Vexa Rossignol Swenor Marwe Ski Way SPINE SkiGo

RAPORT: Czy w Polsce powstanie magazyn śniegu?

opublikowano: 19 stycznia 2020 autor: Łucja Łukaszczyk
Być może tej zimy po raz pierwszy w historii zostanie w Polsce podjęta próba utworzenia banku śniegu. Sprawdziłam, w których ośrodkach narciarstwa biegowego temat snowfarmingu się pojawia, gdzie (i dlaczego) magazynowanie śniegu nie jest brane pod uwagę, z jakimi wiąże się to kosztami i komu ten śnieg miałby służyć.

Idea snowfarmingu (zwanego też bankiem śniegu lub magazynem śniegu) teoretycznie jest prosta: przechować śnieg wyprodukowany w zimie przez wiosnę i lato do późnej jesieni, by – gdy na naturalny śnieg nie ma jeszcze co liczyć – móc przygotować od kilkuset metrów do kilku kilometrów trasy biegowej. (Więcej o snowfarmingu). W takie podejście, oprócz Skandynawii, inwestują m.in. w szwajcarskim Davos, estońskim Jõulumäe i dwóch rywalizujących ze sobą austriackich ośrodkach: Ramsau am Dachstein i Olympiaregion Seefeld. Magazyn śniegu funkcjonuje też z powodzeniem w czeskim Nowym Mieście na Morawach. Bez wątpienia najlepiej znane jest jednak włoskie Livigno, gdzie – zanim jesienią przygotują właściwą trasę – co roku w sierpniu z zeszłorocznego śniegu usypywana jest trasa biegowa na jednodniowy event. Wszędzie głównym założeniem jest jak najwcześniejsze wystartowanie z sezonem i, co równie ważne, zagwarantowanie, że od końca października lub listopada będzie można biegać na śniegu. I choć cała zabawa nie jest tania, dobrze przygotowana trasa przyciąga biegaczy i kluby sportowe z całego świata, a wraz z nimi – zyski dla całego regionu.


Magazyn śniegu w Davos.

W Dusznikach-Zdroju już prawie, prawie

W Polsce najbliżej uruchomienia banku śniegu jest Jamrozowa Polana w Dusznikach-Zdroju. Informacje, że ma się tam znaleźć magazyn śniegu pojawiły się już kilka lat temu, podczas modernizacji ośrodka sportów zimowych Duszniki Arena. Dokładnie trzy lata temu, tuż przed Mistrzostwami Europy w biathlonie, burmistrz Dusznik-Zdroju Piotr Lewandowski mówił w polsatsport.pl o tym, co zmieniło się w ośrodku. Wspomniał, że „jest też zbiornik na wodę potrzebną do naśnieżania tras i bank śniegu, który już teraz zbieramy na przyszły rok". Bank śniegu wciąż jednak nie ruszył. Gdy rozmawiałam z burmistrzem Lewandowskim pod koniec grudnia, potwierdził, że są gotowi na podjęcie próby: „Jesteśmy technicznie przygotowani do zrobienia banku śniegu. Mamy przygotowane odpowiednie miejsce, czyli plac w zacienionym miejscu z odwodnieniem, wokół którego jest instalacja do naśnieżania. Możemy rozstawić sześć armat i śnieżyć". 

Jest tylko jedno ale: brak środków. „Nie udało się nam jeszcze tego uruchomić ze względów finansowych, bo walczyło się o daną zimę, nie myśląc o następnej. Naśnieżenie całego obiektu bez banku śniegu kosztuje ok. 400 tys. zł w ciągu całego sezonu. Można sobie wyobrazić, że na bank śniegu trzeba mieć kolejne 300 tys. zł. To, co nas blokuje, to pozyskanie głównego partnera obiektu Arena" – mówi burmistrz Dusznik-Zdroju. Zdradza też, że są blisko podpisania takiej umowy. Dzięki niej ośrodek przez kilka lat mógłby testować, jaki sposób przechowywania śniegu najlepiej się sprawdzi. Na razie delegacja z Dusznik-Zdroju jeździ po Europie i podpatruje, jak to robią inni. „Jeśli wszystko dobrze pójdzie, możliwe, że tej zimy po raz pierwszy będziemy robić bank śniegu na przyszły rok" – podsumowuje Lewandowski.


