska w Jugosławii. Należące dziś do Bośni i Hercegowiny Sarajewo obsypało Thomasa podwójnym złotem. Dwudziestosiedmioletni wówczas biegacz zostawił w pokonanym polu swojego rodaka Gunde Svana (rywalizacja na 50 km), z którym drużynowo zwyciężyli także w sztafecie.
Wspomniane Mistrzostwa Świata w 1985 roku były (jeśli można w ogóle tak powiedzieć) regresem formy Wassberga. Z austriackiego Seefeld przywiózł „tylko” srebro z „piętnastki”, a także brąz wywalczony z drużyną. Tym razem biegł łyżwą – rok 1985 w narciarstwie biegowym zasłynął jako „rok bez stylu klasycznego”.
Rok 1986 – oprócz zmiany przepisów dotyczących techniki biegu – nie był szczególnie ważnym. W okresie tym ikona szwedzkich nart wygrywała tylko raz – na swojej ziemi w Falun. Jak się później okazało, sezon ogórkowy przysłużył się znacznie do dalszych sukcesów Szweda – w zimie poprzedzającej kanadyjskie Igrzyska, Wassberg osiągnął szczyt swoich możliwości. Zanim w marcu przypieczętował ten okres drugim miejscem w „generalce”, pojechał do Oberstdorfu na występ w Mistrzostwach Świata. Tam – ku zaskoczeniu wszystkich – niemalże zdominował rywalizację przywożąc do domu aż cztery medale. Były to dwa złota (na 30 km i drużynowo), a także dwa srebra (15 i 50 km). Absolutnym hegemonem był w tamtym okresie jego rodak Svan, który na nieszczęście Thomasa wygrał wyścig o Kryształową Kulę.
Osiem lat po pierwszym olimpijskim sukcesie naszego bohatera samolot ze szwedzkim komitetem olimpijskim ponownie wylądował na amerykańskim kontynencie. Najlepsi zawodnicy i zawodniczki świata spotkali się w Calgary – miejscu, które zamknęło karierę Szweda. Indywidualnie rzecz ujmując, Thomas w Kanadzie zawiódł. Jego 42. lokata na 30 km i nieukończony bieg na królewską „pięćdziesiątkę” nie prezentują się zbyt okazale w narciarskim CV. Szczęśliwie dla ówczesnego mistrza świata pozostali członkowie narodowej drużyny spisywali się znakomicie. Trener postanowił dać szansę utytułowanemu podopiecznemu, dla którego start w sztafecie okazał się uratowaniem twarzy. Wraz z Gunde Svanem, Janem Ottossonem i Torgny Mogrenem sięgnęli po raz koleiny po upragniony złoty krążek. Po sezonie, w którym uplasował się na trzeciej pozycji, Wassberg na zawsze odwiesił narty na kołek.
Thomas Wassberg w trakcie swojej kariery został uhonorowany Medalem Holmenkollen oraz prestiżowym Svenska Dagbladets guldmedalj, którego nie przyjął w ramach protestu. Szwed 38 razy startował w Pucharze Świata, z czego 18 występów zakończył na podium (6 zwycięstw). W swoim dorobku ma cztery złote medale olimpijskie, a także siedem krążków za miejsca na podium światowego czempionatu. Szwecja – mimo upływu lat – wciąż darzy swojego idola ogromnym szacunkiem i poważaniem.