Snowfarming nie jest zarezerwowany tylko dla bogatych krajów. Na zdjęciu magazyn śniegu w Czechach w Nowym Mieście na Morawach.

Jakuszyce z nadzieją

Choć w Jakuszycach temat snowfarmingu oficjalnie się nie pojawia, nie znaczy to, że nikt o nim nie myśli. Sebastian Kącki, prezes Dolnośląskiego Parku Innowacji i Nauki, które odpowiada za budowę Dolnośląskiego Centrum Sportu w Jakuszycach na pytanie, czy są takie plany, odpowiada: „Tak, tylko najpierw musimy zacząć od przygotowania raportu środowiskowego. Jestem właśnie na etapie jego zlecania. Z raportem będę mógł oficjalnie ruszyć z tematem". W Jakuszycach, ze względu na walory przyrodnicze, taka analiza, która pokaże, czy można zrobić to bez ingerencji w przyrodę, jest koniecznością.

Kącki po konsultacjach z fachowcami jest dobrej myśli. Nie ma też wątpliwości, że snowfarming jest niezbędny przy tego typu obiekcie. Jednak, by w ogóle myśleć o magazynowaniu śniegu, potrzebny jest system naśnieżania, a tego w Jakuszycach na razie nie ma, przede wszystkim z powodu problemów z wodą. „Planuję w tej chwili dwie rzeczy. Pierwsza to system naśnieżania Polany Jakuszyckiej. Wspólnie z Lasami Państwowymi i firmą, która projektowała obiekt, pracujemy nad znalezieniem rozwiązania, które pomoże nam rozwiązać problem z wodą. Robimy też teraz analizę, ile wody będziemy potrzebować w danym sezonie do wytworzenia śniegu. Druga sprawa to wygospodarowanie z Lasami Państwowymi przestrzeni, gdzie ewentualnie moglibyśmy magazynować śnieg po sezonie i odpowiednio go zabezpieczyć przez okres letni" – mówi Kącki.

Magazynowanie śniegu na trasy utrzymywane przez Stowarzyszenie Bieg Piastów w ogóle nie wchodzi w grę. „Snowfarmingu nie robimy, ponieważ nie mamy na to miejsca, potrzebne są do tego ogromne ilości trocin. Nie mamy warunków, by rozwozić później taki śnieg ciężarówkami. Snowfarming jest dobry, gdy jest duża otwarta przestrzeń, jak np. w Livigno. W naszym przypadku, gdy mamy trasy w lasach, byłoby to trudne. I jednak najlepiej, gdy na trasie jest asfalt, bo wtedy potrzeba znacznie mniej śniegu, by się to trzymało" – mówi Leszek Kosiorowski, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Bieg Piastów.


Na zdjęciu Seefeld w Austrii. W Polsce amatorzy też z chęcią ropoczynaliby sezon w grudniu, a nawet listopadzie.

Zakopane idzie inną drogą

Mogłoby się wydawać, że Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem, gdzie na początku grudnia ruszyły zmodernizowane trasy z rozbudowanym systemem śnieżenia, jest – po Dusznikach-Zdroju – najlepiej przygotowany do wdrożenia snowfarmingu, tym bardziej, że w poprzednich latach tworzono już rezerwę śniegu na skocznię narciarską. „Zamiast na magazynowaniu śniegu, skupiliśmy się na magazynowaniu wody. Mamy dwa zbiorniki, dzięki czemu jesteśmy zabezpieczeni na pierwsze naśnieżanie, które jest najbardziej istotne. Później jest tylko dośnieżanie, reagowanie na halne i pilnowanie tego, co jest. Samo magazynowanie śniegu daje rezultat wtedy, gdy jest dużo naturalnych okoliczności, które temu sprzyjają. A przy takich upalnych temperaturach, jakie są w ostatnich latach, jest to nierealne" – mówi Krzysztof Zachura, kierownik działów Zamówień Publicznych i Techniczno-Inwestycyjnego w COS OPO Zakopane i dodaje: „Przy takich anomaliach pogodowych trzeba by mieć stabilne położenie, a Zakopane takie nie jest". Wystarczy wspomnieć choćby ciepłe wiatry halne, które kilkukrotnie w ciągu zimy potrafią stopić znaczną część śniegu.

Kubalonka nieprędko, jeśli w ogóle

Na Kubalonce o snowfarmingu na razie nikt nie myśli. Są tam inne, pilniejsze inwestycje, na które – mimo sporych nadziei – zabrakło środków w ministerialnej kasie. „Temat będzie aktualny dopiero wtedy, gdy na Kubalonkę doprowadzimy wodę i gdy zrobimy zbiornik, bo woda do naśnieżania musi być naturalnie schładzana. Na razie nie ma mowy, by przechowywać śnieg. Musiałby on pochodzić z armat, bo ten opadowy szybko się topi" – mówi Andrzej Wąsowicz, prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego, który odpowiada za trasy biegowe. Łucja Michałek, wójt Gminy Istebna, która od lat zabiega o modernizację tras na Kubalonce, nie jest przekonana, czy bank śniegu zdałby egzamin, przede wszystkim ze względu na koszty. „Nie wiem, czy koszty związane z magazynowaniem śniegu nie byłyby zbyt wysokie w porównaniu z możliwościami dośnieżenia tras, gdy mielibyśmy armatki. Na Kubalonce zazwyczaj na święta jest już śnieg i utrzymuje się do końca marca. Myślę, że przy takich warunkach pogodowych taniej wychodzi naśnieżenie z armatek" – mówi Michałek.

Snowfarming na zawody

To, co najbardziej rzuca się w oczy podczas rozmów o snowfarmingu, to jego przeznaczenie. Zarówno w Dusznikach-Zdroju jak i w Jakuszycach snowfarming ma służyć jako zabezpieczenie ważnych zawodów, takich jak mistrzostwa Europy czy puchar świata. I argument dla FIS i IBU, by te zawody ośrodkowi przyznać. Na Jamrozowej Polanie nie pojawia się myśl, by magazynowanie śniegu pozwalało po prostu wcześniej rozpoczynać sezon. „Nie jest to produkcja śniegu na cele rekreacyjne, bo obiekt – prócz tego, że jest udostępniany dla narciarzy rekreacyjnych – w większości jest przygotowywany pod profesjonalistów i zawody" – zaznacza Lewandowski i dodaje: „Będzie to zależało od naszej polityki, jeśli chodzi o przygotowanie obiektu, a ta jest mocno zależna od kalendarza imprez. Mistrzostwa Europy, które będą u nas w 2021 r., to tak potężne ryzyko finansowe związane z niezorganizowaniem imprezy, że w tym przypadku bank śniegu będzie zabezpieczeniem pod takie wydarzenie". W sumie nie ma co się dziwić takiemu podejściu. W Dusznikach-Zdroju po raz kolejny został właśnie odwołany biathlonowy puchar IBU. Powód? Wysokie temperatury, które – mimo sytemu sztucznego naśnieżania – uniemożliwiły wystarczającą produkcję śniegu oraz prognozowane opady deszczu.


W Livigno na rozpoczęcie sezonu często zawody odbywają się na zmagazynowanym śniegu.

Trochę więcej światła na zagadnienie rzuca Sebastian Kącki: „Przed przyznaniem dużej imprezy FIS i IBU, zwracają uwagę na to, by były 2-3 alternatywne źródła zabezpieczenia śniegu na pętle. Po pierwsze jest to śnieg zmagazynowany z poprzedniego sezonu; po drugie musimy pokazać, że przy sprzyjających warunkach jesteśmy w stanie w ciągu 2-3 dób wytworzyć brakujący śnieg". I dodaje rzecz kluczową: „Dla mnie jest to fajny pretekst, by poszukać finansowania. Pokazuję, że te rzeczy muszą być na tym obiekcie". W Jakuszycach, choć odległa, jest jednak nadzieja na wcześniejsze rozpoczynanie sezonu. Kącki deklaruje, że chcą mieć jak najwcześniej przygotowane pętle dla amatorów. Te jednak będą de facto mającymi powstać przy ośrodku trasami wyczynowymi.

Zofia Kiełpińska, delegat techniczny FIS, ma proste wytłumaczenie, skąd bierze się ten prymat wielkich imprez nad zabezpieczeniem wcześniejszego początku sezonu: „Ciągle do nas nie dociera, albo raczej nie ma wylansowanego stereotypu, że Polacy potrzebują śniegu, że lubią na nartach odpoczywać i że chcą na biegówkach spędzać czas. I to się nie zmieni, dopóki ktoś nie poczuje, że biegówki mogą dawać duże pieniądze – a dają: gdy jest dobrze przygotowana trasa, gdy ośrodek zyskuje renomę dzięki temu, że śnieg jest bardzo wcześnie i bardzo długo się utrzymuje, gdy jest dostępny dla wszystkich. Wtedy ludzie przyjeżdżają, a gdy przyjeżdżają, zarabia cała okolica. A gdy zarabia cała okolica, to są wspólne działania". I daje przykład z Włoch, gdzie na przygotowaniu tras i snowfarmingu bardzo zależy właścicielom hoteli i pensjonatów. Wystarczy zresztą wspomnieć o powtarzającym się jak mantra argumencie wszystkich działaczy, że gdyby w Polsce była trasa ze śniegiem od początku listopada, to kadra i wszystkie kluby nie musiałyby przez miesiąc trenować w Austrii i we Włoszech, a spore pieniądze zostałyby na miejscu.

Fanaberia czy konieczność?

Coraz bardziej kapryśne zimy stawiają organizatorów tras przed nie lada wyzwaniem. Remedium na brak naturalnego śniegu może być snowfarming. Tak uważa m.in. Leszek Kosiorowski ze Stowarzyszenia Bieg Piastów: „Myślę, że snowfarming jest wręcz konieczny. Nie uciekniemy od tego, bo te zimy przesuwają się coraz później. W tym roku początek sezonu znowu przesuwa się nam najwcześniej na koniec grudnia". Złudzeń nie ma też Zofia Kiełpińska: „W Europie nikt już nie ma śniegu na pewno. To dlatego snowfarming i tunele narciarskie robią nawet za kołem podbiegunowym. Tam wiedzą, że jeśli dalej chcą zarabiać na sportach zimowych, muszą przyjąć inną politykę i inaczej podchodzić do gospodarki wodą i śniegiem". Trafnie o idei banku śniegu mówi Werner Putzini, nadzorujący przygotowanie tras w szwajcarskim Davos: „Snowfarming jest dla nas bezpieczniejszy, niż gdybyśmy mieli czekać na naturalny śnieg".

Pojawia się jednak pytanie, czy w dłuższej perspektywie snowfarming na polskich trasach ma przyszłość? Jeśli w listopadzie temperatura potrafi przekraczać 20 stopni C, a w zimie temperatury na plusie uniemożliwiają śnieżenie? Są co prawda armatki, które wyprodukują śnieg nawet w dodatniej temperaturze, ale – ze względu na koszty – na pewno nie będzie on dla amatorów. Żaden ośrodek narciarstwa biegowego w Polsce nie leży, tak jak Davos, na wysokości 1500 m n.p.m., która jeszcze daje nadzieję na mrozy.

zaktualizowano poniedziałek, 20 stycznia 2020 09:41
Oceń artykuł
(3 głosów)
Łucja Łukaszczyk

Łucja Łukaszczyk

Dziennikarka, copywriterka i PR-owiec. Nie wyobraża sobie zimy bez biegówek i wędrówek na nartach backcountry. Od 2013 roku popularyzuje te zimowe aktywności w mediach podróżniczych i sportowych, a na www.biegowkipodtatrami.pl opisuje trasy po polskiej i słowackiej stronie Tatr.

Strona www: www.lucjalukaszczyk.pl
Komentarze (0)
↑ pomniejsz okienko | ↓ powiększ okienko

busy

Społeczność na biegówkach

  • na tablicy

  • na forum

  • artykuły użytkowników

Więcej

lubią nas